Zwykli ludzie Roberta Redforda

Co zobaczyłeś? Co polecasz? Co odradzasz? Dyskusje o filmach.
tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 27 lut 10, 11:43

wks napisał(a):Ordinary People (Zwykli ludzie) - amerykański film z 1980 roku, debiut reżyserski Roberta Redforda, zdobywca m.in. 4 Oskarów i 5 Złotych Globów - premiera w Ale Kino 06 marca 2010 o 20.10


Widziałem, mam nawet nagrany na VHS-ie. Ten film pokonał międz innymi film Polanskiego Tess, który uważam za bardzo ważny i piękny film. Tym bardziej zaskakujące jest, że Akademia doceniła tak subtelny i skromy, a jednocześnie bardzo mądry i na swój sposób odważny film. Już nie mówiąc o tym, że nominowany był w tym roku Wściekły Byk.

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 6 mar 10, 22:22

po obejrzeniu "Zwykłych ludzi" poczułam wyjątkowo mocne pragnienie wizyty u psychiatry

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 7 mar 10, 16:48

zawsze tak impulsywnie reagujesz ?

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 7 mar 10, 18:10

tak

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 7 mar 10, 18:15

to było ciekawe, bo rok 80, czyli chyba jeszcze przed tym psychoanalitycznym szaleństwem, które potem opanowało Amerykę, wizyty u psychoanalityka były jeszcze powodem do wstydu, trafiały do niego raczej ofiary wielkich traum, a nie ofiary życia po prostu, no i oczyszczanie było zdecydowanie bardziej... skokowe, a może to na potrzeby scenariusza, fajnie byłoby się tak oczyścić

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 7 mar 10, 19:11

A ja myślę, że ten film jest "większy" od jakichkolwiek mód na psychoanalizę itp. Nie sądzę żeby główny bohater wyrwał się z okowów przeszłości, będzie pewnie ponosił konsekwencje do końca. Bardzo gorzki film, ale nie znam drugiego który równie prawdziwie i wyczerpująco opowiadałby o kryzysie psychicznym.

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 7 mar 10, 20:18

w głowie takiego młodego chłopaka wszystko wybucha intensywniej, gwałtowniej, ale też nie ma takiego skostnienia, wszystko jest bardziej elastyczne, gotowe do zmian, szybciej, lepiej się zasklepia, więc nie byłabym pesymistką :) najtragiczniejszą postacią okazała się w końcu matka, ale tę postać Redford niestety położył, strasznie to wyszło schematycznie, nie podobały mi się retrospekcje, pokazujące jej stosunek do męża, czy synów sprzed wypadku, to było dosyć naiwne, także w sposobie obrazowania - te rozwiane długie włosy etc symbolizujące naturalność w zestawieniu ze scenami, w których przypominała jakiegoś - dziś byśmy powiedzieli - cyborga (było nawet takie ujęcie, kiedy stoi w sklepie obok manekinów i wygląda identycznie), łopatologia, czuło się, że ta postać jest jedynie jakimś emblematem, że jest papierowa, albo reżyser nie ma ochoty jej dotykać, ciekawe dlaczego

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 8 mar 10, 10:08

jakoś bałam się tematu w tym filmie i nie obejrzałam .Moze w innym czasie...

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 8 mar 10, 19:08

aszeffel napisał(a):w głowie takiego młodego chłopaka wszystko wybucha intensywniej, gwałtowniej, ale też nie ma takiego skostnienia, wszystko jest bardziej elastyczne, gotowe do zmian, szybciej, lepiej się zasklepia, więc nie byłabym pesymistką :)


inaczej to odbieram, według mnie nie chodzi tutaj o jakieś emocję, które są zmienne, lecz o traumę, o jakieś zaprogramowanie, z którego nie można się wyzwolić, w danym momecnie "wybucha" w sposób nieuchronny to co było budowane latami; film opowiada o tym przełomowym momencie - teraz trzebaby nadludzkiej mocy żeby wyrwać z okowów przeznaczenia tego chłopaka - on już jest ukształtowany, i to ukształtowany wadliwie. szpital pozwala mu nie umrzeć, ale nie zmienia go, przynosi kolejne ciosy, które dodatkowo będą go obciążać. a matka cóż, nie odchodzi z dnia na dzień, odchodzi za późno, ale w scenie odejścia jest to ostateczne zrozumienie bez zbędnych wyjaśnień między nią, a mężem. ona wie, że się nie zmieni, być może próbowała, więc nawet się nie kłócą. bo rozumieją się bez słów. wiedzą co jedno myśli o drugim.

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 9 mar 10, 13:37

Ja też pisałam o traumie, trauma wiąże się z emocjami, sytuacja chłopaka wydaje mi się przyszłościowa właśnie z tego powodu, że on zaczyna „pracę z emocjami”, że zaczyna tę całą sytuację racjonalizować, na tym przecież polega psychoanalityczna terapia, że z pomocą lekarza próbujemy zrozumieć własne reakcje, odkryć ich mechanizmy, żeby wciąż nie popełniać tych samych błędów, dowiedzieć się, co nami kieruje, dlaczego wchodzimy w takie a nie inne relacje z innymi ludźmi, po to wracamy do przeszłości, analizujemy swoje życie, on już nie ucieka, ale się z tym mierzy i nawet jeżeli wina pozostanie w nim na zawsze, to ta praca pozwoli mu normalnie żyć, ten film mówi o kryzysie jako szansie, każdy z członków rodziny -paradoksalnie, bo wiąże się ze śmiercią jednego z nich- tę szansę od losu dostaje i korzysta z niej, bądź nie, trauma bywa zarzewiem dobrych zmian, traumą jest wypadek, który demaskuje, pogłębia, uwypukla problemy wcześniej ukryte.

Ale chyba bardziej niż przebieg fabuły interesowałaby mnie dzisiaj odpowiedź na pytanie, dlaczego ten film był ważny wtedy, bo teraz już chyba nie jest, uważam, że się zestarzał. Kryzys rodziny nuklearnej, jakieś przewartościowanie, rozwijający się ruch feministyczny, zmiana modelu męskości i genderowych ról, przypominam, że rok wcześniej kilka Oscarów dostała „Sprawa Kramerów” (1979). Może to było oswajanie społecznych lęków, konstatacja, że życie w bezpiecznej, choć ciasnej klatce konwenansów i jednoznacznych ról odchodzi.

Mnie ten film przypomniał, że wciąż głupio odkładam konfrontację z różnymi swoimi zmorami, mimo że przeszkadzają mi lepiej żyć.


Powrót do O filmach na dużym i małym ekranie