21 paź 10, 6:13
wczoraj żartowaliśmy z psubratem, że oglądanie Cassavetesa to jest takie trochę cięcie się żyletką, albo -żeby spektakularniej się ciąć- brzytwą, ok, ale jednak oglądajmy go, myślę nawet, że na filmy w rodzaju "Kobiety pod presją" powinny chodzić do kina całe zakłady pracy, jak to bywało w PRLu, obowiązkowo! w całym tym skomplikowaniu Cassavetesowym, jak mówisz psubrat - kociokwik?, jest wielka prostota, jakaś taka podstawowa emocjonalna prostota, czyli że wszyscy wiemy, o co chodzi, Ula Tes mówiła przed projekcją, że bardziej się doświadcza tego niż ogląda, niż myśli o tym, bardzo trafnie, czy podczas projekcji nie mieliście ochoty dać Peterowi Falkowi w gębę? ja tak! a jednocześnie... no właśnie, tu nic nie jest czarno-białe, mimo że tak wychylone, nakręcone jak kolorowy bąk, dziś oglądam "Mężów"