aszeffel napisał(a):fatalna, niech ją ktoś obroni
Film zaczyna się od sceny, w której Kurokawa brutalnie gwałci chińską dziewczynę. Ta scena wraca wielokrotnie w trakcie projekcji stopniowo rozbudowywana o urywane fragmenty. W pewnym momencie widz zdaje sobie sprawę, że atak porucznika na wroga był w rzeczywistości pogonią za chińską dziewczyną, a obrażenia wojenne odniesione są w pożarze domu, w który odbył się gwałt. Ten kontrast prawdy, bólu i cierpienia wobec propagandy, oficjalnych wersji i patriotycznych pieśni wbija w fotel.
Film przypomina trochę inne filmy o wojnie, chociaż nie wydaje się być tylko kolejnym głosem w tym temacie. Podobnie do innych filmów podkreśla udział w krwawej i bezsensownej wojnie jako patriotyczny obowiązek, za którym stoją tylko puste słowa. Brutalność żołnierzy wynika niekoniecznie tylko z sytuacji "warunków polowych", ale jest też skutkiem ich wcześniejszej brutalności w życiu cywilnym - to prości ludzie, u których łatwo wywołać instynkt niszczenia i zabijania. Dla nich istnieje tylko własne życie w roli bojownika uprawnionego do gwałtu i walki w imię jakiejś idei lub śmierć na polu walki ze świadomością, że niezależnie od okoliczności zostaną uznani za bohaterów. Pokazanie, że wojna może skończyć się okaleczeniem wydaje się być w tym aspekcie czymś nowym. Podobny motyw był już kiedyś przedstawiony w amerykańskim filmie "Johny got his gun" ("Johny poszedł na wojnę"), ale tam dotyczył tylko głównego bohatera i opiekującej się nim pielęgniarki. W obrazie Takamatsu widać okaleczenie psychiczne nie tylko Kurokawy i jego żony, ale właściwie całego społeczeństwa.
Zakończenie filmu informacjami statystycznymi o ofiarach drugiej wojny światowej nie jest niczym nowym. Prawdopodobnie miał zwiększyć siłę wymowy filmu. Niemniej w mojej opinii stanowi raczej kwiatek do kożucha, który nie upiększa, a bardziej ma znaczenie komercyjne
Thane napisał(a): Wakamatsu zrobił coś co zdarza się w kinie japońskim bardzo rzadko - dał władzę kobiecie. Mężczyzna będąc od niej całkowicie zależy musi się podporządkować.
nanae napisał(a):Thane napisał(a): Wakamatsu zrobił coś co zdarza się w kinie japońskim bardzo rzadko - dał władzę kobiecie. Mężczyzna będąc od niej całkowicie zależy musi się podporządkować.
Wiesz co, a gdzie on się jej podporządkowuje? Bo ja tam widziałam coś odwrotnego: ona była jemu podporządkowana. To było nieznośne, że miała tak głęboko wpojone poczucie obowiązku wobec męża, że kompletnie się nie liczyła jako osoba. Z miłości tego przecież nie robiła. Bunt się zdarzał (i to już na początku), ale w sumie to ona ciągle wracała do swojej starej roli. Pan Wakamatsu dał jej władzę, a ona z niej nie umiała skorzystać.
nanae napisał(a):Thane napisał(a): Wakamatsu zrobił coś co zdarza się w kinie japońskim bardzo rzadko - dał władzę kobiecie. Mężczyzna będąc od niej całkowicie zależy musi się podporządkować.
Wiesz co, a gdzie on się jej podporządkowuje? Bo ja tam widziałam coś odwrotnego: ona była jemu podporządkowana
nanae napisał(a):On był w takiej tragicznej sytuacji, że dziwnie brzmi to, że się podporządkował. A miał inne wyjście? Mógł co najwyżej zrobić groźną minę.
Ja myślę, że tam było bezwględne posłuszeństwo i strach.Thane napisał(a):Myślę, że jak to określasz "szału" między nimi nie było, jednak zdaje się że "coś" było, mimo tego że w przeszłości zachowywał się jak kat.
Powrót do 10. - Każdy ma swoje kino