mój ulubiony film, oczywiście ze względu na ulubione ruiny
pamiętam jak po raz pierwszy przeszłam się tym wtedy jeszcze ukrytym pasażem przy ścianie i wzdłuż garaży obok synagogi, pamiętam jak usiadłam w ogródku Mleczarni i zachwycił mnie nastrój tego miejsca, jego szarość, przybrudzona brunatność, to miało dla mnie znaczenie, czułam w tym sens, powoli kadrowałam każdy centymetr muru, pełnego bruzd, dziur, do których można wyszeptać tajemnicę, pełnego roślin, które wyrastały z niego jak włosy delikatne i mocne jednocześnie, tęsknię za tamtym widokiem, już nie chodzę do Mleczarni, metaloplastyka w pasażu, lampy, odnowione, odrestaurowane budynki nie wzbudzają już żadnych uczuć, to koniec
dlatego to, co działo się z przestrzenią w filmie tak mi odpowiadało, wiem, że nie spodobał Wam się wywiad, jakiego Kiefer udzielił niemieckiemu dziennikarzowi, cała ta formuła siedzenia przy stole i tłumaczenia rzeczy oczywistych, ja jednak nie sądzę, żeby artysta nabijał się z dziennikarzyny, w tym fragmencie podobał mi się wyłożony przez niego pogląd o pamięci ciała, o tym, że sztukę odczytujemy za pomocą ciała o wiele częściej, bardziej niż za pomocą umysłu, że nasze ciała posiadają nieświadomość i tę nieświadomość uruchamiają w kontakcie ze sztuką, ciała - nie głowy, podobał mi się kawałek o nudzie, którą odczuwa się w dziecinnym pokoju, nuda jako stan, w którym wreszcie można w pełni zdać sobie sprawę z własnego bytu, zostać ze sobą, jako stan dziecięctwa, kiedy nic nie jest "pomyślane", i jeszcze piękno - pacynka, która pojawia się przede mną, za którą biegnę, świetna, naturalna scena, w którą wmieszały się dzieciaki
nieświadomość ciała - nuda - piękno pacynka
mogłabym zostać murarzem Kiefera