Na pewno jesteście już po pierwszym podejściu do ułożenia sobie festiwalowego programu (w sumie to ciekawe, ile ich jest, tych podejść). Dla mnie to jest zawsze lekka trauma. Dyskutowaliśmy tutaj już nie raz na temat kryteriów wyboru, a jednak – po moim własnym pierwszym podejściu - przyszła mi do głowy taka kategoria: „hity nieoczywiste”.
To coś mało spektakularnego, marginalnego, nieznanego, osobistego, zaskakującego, jakby poza hierarchią. No bo jak przeczytałam dzisiaj na blogu Jennifer Reeves o jej ośmiominutowym filmie, o którym myślała przez ponad 10 lat i uznała w sumie za najważniejszy, bo właśnie najbardziej osobisty, to pomyślałam, że „Trains are for Dreaming” miałby szansę stać się właśnie takim nieoczywistym hitem, może nawet dla wielu z nas, a bardzo łatwo go przegapić, jak mógłby konkurować z tymi wszystkimi oczywistymi tegorocznymi hitami, od których gęsto w programie. Mam podobne wrażenie, kiedy myślę o jeszcze dwóch jej filmach: „He Walked Away” i „Shadows Choose Their Horrors”.
Przyznam, że bardzo lubię tę kategorię. Wiem, że przed festiwalem to trochę jak wróżenie z fusów, ale może mielibyście pomysł na jakieś (swoje) „nieoczywiste hity” tegoroczne? Chętnie zastanowię się nad wpisaniem ich do swojego programu. Jak nie teraz, to w trakcie.