25 lip 10, 16:13
Problem z nowymi filmami Benninga polega na tym, że one po prostu są takie same. O ile konwencja statycznych ujęć w "13 jeziorach" była przekonująca, nowatorska i inicjowała wśród moich znajomych żywą dyskusję na temat istoty nudy w kinie (bo pomimo spodziewanej nudy film był bardzo interesujący i wcale nie usypiał), o tyle powtarzanie jej bez końca zaczyna mnie irytować. Rozumiem, że pan uprawia swoistego rodzaju awangardę i że to jego styl, jednak uciążliwe dla mnie było oglądanie "Rzutu oka" (znów za mało materiału na film), a dzisiejszy "Ruhr" ze świetną i niespodziewaną częścią pierwszą puentował dymiący komin w części drugiej, który można było obserwować do zmroku. Osobiście zaczynam dochodzić do wniosku, że szkoda mi czasu na takie filmy. Oglądanie filmów samo w sobie jest jednak dość pasywne, a jeśli jeszcze tematyka jest nijaka, to naprawdę wolę spacer. Tyle, że z drugiej strony na pewno wolę dymiące kominy od szmir hollywoodzkich, żeby mnie ktoś źle nie zrozumiał.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."