9 mar 10, 13:37
Ja też pisałam o traumie, trauma wiąże się z emocjami, sytuacja chłopaka wydaje mi się przyszłościowa właśnie z tego powodu, że on zaczyna „pracę z emocjami”, że zaczyna tę całą sytuację racjonalizować, na tym przecież polega psychoanalityczna terapia, że z pomocą lekarza próbujemy zrozumieć własne reakcje, odkryć ich mechanizmy, żeby wciąż nie popełniać tych samych błędów, dowiedzieć się, co nami kieruje, dlaczego wchodzimy w takie a nie inne relacje z innymi ludźmi, po to wracamy do przeszłości, analizujemy swoje życie, on już nie ucieka, ale się z tym mierzy i nawet jeżeli wina pozostanie w nim na zawsze, to ta praca pozwoli mu normalnie żyć, ten film mówi o kryzysie jako szansie, każdy z członków rodziny -paradoksalnie, bo wiąże się ze śmiercią jednego z nich- tę szansę od losu dostaje i korzysta z niej, bądź nie, trauma bywa zarzewiem dobrych zmian, traumą jest wypadek, który demaskuje, pogłębia, uwypukla problemy wcześniej ukryte.
Ale chyba bardziej niż przebieg fabuły interesowałaby mnie dzisiaj odpowiedź na pytanie, dlaczego ten film był ważny wtedy, bo teraz już chyba nie jest, uważam, że się zestarzał. Kryzys rodziny nuklearnej, jakieś przewartościowanie, rozwijający się ruch feministyczny, zmiana modelu męskości i genderowych ról, przypominam, że rok wcześniej kilka Oscarów dostała „Sprawa Kramerów” (1979). Może to było oswajanie społecznych lęków, konstatacja, że życie w bezpiecznej, choć ciasnej klatce konwenansów i jednoznacznych ról odchodzi.
Mnie ten film przypomniał, że wciąż głupio odkładam konfrontację z różnymi swoimi zmorami, mimo że przeszkadzają mi lepiej żyć.