2 sie 09, 8:54
01 sierpnia, scena letnia Teatru Lalek, lub jak kto woli okolice "Cafe", popołudnie około 16,00 większość uczestników spotkania z twórcami już na miejscu. w pobliżu stolików pod parasolami i schodów wiodących do "Cafe" przechadza się człowiek...z wysłużonymi reklamówkami w dłoniach wypchanymi czymś po brzegi, ubrany w ciepłą kurtkę (temp. otoczenia znacznie powyżej 26 st. na plusie), wykazuje zainteresowanie tym co się dzieje, być może na stałej trasie jego przestrzeni miejskiej. może szuka pustych puszek, może po prostu przyciągnął go widok gromadzących się ludzi, a może od początku festiwalu o różnych porach tam się pojawia i jego cykliczne wizyty były "niezgodne z oczekiwaniami". człowiek ten spokojnie, bez agresji zareagował na "interweniującego" mężczyznę z ochrony, który równie pokojowo, acz stanowczo poprosił pana o opuszczenie tej przestrzeni. oczywiście rozumiem zasady ochrony gości i uczestników festiwalu, drogocennego sprzętu, dbałości o wolność dyskusji i że ktoś porządku musi pilnować (pan z ochrony w obserwowanym przeze mnie zdarzeniu był na prawdę w porządku). wyproszony mężczyzna zrobił jeszcze rundę wokół ale już alejami parku znacznie oddalonymi od sceny letniej Teatru Lalek i poszedł sobie dalej. Taka sobie obserwacja...pytanie czy to przestrzeń festiwalowa wtargnęła w rytm i miejsce życia pewnego pana, osoby, która może w wyniku kondycji swojego zdrowia psychicznego a w konsekwencji życia, jakie prowadzi nigdy nie będzie oczekiwaną publicznością ENH, czy odwrotnie? widzowie zachwycają się filmową egzemplifikacją istnienia ludzkiego w salach kinowych, równie często, gdy opowieść jest o przedstawicielach marginalizowanych społecznie, a tu pod nosem życie właśnie się toczy. w realu, w przestrzeni festiwalowej taki człowiek jest postacią tła, które trzeba wymazać, ale jeśli zafunkcjonowałby jako dokumentalny obraz filmowy to ma szansę stać się "nieoczywistym hitem festiwalu"???