Kosmos był chyba najmniej zrozumianym przez festiwalowiczów filmem ENH10. Do takiego w każdym razie wniosku można dojść czytając opinie na forach, wygląda bowiem na to, że każdy zrozumiał film zupełnie inaczej. Dla mnie to olbrzymia zaleta filmu, dowodząca wielowątkowości i złożoności i dlatego z obawą przystępuję do próby interpretacji. Wiem z góry, że będzie ona niedoskonała i co najwyżej częściowo trafna, ale potrzebuję uporządkować nieco myśli, do których film mnie sprowokował.
Wahałem się czy pisać tę notkę. A to dlatego, że zmusza mnie ona do rozbierania na drobne części i do analitycznej obróbki filmu, który w gruncie rzeczy nie tyle zrozumiałem, co poczułem. Zasypane śniegiem ulice, tajemniczy nieznajomy, jęk zarzynanych zwierząt, huk wystrzałów, kosmiczne wyładowania - wszystko to tworzy niesamowitą atmosferę, nawet jeżeli nie rozumiemy poszczególnych składowych. Czujemy, że wszystkie elementy układanki pasują, nawet jeśli nie potrafilibyśmy początkowo powiedzieć dlaczego. I czujemy, że co byśmy nie powiedzieli (czy napisali), to i tak nie powiemy wszystkiego. Ale spróbujmy.
Zacznijmy od tego, że słowo kosmos ma co najmniej dwa podstawowe znaczenia. Z jednej strony w astronomii to właściwie synonim wszechświata, czyli wszystkiego (ambitny tytuł dla filmu!). W filozofii natomiast kosmos oznacza ład, porządek, przeciwieństwo chaosu. Oba te znaczenia są w filmie wykorzystywane. W dodatku jego główny bohater czasem tytułuje się Kosmosem. Analizę filmu zacznę od warstwy chyba najprostszej.
Pierwszym kosmosem w tym filmie jest miasto Kars, w którym dzieje się cała akcja. Kars (identycznie jak w "Śniegu" Orhana Pamuka) jest tu odciętą od świata, zasypaną śniegiem miejscowością. Życie toczy się w niej spokojnie, w harmonii, nie ma przestępczości, ludzie się znają. Ład i porządek. Kars jest tu mikrokosmosem, można odnieść wrażenie, że poza nim nie ma świata (w ujęciach perspektywicznych jawi się jak samotna wyspa na morzu bieli). Kars nie chce kontaktów z zewnątrz. Można wręcz odnieść wrażenie, że znajduje się w stanie wojny, większość mieszkańców ostro sprzeciwia się "otwarciu granic" (prowadzona jest ankieta). Manewry wojskowe i nieustanny huk armat sprawia wrażenie stanu zagrożenia. Mały lokalny mikroświat, który nie chce wiedzieć o innym świecie. Oczywiście nie należy traktować tego dosłownie, jako opowieści o Karsie sensu stricte. Bo choć leży przy granicy z Armenią i Gruzją, to Turcja nie toczy przecież żadnych wojen, ani nie ma zadawnionych urazów do sąsiadów (jeśli już to raczej Ormianie mają niezabliźnione rany) i nie rozważa żadnego problemu "otwarcia granic". Należy więc na to patrzeć jedynie jak na symbol mikroświata, odosobnionej żyjącej w harmonii społeczności.
Harmonię tę narusza przybysz z zewnątrz - Battal. Przybywa nie wiadomo skąd i na koniec również nie wiadomo gdzie ucieknie (przypominając tym samym bohatera "Salta" Konwickiego). Mieszkańcy przyjmują go życzliwie, bo uratował życie jednemu chłopcu. Wkrótce jednak orientują się, że wnosi on więcej złego niż dobrego. Battal nie jest zły, Battal jest jednak zupełnie inny. Nie kieruje się zasadami moralnymi, respektowanymi przez społeczność - nie pracuje, kradnie. Z drugiej strony stara się jednak pomagać, zarówno ciałem (ma moc uzdrawiania), jak i duchem (wygłaszając swoiste kazania). Do filozofii głoszonej przez Battala jeszcze wrócę, w tej chwili nie jest najistotniejsza. Najistotniejsze jest, że nie pasuje ona do sposobu życia tej lokalnej społeczności. W konsekwencji do świata harmonii wkrada się chaos. Nie sposób nie zauważyć, że mimo dobrych chęci działania Battala przynoszą więcej złego niż dobrego. W dobrej wierze daje młodemu mężczyźnie pieniądze, by uciekł. W konsekwencji ten zostaje złapany i oskarżony o kradzież i morderstwo mimo że ani jednego, ani drugiego nie popełnił. Podobnie kończą się dobre chęci w przypadku nauczycielki, której Battal oddaje swoją miłość. Oczywiście można powiedzieć, że to nie wina Battala, chciał dobrze, to świat nie był gotowy na to, co oferował. Ale z drugiej strony, czy istotnie? Nikogo nie można zbawić na siłę, jeśli nie jest na to gotowy. Nikogo nie można uszczęśliwić wbrew niemu. Jak widzimy, skutki zaburzenia harmonii są raczej tragiczne. Nic dziwnego, że Battal musi w końcu uciekać.
Bez wątpienia jednak Reha Erdem pragnie powiedzieć coś nie tylko o kosmosie lokalnym (i jego starciu z nieznanym), ale o kosmosie-wszechświecie, czyli o porządku natury. Mówi to oczywiście ustami Battala, który zresztą nazywa siebie czasem sam Kosmosem. Kim jest Battal? Mieszkańcom Karsu mówi, że przysłał go Bóg, ale jaki to właściwie Bóg go przysłał? W jego przemowach nie ma żadnych wątków religijnych. Jeśli już to jest to filozofia życia, natury, miłości. Jej sens jest z grubsza taki. Świat jest w harmonii. Ludzie i zwierzęta rodzą się i umierają, wszyscy tak samo. Ból i śmierć są nieszczęściem, ale nie da się ich uniknąć, bo są częścią porządku świata. Ludzie marnują swoje życie zamiast żyć i kochać.
Kosmos jest życiem i miłością. Battal sprawia wrażenie dzikusa, nie mieści się w naszych (i mieszkańców Karsu) standardach, bo śmieje się jak szalony, kocha wszystkich ludzi i zwierzęta, biega po drzewach. Na pewien sposób jest wręcz irytujący. Głosi filozofię radości życia. Niby to nic nowego oczywiście, ale przedstawione jest w sposób bardzo oryginalny. Dawno nie widziałem w kinie tak wyrazistej postaci jak Battal, od którego bije wręcz zwierzęca energia. Szczególnie intensywne są sceny z dziewczyną (Neptun), mieszkanką miasta, która jako jedyna Battala rozumie, i która porozumiewa się z nim dziwnym językiem, przypominającym wycie. Niestety ona jako jedyna jest gotowa przyjąć to, co Kosmos ma do zaoferowania. Dla reszty to co głosi i robi jest coraz bardziej wywrotowe. Ludzie nie chcą zmian.
Istotnym wątkiem w filmie jest kwestia uzdrowień. Battal / Kosmos ma moc uzdrawiania. Z czasem, gdy fama się roznosi, nie może się już uwolnić od chorych i kalek i musi przed nimi uciekać. Nie jest w stanie uzdrowić wszystkich, a poza tym nie to jest jego rolą. On chciał uzdrawiać dusze, a nie ciała. Nie sposób zresztą nie zauważyć, że działania Battala nie są w stanie naruszyć porządku wszechświata (kosmosu). Świat biegnie swoim torem i nawet Battal nie ma na to wpływu. Owszem wyrwał jednego chłopca z ramion śmierci, ale za to inny przez niego umarł. Bilans końcowy to dwóch uratowanych (chłopiec i mężczyzna chory na astmę) i dwóch (poniekąd przez Battala) zabitych (chłopiec-niemowa i nauczycielka). Rachunek w przyrodzie musi się zgadzać.
Pozostaje oczywiście pytanie, jakie jest przesłanie tego filmu. Szczerze powiedziawszy wolałbym na to pytanie nie odpowiadać, bo co nie napiszę, to zabrzmi nieco pretensjonalnie. A poza tym wątpię, by istniało coś takiego jak jedno przesłanie. Tym niemniej nie sądzę, żeby przesłaniem filmu było głoszenie na serio filozofii wypowiadanej przez Battala. Jeśli już, to myślę raczej, że film pokazuje jak bardzo sztuczny świat ludzie wykreowali. Świat będący całkowitym przeciwieństwem porządku natury - z konwenansami, granicami, wojną, kłamstwem, mechanicznym ubojem zwierząt. Oczywiście powrót do czystego zwierzęcego naturalizmu Kosmosu jest niemożliwy.
Może i "Kosmos" Erdema nie jest arcydziełem. Reżyser wrzucił chyba do niego za dużo i może sam nieco pogubił się w symbolice. Nie wiem, na pewno chciałbym obejrzeć to jeszcze raz, żeby uzyskać bardziej jednoznaczną odpowiedź. Ale i tak filmu będę bronić, bo jest wizją spójną, oryginalną, otwartą na wiele interpretacji i przepiękną wizualnie. Bardzo rzadko powstają takie dzieła.
Tekst opublikowany oryginalnie na blogu: http://doktor_pueblo.filmaster.pl/notka ... rpretacji/
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.