4 sie 09, 8:18
chyba jednak się z Tobą nie zgodzę, bo wtedy to byłby inny film, gdyby reżyser chciał zrobić inny film, to pewnie by go zrobił, jasne, że temat jest na tyle ciekawy, że "zwykły dokument" też oglądałoby się dobrze, ale ja tu daję reżyserowi fory, bo zakładam, że skoro spędził tam na Wschodzie trochę czasu, to czegoś się o nim dowiedział, czegoś się nauczył i że poszedł w swoim pomyśle nie tylko za tym, co ma w sobie, ale też za tym, co tam odkrył, że był na to otwarty
mnie taka a nie inna konstrukcja filmu wydała się logiczna ze względu na zakotwiczenie "wschodniości" w rytuale opowiadania historii, klasycznych jak Baśnie tysiąca i jednej nocy, które mają swój jasny początek, środek i spektakularną pointę, no i koniecznie, bezwzględnie mają narratora, który sprawuje pieczę nad rytuałem opowiadania, który jest instancją wyższą, jak szaman, a kiedy pomyślisz o niezwykłej wielowiekowej tradycji opowiadania historii we wschodnim malarstwie, umieszczenie w filmie Stasysa, opowiadającego obrazami rysowanymi na rulonie, jest nieuniknione
wydaje mi się, że ten film dużo mówił o ludziach, choć nie wprost, nie tak jakbyśmy oczekiwali, skojarzył mi się z książką "Nazywam się czerwień" Pamuka, także ze względu na strukturę, którą bardzo Wam polecam