podczas wszystkich edycji trafiałam m in na filmy ,które musiałam potem odreagowywać,bo bolały mnie wszystkie komórki ,darować sobie kolejny seans, wyjść na rynek .../Moje szczęście ,Lekcje rosyjskiego /..lub filmy, po ktorych czułam potrzebę zresetowania umysłu /Trush humpers/
rozmawialiśmy potem w kilka osób ,ze następuje zjawisko odfilmowe -depresja festiwalowa ..bo te nastroje z filmów nam się udzielają,gdzieś ciągną...
co sądzicie o tym?