Kobieta pod presją, reż. John Cassavetes

Filmy 1. AFF - wypowiedz się! Program Festiwalu. Imprezy towarzyszące.
Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 21 paź 10, 6:13

wczoraj żartowaliśmy z psubratem, że oglądanie Cassavetesa to jest takie trochę cięcie się żyletką, albo -żeby spektakularniej się ciąć- brzytwą, ok, ale jednak oglądajmy go, myślę nawet, że na filmy w rodzaju "Kobiety pod presją" powinny chodzić do kina całe zakłady pracy, jak to bywało w PRLu, obowiązkowo! w całym tym skomplikowaniu Cassavetesowym, jak mówisz psubrat - kociokwik?, jest wielka prostota, jakaś taka podstawowa emocjonalna prostota, czyli że wszyscy wiemy, o co chodzi, Ula Tes mówiła przed projekcją, że bardziej się doświadcza tego niż ogląda, niż myśli o tym, bardzo trafnie, czy podczas projekcji nie mieliście ochoty dać Peterowi Falkowi w gębę? ja tak! a jednocześnie... no właśnie, tu nic nie jest czarno-białe, mimo że tak wychylone, nakręcone jak kolorowy bąk, dziś oglądam "Mężów"

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 21 paź 10, 8:34

Film wciąż aktualny i potrzebny - czego dowodem reakcje niektórych osób na seansie, ale nie tylko. Amerykański z ducha - wszakże chodzi o wolność jednostki. Widać też sceniczną genezę, ale w tym przypadku to nie przeszkadza. Trudno mi ten film abstrahować od innych, które widziałem w pierwszym dniu, to będzie problem (specyfika) tego festiwalu. Wszystkie opowiadaj o tym samym - o drugiej stronie amerykańskiego snu. Widziałem Adaptację, Samotnych, Palindromy i Kobietę pod presją - wszystko zlewa się w jeden film. Manipulacje, osoby wpadające w zależności, nie potrafiące się wyzwolić, gdyż pewnie wiedzą że byłoby to kosztem innych, musieliby stanąć po wrogiej stronie barykady. Ciekawe, film Cassavetesa nie jest doskonały warsztatowo jak chociażby Gloria, ale może właśnie dlatego jest tak wiarygodny jako studium hipokryzji. Ma się wrażenie jakby został nakręcony przez osobę mającą problemy emocjonalne, znającą problem od środka, a przez to inaczej patrzącą na świat i inaczej ten świat opisującą.

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 21 paź 10, 20:16

No proszę, Pani Redaktor cytuje... to miłe. Właśnie nazwałem to kociokwikiem, bo chociaż bohaterce można współczuć, to mimo przetrawienia tego filmu nie wiem nadal czego jej współczuję. Mam wrażenie jakby nie potrafili podczas kręcenia wychwycić głównego motywu, problemu generalnego, czy chodziło o problemy alkoholowe, czy jakąś chorobę psychiczną czy lekomanię... A to wszystko naraz w pierwszej chwili uderza z impetem, ale po pewnym czasie irytuje. Jeśli zaś, tak jak mówi tangerine, chodzi o pokazanie niezdecydowania i takiego biernego zawieszenia wśród problemów, to się to udało doskonale nawet w materii sposobu kręcenia tego filmu.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 21 paź 10, 21:35

psubrat, dla mnie główny motyw jest oczywisty, jasny jak słońce - życie jest problemem, jeżeli tego problemu na co dzień nie czujesz, to znaczy - nie żyjesz, oszukujesz się, uciekasz, bohaterowie Cassavetesa żyją, więc mają problem; idąc dalej problemem jest... ja to nazywam systemem, ale na ten system składa się wiele rzeczy - normatywne społeczeństwo, obyczajowość, ściśle określone role, sieć zależności - zawodowych rodzinnych, związki z ludźmi, brak akceptacji dla inności itede i tepe, rozpacz, przemoc, miłość......... tyle tego - kociokwik, życie jest skomplikowanym problemem

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 21 paź 10, 21:38

aszeffel napisał(a):jeżeli tego problemu na co dzień nie czujesz, to znaczy - nie żyjesz, oszukujesz się, uciekasz

matko, spoliczkowała mnie! :-D dla mnie te problemy nie są akurat bardzo bolesne i nie przyprawiają mnie o stany tak strasznej depresji i rozpaczy...
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 21 paź 10, 21:41

psubrat, nie ja przecież, tylko Cassavetes Cię spoliczkował, mnie policzkuje za każdym razem

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 21 paź 10, 21:47

kiedy oglądam Cassavetesa, myślę - o rany! jakie milczące jest moje życie, ile rzeczy w nim przemilczam, ten wrzask do mnie trafia, budzi mnie, to miłość u Cassavetesa budzi demony, żadne uczucie nie jest u niego w romantyczny sposób wydestylowane jak w Hollywoodzie, wszystko się ze wszystkim miesza, i to mnie przeraża, zachwyca, dołuje

megi
 

Post 23 paź 10, 10:02

Moim zdaniem twórcy doskonale wiedzieli, o czym robią film i to jest czytelne. Nie każdy musi mieć takie doświadczenie, stąd może wrażenie, że ten obraz jest o niczym lub irytuje.
Dla mnie to jest film o człowieku (w tym wypadku kobiecie; myślę, że kobiety częściej tego doświadczają), który żyje w ciągłym poczuciu braku akceptacji. To powoduje, że traci grunt pod nogami, nie wie, kim ma być. Nick zdaje sobie sprawę, że powinien pozwolić Mabel być sobą (a Mabel jest inna), ale mimo szczerych chęci i uczucia, jakie ma dla niej, zupełnie mu to nie wychodzi. W każdym z trudnych momentów dla Mabel, zamiast ułatwiać zadanie zachowania równowagi, bardzo je komplikuje - swoim gniewem, autorytarnością, nieumiejętnością zapanowania nad swoimi emocjami. Lepiej radzą sobie z tym dzieci, nie zarażone jeszcze społecznymi normami, bezwarunkowo akceptujące, które dosłownie ratują tę rodzinę. Genialny film.

Cosmo
 

Post 23 paź 10, 18:04

Spojlery :

Jedną z głównych "atrakcji" filmów Cassavetesa jest całkowita nieprzewidywalnosc reakcji i zachowan bohaterów."Kobieta pod presją" jest tego doskonałym przykładem -wezmy bohatera granego przez Petera Falka : jego nagłe ataki gniewu i irytacji przeplatają sie z chwilami czułosci i zrouzmienia (?).Nigdy nie wiemy jak bohater zareaguje w danej chwili.Mabel wydaje sie byc bardziej przewidywalna w swych zachowaniach , choc na pierwszy rzut oka wydaje sie ze jest odwrotnie.Poruszająca była scena spozywania spaghetti.Koledzy falka nie wiedza za bardzo jak zareagowac na dziwne zachowanie Mabel , mąż na początku jakby nie zwracał na to uwagi , jakby nie przejmował sie uczuciem zażenowania ze strony gosci.Dopiero gdy Mabel opisuje przystojny (?) wygląd jednego z zebranych przy stolu ,mąż reaguje gniewem.Czy powodem jest ukryta zazdrosc ? Scena wczesniej : Mabel przyprowadza do domu przypadkowo spotkanego w barze mężczyzne.Zapewne czuła sie samotna.Ale ja widzę korelacje miedzy jednym a drugim.Ciekawe że Cassavetes nie rozwija tego wątku , tylko przechodzi jak gdyby nigdy nic do nastepnej sceny.Najciekawsze w tym filmie są jednak reakcje wszystkich "obecnych" : Cassavetes unika jednoznacznych podziałów na dobrych i złych.Momenty gniewu i odrzucenia korespondują z chwilami czułosci i zrozumienia.Nawet tak - wydawałoby sie - odpychające postacie jak przyjaciel-psychiatra czy matka Nicka nie są jednoznacznie zdefiniowane.To zabrzmi ryzykownie ale nawet w najbardziej gwałtownych i brutalnych reakcjach na zachowanie Mabel ( jak spoliczkowanie jej ) widzę jego próbę zbliżenia sie do niej.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 25 paź 10, 16:46

Dla mnie zachowanie bohaterki było zupełnie zrozumiałe i, powiedziałbym, konsekwentne. Zdecydowanie mniej konsekwentny był jej mąż... ale cóż ludzie nie są konsekwentni w życiu, więc dlaczego mamy oczekiwać, że w filmie będą. Miotają się, szarpią, popełniają błędy, bo wszyscy działają pod presją.

Film rewelacyjny przede wszystkim dzięki grze Giny Rowland, która udźwignęła tę fantastyczną rolę. Bez niej byłby pewnie tylko dobry.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.


Powrót do 1. AFF - Moje własne Idaho