Jeżeli chodzi o formę i samą treść nie mam nic do zarzucenia. Poprawne zdjęcia, szczegółowa scenografia i aktorzy z najwyższej półki - Robert Duvall i Bill Murray "Ghostbuster" - im starsi, tym lepsi (smakują jak wytrawne wino). Początek zapowiadał kawał dobrego kina, jednak końcówka była zbyt sentymentalna i ckliwa.
Tomasza Karolaka nie udało mi się wypatrzeć. On tam mówił jakiekolwiek zdanie? Miał coś ważnego do wykonania?
Muzyka Jana A.P. Kaczmarka to typowe copy-paste, aż zaskoczyło mnie to nazwisko w napisach końcowych. Ale pewnie zabrakło tu duszy fortepianu Możdżera i dlatego mnie to nie poruszyło.
Reasumując - kawał dobrej rzemieślniczej roboty. Trochę się najadłem, ale jednak nie nasyciłem. Jeszcze coś by się wrzuciło na ruszt filmowy ...