OD LAT lubię te pokazy. W tym roku także się nie zawiodłem. Piętno na umyśle, mimo haniebnego spóźnienia (niemal godzina) było dla mnie wielkim przeżyciem: obserwowanie na żywo jak powstają dźwięki które słychać w filmie - bezcenne. W moim wypadku emocje porównywalne do koncertu rockowego. Klaskałem na stojąco. Chyba jako jedyny. Porwało mnie.
Przygody księcia Ahmeda z, jak zwykle, nastrojową ale też, kiedy trzeba, porywającą muzyką Geoffa Smitha, przyjemne, choć bez wielkich uniesień.
Z uniesieniami, i to tymi z najwyższej PÓŁKI, miałem za to do czynienia przy okazji Skarbu rodu Arne w wykonaniu Leszka Możdżera, basisty Larsa Danielssona i skrzypka Adama Bałdycha. Rzecz praktycznie nie do opisania, widziałem wręcz mdlejące kobiety i łkających mężów. Cudowny, energetyczny, mistrzowski... i dalej długo w tym stylu.