Jakoś tak nasłuchałam się o tym filmie, że fatalny, nuda, panie, nic się nie dzieje, więc na festiwalu go odpuściłam, bojąc się takiej męki jak na "Papierowym żołnierzu". Ale dziś chciałam gdzieś przeczekać imprezę w moim mieszkaniu i akurat ten film był wyświetlany w kinie najpóźniej, wolałam już nawet pospać w sali kinowej niż w pokoju, do którego ciągle włażą jacyś pijani nieznajomi

I taką ciekawostkę zaobserwowałam - na widowni ja w pojedynkę, jakiś pan w pojedynkę i do tego 3 pary, ja i on przez te 2,5 godziny siedzieliśmy skupieni, pary natomiast cały czas niewerbalnie (a czasem i werbalnie) komunikowały sobie wzajemnie, jak bardzo się nudzą :> Ja osobiście zaczęłam odczuwać pewne znużenie od momentu, kiedy doktor idzie ulicą i patrzy na reklamy, dachy i wróble, ale możliwe, że to tylko kwestia pory seansu - ta część filmu była już po północy.
Swoją drogą to było całkiem ciekawe doświadczenie - z filmu, w którym kobiety są okutane chustami, wyjść przed Helios, gdzie przewalały się tłumy dziewczyn wydekoltowanych, w miniówkach i szpilkach, wrzeszczących "K***aaa, ale się w ch** na***aaaam!"
