panikazia napisał(a):ale to wicie sie rezysera co tego jaki gatunek filmowy reprezentuje jego dzielo....
no mialam poczucie jednak ze to jedno wielkie cwaniactwo bylo
sprzedaje swoj film jako dokument bo nie przedstawia soba wartosci fabularnych
To raczej nie reżyser kwalifikuje swoje dzieło do gatunków tylko krytycy. Reżyser chyba nigdzie nie twierdził, że to dokument.
panikazia napisał(a):a teraz musze sie tlumaczyc, jak zreszta po kazdej projekcji z tego ze to dokument nie jest
i sobie znalazlam wyjasnienie ze jestem ponad gatunkami i nie chce sie klasyfikowac
Ja miałem odwrotne wrażenie - zupełnie dała ciała publika domagająca się żeby reżyser opowiadał o tym prawdziwym zdarzeniu, mimo że to NIE BYŁ film o tamtym zdarzeniu, a jedynie obraz (tu akurat dobre określenie w tym przypadku) inspirowany faktami (konkretnie powieścią opartą na faktach).
Reżyser nigdzie nie twierdził, że robi film na faktach, a mimo to musiał się z tego bezsensownie tłumaczyć.
Dla mnie najważniejsze jest, że film do mnie trafił i skłonił do przemyśleń. Czy fakty te miały miejsce naprawdę, czy tylko w głowie pisarza / reżysera ma dla mnie w tym przypadku znaczenie minimalne.