Ja akurat na nim nie spałem, choć wokół mnie "trup" ścielił się gęsto. Póki ktoś nie chrapie, nie potępiam, zważywszy na tempo festiwalu.
Mimo wszystko był to "ambientowy film drogi", jak mówi o nim sam twórca. Chyba nikt nie spodziewał się wartkiej akcji?
Widać, że reżyser jest pod wrażeniem (presją?) wszechobecnej digitalizacji współczesnego świata. Google, YouTube, kamera cyfrowa, to narzędzia które w pewien sposób go fascynują i były nie do pomyślenia za czasów kręcenia "Radio On". Kanwą tego eseju jest przyglądanie się procesom dehumanizacji otoczenia - począwszy od planowania urbanizacji w sposób ekstremalny, przez zatrzymanie się nad wyglądem budynków-hal fabrycznych, po analizę możliwości utrzymywania zażyłych stosunków (nawet erotycznych) z nieznajomą osobą via e-mail. Tłem dla wygłaszanych przemyśleń jest podróż samochodem w towarzystwie dziecka - pretekst do rozrachunku z przeszłością i własnym dzieciństwem. Ogromny wkład w budowanie klimatu filmu ma muzyka Antye Greie - hipnotyczna elektronika, melodyjny monolog, wiersz oparty na wieloznaczności słów i ich podobnym brzmieniu, czy nawet czytany fragment kodu HTML. Poezja XXI wieku?
Film polecam osobom otwartym na kino niekonwencjonalne i miejscami bardzo statyczne. A, no i w miarę wyspanym.
