ola690 napisał(a):Filmy troche na jedno kopyto, nic w tym roku mnie nie poraziło. Pomino tylku seansów miałam problem z wyborem filmu... Era poszła w ilośc filmow a nie w jakość.
Następnym razem zamiast festiwalu proponuję zabawę z gniazdkiem 220v, porażenie gwarantowane. Nie rozumiem "pomino tyłku" - możesz sprecyzować o co Ci chodzi?
jersey napisał(a):Ja bym chciał żeby to była prawda i ten festiwal był elitarny... Niestety coraz więcej laików z ulicy czyli wrocławian, którzy mało co z tego wszystkiego rozumieją... I chcieliby piknikować w kinie przy lekkim repertuarze...
Musisz zrozumieć, nie każdy jest takim elitarnym koneserem i znawcą jak Ty. Obniż nam wymagania chociaż odrobinkę. Przy okazji - jak rozpoznajesz laika? Chciałbym wiedzieć czy nie wpadłem do Twojej szufladki z napisem "laik". Rozumiem, że jako wrocławianin bez karnetu na szyi jestem "laikiem z ulicy"?
qwert napisał(a):To fakt, że sporo uczestników festiwalu idzie tam chyba tylko dlatego, żeby się lansować. Nie rozumiem po co udawać intelektualistę, jak się nim nie jest. Wygląda to co najmniej śmiesznie.
Ja, szczerze mówiąc, nie wpadłbym na to, że można się lansować obecnością w kinie, zwłaszcza na filmie, którego się nie czuje (czy nie rozumie). Obawiam się, że w przypadku ludzi zarzucających innym lansowanie się zachodzi prosty mechanizm projekcji (psychologicznej, nie kinowej). Dodając do tego posty pisane bez zachowania podstawowych zasad ortografii, często na poziomie gimnazjum, ciągłe pretensje do innych, dowartościowywanie się za wszelką cenę - wychodzi nam jaki mają ze sobą problem.
qwert napisał(a):A często się zdarzało na tym festiwalu, że co niektórzy musieli zwracać na siebie uwagę za wszelką cenę, chociażby idiotycznymi komentarzami, które musiało słyszeć pół sali czy też kolejki przed nią.
Dokładnie! A ci, którzy zwracają na swoją osobę za wszelką cenę uwagę megalomańskimi komentarzami na forum festiwalu, które musi czytać pół internetu?
eastern napisał(a):Owszem, nie mam prawa, ale wydaje mi sie, z ejezeli ktos wydaje nie male pieniadze na festiwal filmowy, ktory slynie ze swej "trudnosci" i "elitarnosci", to chyba w jakims celu, np. jest swego rodzaju pasjonatem (niekoniecznie wyksztalconym w tym kierunku), poniewaz jak kogos film nie kreci, to moglby swobodnie te dzikie pieniadze przeznaczyc na cos innego.
Rozumiem, że zarzucacie innym nieznajomość kina, twierdząc, że macie monopol na wykładnię każdego filmu, ale zaglądanie do kieszeni i sprawdzanie kto na co wydaje swoje pieniądze to już chyba przesada...
pzdr
m