Wróciłem już z Berlina. Byłem tam 4 i pół dnia, zobaczyłem 21 tytułów. Żaden nie powalił mnie na kolana, ale obejrzałem kilka bardzo dobrych filmów. Oglądałem głównie te z sekcji "Forum". Nie widziałem żadnego filmu konkursowego bo pokazy z angielskimi napisami dostępne były tylko dla prasy.
Filmy, które zapamiętałem najbardziej, wydały mi się naciekawsze:
- Pine flat, reż. Sharon Lockhart - kino o estetyce podobnej do tej z filmów Jamesa Benninga ("Ten skies", "13 Lakes"). Statyczne, 10-cio minutowe ujęcia przedstawiające dzieci w różnych pejzażach. Film miał dwie części, oddzielone dziesięciominutową przerwą, w której znudzeni widzowie mogli spokojnie opuścić salę. W pierwszej część głównym boheterem ujęć były dzieci, to one były na pierwszym planie, w drugiej bardziej uwydatniony był krajobraz wokół nich. Niektóre sceny były przepiękne, np. dwie dziewczynki bawiące się na huśtawce zawieszonej na gałęzi starego, ogromnego drzewa. Film był swego rodzaju kontemplacją, medytacją, obcowanie z nim można porównać do oglądania wystawy malarstwa lub zdjęć. Zresztą pokazom tego filmu towarzyszyła wystawa zdjęć dzieci w jednej z galerii. Film powstawał bardzo długo, ok. 3 lata i pewnie to sprawia, że czuć miłą, intymną i swobodną atmosferę, która towarzysła zdjęciom. Dzięki temu jako widz miałem szansę być kimś więcej niż tylko obserwatorem przedstawionego świata, ale także przenieść się do niego duchem. Piękne kino w sam raz na Nowe Horyzonty.
- 4:30, reż. Royston Tan - Spokojny, wolny film o trudnej relacji ojca opuszczonego przez żonę i jego syna. Niekiedy przypominał mi filmy Tsai Ming Lianga, szczególnie jeśli chodzi o poczucie humoru. Można się przyczepić do może zbyt nostalgicznej roli ojca, ale ja to wybaczam. Za to chłopak, który gra główną rolę (syna) jest znakomity.
- Shisso, reż. Sabu - smutna opowieść o dorastaniu dzieci w świecie pozbawionym uczuć, nasyconym śmiercią i przemocą. Nie jest to film bez wad, np. przeszkadzała mi wyjątkowo patetycznie zbudowana postać księdza. Jednak ma tak niesamowitą atmosferę, tak mistyczną, magiczną, że zostałem całkowicie przez nią pochłonięty.
Z filmów bardzo dobrych, które zapamiętam na pewno, wymieniłbym:
- Another morning, reż. Sobhi Digar - Irański film o mężczyźnie, który zostaje wdowcem i próbuje odnaleźć się w codzienności bez żony. Jest wyłączony, zagubiony, szuka ucieczki od swych uczuć, przez cały film nie wypowiada ani jednego słowa. Dla mnie bardzo interesujące studium psychiki osamotnionego człowieka.
- Container, reż. Lukas Moodyson - kolejny nowatorki, odkrywczy mocny film tego reżysera. Moodyson kontynuje drogę rozpoczętą "Dziurą w sercu" w twórczość poza ramy klasycznego kina. "Container" jest rodzajem eksperymentu - monologiem transwestyty, czasem bardzo osobistym, czasem bełkotliwym, zilustrowanym brudnymi, paradokumentalnymi zdjęciami. Wciągnął mnie i poruszył. Podejrzewam, że film trafi do Wrocławia.
- 27 years later, rez. James Benning - jest to remake filmu Benninga zrobionego przed 27 laty. Ówczesna wersja filmu również została pokazana. Był to film o małym rodzinnym miasteczku reżysera, zrealizowany przy pomocy kilkudziesięciu parominutowych ujęć z nieruchomej kamery. Nowa wersja została zrealizowana z tymi samym aktorami, w tych samych miejscach, użyto dokładnie tej samej ścieżki dźwiękowej (oglądamy nowe obrazy do starych dźwięków). Aplauz publiczności wywołała amerykańska flaga powiewająca na wietrze, w pierwszej wersji - nowiutka i dumna, w drugiej - postrzępiona i brudna. Dla mnie było to bardzo ciekawa przypowieść o przemijaniu i wspomnieniach. Pomysł na zachowanie starej ścieżki dźwiękowej jest dla mnie piękną metaforą jak pamięć związana ze światem wokół nas gra w nim i dziś.
Ciekawy był też dokument
Congo river, reż. Thierry Michel. Przedstawia on tragiczny obraz Afryki od ujścia do źródeł rzeki Kongo. Bardzo poruszający film, przestawiający fakty, o których najchętniej bym zapomniał, by się nimi nie dręczyć.
Znakomicie za to bawiłem się na
The great match, reż. Gerardo Olivares. Film rozgrywa się w trzech miejsach na Ziemi: na stepach Mongolii, piaskach Sahary i w dżungli Amazonii. Opowiada jak tambylcy stają na głowie, by obejrzeć finał mistrzostw świata w piłce nożnej (Brazylia - Niemcy). W filmie grają amatorzy, ale reżyser świetnie ich poprowadził. Powstała błyskotliwa, inteligenta, miejscami nawet polityczna komedia o ludzkiej potrzebie rozrywki.
Widziałem jeszcze pare ciekawych tytułów, ale te powyższe chciałem wymienić przede wszystkim.
Festiwal w Berlinie to interesujące przeżycie. Jest to wielki biznes, zbierający dziennikarzy i pracowników branży filmowej z całego świata. Zwykły widz (taki jak ja) jest jakby na drugim planie. Panuje dość serdeczna atmosfera, ale na pewno nie taka jak na ENH. Bardzo wartościowe są spotkania z twórcami, którzy obecni są na prawie każdym pokazie.
10. Festiwal Filmowy Pięć Smaków / listopad 2016 / piecsmakow.pl