Po raz kolejny na seansie można było zauważyć jak wielu widzów wykazuje się wtórnym analfabetyzmem i czyta opisy w katalogu bez zrozumienia (bo zakładam, że dla lansu udają czytanie katalogu). Na szczęście widownia na sali się przerzedziła, trochę dzięki kubakowi (ave!), trochę dzięki resztkom intelektu co poniektórych, skłaniających do wyjścia przy trzecim/siódmym/dwunastym papierosie. Nie wyobrażam sobie co ta sama widownia poczęłaby na poprzedniej edycji oglądając "Ruhr". Jednocześnie nie pojmuję jak można komuś zwrócić uwagę na filmie, a ta osoba dalej bezczelnie komentuje detale i świeci telefonem podczas seansu (biedny Mrozikos).
A sam film, hipnotyczny i relaksujący. Po raz kolejny Benning udowadnia, że istota nudy w kinie tkwi prędzej w hollywoodzkich wybuchach i efektach specjalnych, aniżeli w twarzach palaczy. Kto pamięta film "13 twarzy" z Cieszyna? Chyba Benning miał inspirację... ;-D Czy ktoś zauważył celowe/przypadkowe wyostrzenie kamery każdorazowo na detale za plecami palacza, a nie na samą twarz? Przypadek?
P.S. To pięknie, że się odnaleźli z panią Lockhart.