Światowa premiera Brownian Movement odbyła się na 35.MFF w Toronto, zaś europejska - na 61.MFF w Berlinie.


Grzes napisał(a):okon napisał(a):Ruchy Browna to także trafna metafora drogi artystycznej Nanouk Leopold.
Moim zdaniem ani trochę.
eliska napisał(a):Moje zastrzeżenia - do końcowej sceny...wolałabym by film się skończył wcześniej - w momencie gdy ..wymieniają 2- 3 zdania i zasypiają...trochę by nie wiadomo było co dalej, ale łut nadziei by pozostał...a tak ...zakończenie trochę ''i żyli długo i szczęśliwie" , mimo -jazdy po wyboistym terenie/ synonim, ze łatwo nie będzie?/ , ale patrzą ''szczęśliwie w dal...''
i
Grzes napisał(a): ruch od jednego filmu do kolejnego jest przypadkowy, powodowany jakimiś losowymi impulsami.
okon napisał(a):Grzes napisał(a): ruch od jednego filmu do kolejnego jest przypadkowy, powodowany jakimiś losowymi impulsami.
Chodziło mi o coś innego - o to, że pomimo ruchu, w szerzej perspektywie, wszystko pozostaje w miejscu, w stanie spoczynku, co o ile jest zgodne z tym, co napisałeś, o tyle nie wiem, czy nie jest sprzeczne z samym prawem fizyki.
okon napisał(a):Ten finał, w kontekście świadomych - jak mi się wydaje - nawiązań do estetyki Antonioniego w scenach przedstawiających puste, zdehumanizowane przestrzenie budynków, sprawia wrażenie zbyt słonecznego. Zwłaszcza jeśli pamięta się koniec "Zaćmienia".
Grzes napisał(a):Na koniec parę słów o ruchu Browna, czy może bardziej o tym, jak się on ma do tego, o czym pisał okon. Jedną z cech ruchu Browna jest to, że, mimo swojej losowości, jest samopodobny, to znaczy - jeśli porównamy to, jak porusza się cząstka po wykonaniu całej serii ruchów, po jakimś czasie, z tym, jak poruszała się na początku, to te trajektorie wyglądają podobnie (i wszystkie parametry, w sensie matematycznym, tego jak cząstka się porusza po pewnym czasie, i na początku, są identyczne, tylko punkt startowy inny). I to mi pasuje do filmu - bohaterka przenosi się z miejsca na miejsce, ale w tym nowym miejscu tak naprawdę nic się nie zmienia.
Grzes napisał(a):To ciekawe, że ten film, podobający się chyba wszystkim (jak dotąd - mi też się podobał, choć nie powalił) znajduje tu stosunkowo niewielki oddźwięk. Wszyscy zgadzają się ze wszystkimi, a wątpliwości dotyczą jedynie szczegółów - zakończenia, nawiązań do estetyki Antonioniego.
Na koniec parę słów o ruchu Browna, czy może bardziej o tym, jak się on ma do tego, o czym pisał okon. Jedną z cech ruchu Browna jest to, że, mimo swojej losowości, jest samopodobny, to znaczy - jeśli porównamy to, jak porusza się cząstka po wykonaniu całej serii ruchów, po jakimś czasie, z tym, jak poruszała się na początku, to te trajektorie wyglądają podobnie (i wszystkie parametry, w sensie matematycznym, tego jak cząstka się porusza po pewnym czasie, i na początku, są identyczne, tylko punkt startowy inny). I to mi pasuje do filmu - bohaterka przenosi się z miejsca na miejsce, ale w tym nowym miejscu tak naprawdę nic się nie zmienia.
ayya napisał(a):Ja bym poprowadziła ją do kolejnego, desperackiego buntu, innego niż nieszkodliwy seks z mężczyznami. I takiego czegoś mi w tym filmie zabrakło.
Powrót do Klub Krytyków Forum NH