Piszę ze sporym opóźnieniem, ale tak się złożyło, że od rozpoczęcia AFF do dziś nie miałem czasu na wejście na forum. W tym roku, jak już kiedyś pisałem, postawiłem przede wszystkim na Cassavetesa. Obejrzałem całą retrospektywę z wyjątkiem dwóch tytułów, które kiedyś widziałem w telewizji i mi się nie podobały, oraz z wyjątkiem filmów z Cassavetesem-aktorem. Nie to, żebym nie chciał po raz enty zobaczyć
Dziecka Rosemary czy
Parszywej dwunastki, tyle że wolałem - podobnie jak podczas ENH - iść na coś, czego nie widziałem; ewentualnie widziałem na małym ekranie, a chciałbym w kinie (tu dygresja w związku z takim przypadkiem -
Dziecko czeka Cassavetesa, film z zasobów naszej Filmoteki, a więc z barbarzyńsko wyciętą oryginalną czołówką i wstawioną polską - ot taki relikt z dystrybuowania w PRL-u. Można się było w związku z tym dowiedzieć, że wystąpi aktor Gene Rowlands

).
Z racji intensywnego cassavetesowania nie zostało mi dużo czasu na inne sekcje. Zwłaszcza American Docs, z której widziałem tylko
Nastoletniego paparazza. Lepiej było w sekcji konkursowej, acz mało co mnie poruszyło z tego, na czym udało mi się być. Poza
Wytrychem nie nadziałem się na żadną bolesną rafę. Poza konkursem był jeden taki film, i to taki, po którym dużo sobie obiecywałem, ale zobaczyłem katastrofę - myślę o
Synekdosze. Nowym Jorku.
W kontekście porażek technicznych na ENH widzę, że organizatorzy wyciągnęli wnioski - i dobrze. W sierpniu się zżymałem na jakość projekcji z niektórych kopii cyfrowych (m.in.
Valhalla Rising i
Synu, synu, cóżeś ty uczynił!). Po AFF nie mam w zasadzie zastrzeżeń. Właściwie tylko
Muzyka dla truposzy miała średniej jakości kopię z przesterowanymi kolorami, ale przynajmniej pikselozy nie było. Resztę filmów z cyferki wyświetlano z kopii na tyle dobrych, że tylko się cieszyć
Szatnia - genialny pomysł, acz na ostatnich seansach trzeba się już było kokosić z kurtkami. Nie można by jej w przyszłości przedłużyć do końca ostatnich projekcji, na przykład przyjmując kilku wolontariuszy więcej?
Frekwencja chyba nie najgorsza. Rano przeciętna, później z tendencją zwyżkującą, w bloku o 19:00 tłum dziki (przynajmniej na moich seansach było pełno albo zostawały pojedyncze wolne miejsca), a wieczorem kino nieco pustoszało, acz i tak zagęszczenie bywało nie najgorsze.
W sumie bardzo udana pierwsza edycja. Czekam niecierpliwie na kolejne.
Jedno 'ale' na koniec - trzy razy przymus obejrzenia ostatniego dnia teledysku L.U.C-a i wysłuchania jego grafomańskiego maila "ze zmywaka", to, jeśli się nie ceni tego artysty, zbyt dużo jak na moją anielską cierpliwość
Serwitut festiwalowy wobec prezydenta D.? To już reklama "Wrocław miastem remontów" nie wystarcza?
