cytat z GW - Paweł T. Felis " (...) Miłośniczką natury jest też bohaterka pokazanej w niedzielę na zamknięcie belgijsko-francuskiej "Serafiny" Martina Provosta (sześć Cezarów) - pracuje jako służąca, a w wolnych chwilach patrzy na drzewa lub nago kąpie się w rzece. I maluje, przede wszystkim owoce i kwiaty. To rozdwojenie ma jednak zaskakującą puentę - gdy Serafina zyska sławę jako malarka prymitywistka, zostanie uznana za szaloną. (...)"
http://wyborcza.pl/1,75475,6886093,500_filmow__w_tym_pare_swietnych.html
mam wrażenie, że nie oglądaliśmy tego samego filmu, ale cóż nie jestem krytykiem filmowym i z całą pewnością inaczej odbieram ten obraz. tytułowej bohaterki nikt nie uznał za szaloną, bo akurat traf chciał, że jej twórczość (kobiety z ludu bez przygotowania artystycznego) zyskała uznanie, lecz jak pokazuje wg mnie reżyser, to pewien proces rozwoju / postępowania choroby psychicznej, pomimo niezwykłej wrażliwości na otaczający świat: scena wizyty dwóch zakonnic w "domu" Seraphine; matka przełożona pyta czy u naszej bohaterki wszystko w porządku, na jej odpowiedź że oczywiście tak, pyta ponownie czy na pewno "tu" wszystko w porządku stukając dłonią w swoją głowę. w kolejnych scenach widać raczej, że jej postać przez pracodawców i innych mieszkańców Senlis jest marginalizowana - doznaje od ludzi raczej więcej przykrości niż dobroci, bo żyje w swoim świecie, do którego raczej nikogo nie zaprasza. przeżyła czas wojny nie ruszając się z miejsca; w wielkim skupieniu na swoim malowaniu, raczej mniej koncentrując się na samym życiu /proza typu jedzenie, ubranie, ciepło, itp./ - generalnie Pan Bóg raczy wiedzieć jak ona ten czas przeżyła. pod wpływem głosu anioła przemalowuje w kościele rzeźbę Matki Bożej na różowo i ten tekst "jestem już gotowa" (zresztą te anielskie głosy, które słyszy są przywoływane w filmie kilkakrotnie) , każe sobie uszyć przepiękną suknię na miarę - ale czemu ślubną? elementem spustowym dla takiego stanu psychicznego, który doprowadza do jej zamknięcia, myślę że jest fakt diametralnej poprawy jej sytuacji materialnej, jaką daje sprzedaż kilku prac oraz wspaniała wizja wystawy w Paryżu, która z różnych względów nie dochodzi przy jej świadomym udziale do skutków - sposób w jaki nie przyjmuje tego do wiadomości i całkowicie zamyka się w swoim świecie wewnętrznym. całość paradoksu chyba polega na tym, że gdy świat odkrył/uznał geniusz tej osoby, ona już nie potrafiła funkcjonować w nim, nie mogła w pełni doświadczyć szacunku do siebie jako osoby i artysty.
Dyrektor ENH przed projekcją powiedział, że to jeden z nielicznych na tym festiwalu tak pogodny, pełen optymizmu, wzruszenia i ciepła obraz (to nie jest cytat a zapamiętana przez mnie wypowiedź). i tu znów muszę przyznać, że chyba oglądałam inny film, szczególnie w kontekście scen końcowych w zakładzie opieki nad osobami psychicznie chorymi. widziałam w 9 edycji enh filmy, które bardziej pasują do klucza "pogodny, pełen optymizmu, ciepły". jakkolwiek nie można odebrać "Seraphine" wzruszenia i głębokiego humanizmu. to co mogę śmiało uznać za źródło optymizmu i wiarę w człowieka wyraża się w postawie Wilhelma Uhde, który nie nadużył zaufania, jakim bezgranicznie obdarzyła go bohaterka i widząc w swej podopiecznej człowieka, a nie źródło dochodu, starał się zapewnić jej godne życie w miejscu, gdzie się ono dopełniło.
film "Seraphine" - jak dla mnie oklaski na stojąco, również dla Pani Yolande Moreau