13. Millenium Docs Against Gravity Film Festival

Festiwale, przeglądy, retrospektywy. Zapowiedzi. Wasze wrażenia.
Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 14 mar 16, 9:52

Jest już nowa strona kolejnej edycji Docs Against Gravity, jeszcze bardziej przystosowana do smartfonów (czytaj - jeszcze mniej do czegokolwiek innego) i jeszcze mniej ergonomiczna od poprzedniej (choć może w ostatecznej wersji będzie się dało po tym poruszać w skończonym czasie):
http://docsag.pl/pl/
A na co jest grane 24 informacja o filmach, które mają się pojawić w programie (której próżno szukać na stronie):
http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/ ... jleps.html
Ciekawe, co z tego trafi do Wrocławia. Osobiście bardzo czekam na Homo Sapiens oraz Mariupol, ale to pewnie tylko w Wawie, bo to w końcu tzw. "dokumenty artystyczne", a te we Wrocławiu zwykle można policzyć na palcach jednej ręki.

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 14 mar 16, 11:36

O, nazwa sponsora wskoczyła od tego roku do nazwy festiwalu.

Wstępne zapowiedzi są bardzo interesujące. Najbardziej czekam na nowy film Heleny Třeštíkovej Mallory. Skoro jest w Konkursie Głównym, to zapewne będzie i we Wrocławiu. Z tego samego powodu myślę, że będą u nas oba wymienione przez Ciebie tytuły :)

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 14 mar 16, 11:42

Niestety, z tego, co pamiętam, w zeszłym roku tak nie było, tzn. nie wszystkie filmy z konkursu głównego były we Wrocławiu, tudzież (naturalnie) nie wszystkie rywalizowały o nagrodę we Wrocławiu przyznawaną (której nazwy nie pomnę).

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 14 mar 16, 11:51

To się nazywało Grand Prix Dolnego Śląska.

Chciałem zaprzeczyć Twojej tezie, ale chwilowo nie mogę. Muszę odkopać materiały papierowe, bo na nowej stronie festiwalu nie ma czegoś tak zbędnego jak archiwum.

Avatar użytkownika
m4ro
 
Posty: 581
Na forum od:
27 lip 10, 0:33

Post 14 mar 16, 17:16

Grzes napisał(a):jeszcze bardziej przystosowana do smartfonów (czytaj - jeszcze mniej do czegokolwiek innego)

A myśłałem, że to tylko ja jeszcze do przeglądania internetu używam komputera :D.

Najbardziej na stronie spodobało mi się:
14th Marzec 2016


To jakiś język młodzieżowy, czy po prostu ta strona była robiona z szablonu, w kreatorze, w 5 min przez kogoś kto nigdy nie używał komputera? ;)
Wszystko, co się wydarzyło, zostało sfilmowane. A jeśli zostało sfilmowane, znaczy, że to prawda.

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 15 mar 16, 16:15

Sprawdziłem :)

W Konkursie Głównym w roku 2015 pokazano 13 tytułów:

Citizenfour, reż. Laura Poitras (2014),
Matki, reż. Joonas Berghäll (2015),
Nadejdą lepsze czasy, reż. Hanna Polak (2014),
O mężczyznach i wojnie, reż. Laurent Bécue-Renard (2014),
O tych, którzy płoną, reż. Morgan Knibbe (2014),
Perłowy guzik, reż. Patricio Guzmán (2015),
Powyżej / poniżej, reż. Nicolas Steiner (2015),
Scena ciszy, reż. Joshua Oppenheimer (2014),
Sól Ziemi, reż. Wim Wenders i Juliano Ribeiro Salgado (2014),
W piwnicy, reż. Ulrich Seidl (2014),
Wizyta, reż. Michael Madsen (2015),
Zakazane głosy, reż. Mor Loushy (2015),
Zawsze razem. Czeskie flamenco, reż. Eva Tomanová (2014).

Cały ten zestaw wyświetlono i we Wrocławiu.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 15 mar 16, 23:19

Skoro tak twierdzisz... W takim razie należy liczyć na to, że w tym roku będzie podobnie.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 21 mar 16, 10:11

Jeśli wejdzie się na stronę festiwalu i wybierze miasto, można zobaczyć strony z dodanymi jak dotąd filmami A-Z:
http://docsag.pl/pl/filmy/?dist=warszawa
http://docsag.pl/pl/filmy/?dist=wroc%C5%82aw
Jak nietrudno zauważyć, jak dotąd wygląda to tak, jakbym to ja miał rację (a wolałbym nie mieć).

A dla osób zainteresowanych filmami, które mają się pojawić na festiwalu, dobrym źródłem jest też kanał Against Gravity na youtube:
https://www.youtube.com/channel/UCLywGt ... pceE6pYPFg

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 21 mar 16, 10:57

Ale do festiwalu jeszcze prawie dwa miesiące. Chyba nie przypuszczasz, że na siedmiu ujawnionych dotychczas wrocławskich tytułach się zakończy? :wink:

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 21 mar 16, 11:03

Oczywiście, że nie przypuszczam. W zeszłym roku też filmy dodawano stopniowo, ale te, które nie były dodane do edycji wrocławskiej w momencie dodania do warszawskiej, nie pojawiały się w niej już później. To wyłącznie o to chodzi - wśród filmów anonsowanych dla Warszawy jest kilka, o których zapowiadano, że mają startować w konkursie, które jednak nie są aktualnie uwzględnione w programie wrocławskim. Obawiam się, że tak już zostanie.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 29 mar 16, 11:40

Wychodzi na to, że moje obawy rzeczywiście okazały się przedwczesne. Napisałem do nich i dziś dostałem informację, że Homo sapiens we wrocławskim programie też ma się pojawić. Na stronie z filmami dla wrocławskiej edycji jest też już Mallory, na którego czeka Jarosz. Są również, pokazywane w Rotterdamie, Ścieżki duszy Zhanga Yanga, czyli fabularyzowany zapis rocznej pieszej pielgrzymki do Lhasy, i to jest, jak sądzę, bodaj pierwszy film z nowej sekcji poświęconej filmom z pogranicza fabuły i dokumentu.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 3 kwi 16, 10:29

Jest też Behemot Zhao Lianga, i cała kupa filmów, o których wcześniej nie słyszałem, a zapowiadają się bardzo interesująco. Wszystko wskazuje na to, że silną reprezentację będą miały dokumenty śmiało wychodzące poza typową formułę publicystyczną lub edukacyjną, także te eksperymentujące z formą. Zdaje się, że nie tylko moje obawy były na wyrost, ale wręcz program w tym roku będzie zdecydowanie najlepszy z dotychczasowych wrocławskich edycji. Nie mogę się już doczekać.

Za to w zestawie dla Warszawy (i na razie tylko dla niej) pojawiła się Akademia muz Guerrina (zapewne pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników W mieście Sylwii).

worren
 
Posty: 200
Na forum od:
15 sty 11, 11:47

Post 6 kwi 16, 16:24

Grzes napisał(a):Za to w zestawie dla Warszawy (i na razie tylko dla niej) pojawiła się Akademia muz Guerrina (zapewne pozycja obowiązkowa dla wszystkich miłośników W mieście Sylwii).


Miłośnicy W mieście Sylwii mogą się srogo rozczarować, bo Akademia muz jest zupełnym przeciwieństwem tamtego tytułu i gadają w nim jak nakręceni. Przynajmniej ja się strasznie zawiodłem na tym tytule, o czym wspominałem już w innym wątku..

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 29 kwi 16, 12:22

Jest już kalendarium projekcji na stronie festiwalu, przynajmniej dla Warszawy i Wrocławia (i tym razem muszę twórców strony pochwalić - jest to zrobione bardzo czytelnie).

Avatar użytkownika
m4ro
 
Posty: 581
Na forum od:
27 lip 10, 0:33

Post 29 kwi 16, 19:49

Grzes napisał(a):Jest już kalendarium projekcji na stronie festiwalu, przynajmniej dla Warszawy i Wrocławia (i tym razem muszę twórców strony pochwalić - jest to zrobione bardzo czytelnie).

O, chyba pierwszy raz nie ma żadnego filmu w Polonii :P. Co za ulga:)

Kalendarium projekcji może i jest zrobione czytelnie, ale to nie ułatwia ułożenia sobie programu (chyba że czegoś nie zauważyłem? trzeba się zalogować? jest jakiś system metek?), bo przy opisie filmu nie ma podanych dat i godzin pokazów. Powiedzmy, że już wybrałem filmy i co dalej? Teraz trzeba wejść w kalendarz i szukać każdego filmu z osobna kiedy są jego pokazy?
Wszystko, co się wydarzyło, zostało sfilmowane. A jeśli zostało sfilmowane, znaczy, że to prawda.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 29 kwi 16, 21:31

m4ro napisał(a):O, chyba pierwszy raz nie ma żadnego filmu w Polonii :P. Co za ulga:)

Nie no, w zeszłym roku też nie było z tego, co pamiętam.

i dalej napisał(a):Kalendarium projekcji może i jest zrobione czytelnie, ale to nie ułatwia ułożenia sobie programu (chyba że czegoś nie zauważyłem? trzeba się zalogować? jest jakiś system metek?), bo przy opisie filmu nie ma podanych dat i godzin pokazów. Powiedzmy, że już wybrałem filmy i co dalej? Teraz trzeba wejść w kalendarz i szukać każdego filmu z osobna kiedy są jego pokazy?

Też ten brak na stronach z opisami filmów zauważyłem, co nie przeszkodziło mi w ułożeniu już swojego programu. I muszę przyznać, że mimo bogactwa tegorocznej edycji udało mi się umieścić w nim prawie wszystko, co chciałem, także ładnie to jest wszystko poukładane.

EDIT: A, jeszcze jedna rzecz, na którą zwróciłem uwagę, układając własny program, a która mi się nie podobała. W przypadku wydarzeń specjalnych typu film+dyskusja są one w harmonogramie projekcji opisane właśnie jako "wydarzenie specjalne itd." - żeby dojść do tego, jaki film na to wydarzenie się (między innymi) składa, trzeba co najmniej wczytać się w to, co tam jest napisane, a czasem wręcz kliknąć na seans, żeby otworzyć jego opis.

Avatar użytkownika
m4ro
 
Posty: 581
Na forum od:
27 lip 10, 0:33

Post 1 maja 16, 15:52

Już dodali daty projekcji do opisów filmów :)
Wszystko, co się wydarzyło, zostało sfilmowane. A jeśli zostało sfilmowane, znaczy, że to prawda.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 1 maja 16, 20:56

Ale w przypadku wydarzeń specjalnych, na które składa się projekcja filmu oraz coś jeszcze (zwykle dyskusja) dat dodanych do opisów nie ma.

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 2 maja 16, 10:23

Grzes napisał(a):
m4ro napisał(a):O, chyba pierwszy raz nie ma żadnego filmu w Polonii :P. Co za ulga:)

Nie no, w zeszłym roku też nie było z tego, co pamiętam.


Potwierdzam. Już rok temu oszczędzono nam Polonii :)

Program rzeczywiście jest zrobiony czytelnie, ale co to za dziwactwo, że gdy klikam tytuł filmu w rozpisce danego dnia, nie przenosi mnie - jak by się można było spodziewać - do opisu, tylko pojawia się okienko logowania? Po cholerę mam się tam logować, skoro interesuje mnie tylko, co to ten dany film jest??? :shock:
No chyba że opis pojawia się PO zalogowaniu, ale po co tak utrudniać? Celem jest nabijanie sobie liczby użytkowników strony?
Tak, wiem, że opisy mogę znaleźć gdzie indziej, niemniej utrudnia to bardzo nawigację.

EDIT: Już wiem, do opisu przenosi mnie, gdy kliknę tytuł filmu (i wyłącznie to), a po zalogowaniu mogę... dodać wydarzenie do ulubionych. Znaczy się coś na kształt systemu metek.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 5 maja 16, 14:16

Dziwią mnie nawet częściowo pozytywne opinie na temat strony z programem. Z mojego punktu widzenia to jest wręcz niewiarygodnie spieprzone. Dodawanie metek ("ulubione") jest możliwe wyłącznie z poziomu kalendarza, ale nie jeśli czytamy opis filmu. Czyli, jak rozumiem, zaplanowany przez twórców strony algorytm jest taki - czytam opisy w programie, zapamiętuję tytuły, które mnie interesują, następnie znajduję kalendarz, znajduję tam interesujące mnie tytuły i zaznaczam serduszko? Użyteczność niemal zerowa.

Tak, tak, wiem, mogę sobie otworzyć dwie zakładki w przeglądarce i problem pokonany - tyle tylko, że nie po to tworzy się strony, żeby użytkownicy musieli kombinować.

PS Byłbym wdzięczny za polecanki, jeśli już przegryźliście się przez program. Ja mam teraz na głowie przeprowadzkę i jestem ze wszystkim do tyłu... :-/
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 5 maja 16, 21:42

No cóż. Moja umiarkowanie pozytywna opinia bierze się pewnie stąd, że z systemu metek w ogóle nie korzystam ani tu, ani na NH, bo pozwalają mi na szufladkowanie filmów do zbyt małej liczby "poziomów zainteresowania", żeby to z mojego punktu widzenia w jakikolwiek sposób ułatwiało układanie programu. Także moja opinia dotyczy wyłącznie układu graficznego programu, który na poprzedniej stronie festiwalu był gorszy. A strony DocsAG - i ta obecna, i ta poprzednia są generalnie niezbyt ergonomiczne (choć generalnie raczej poprzednia gorsza) - to że system metek też jest do bani wcale mnie nie dziwi.

Co do filmów: dla mnie jazda obowiązkowa to Homo sapiens, Mariupol i Ścieżki duszy. Kiedy do nich pisałem, A. Liebhart (o dziwo sam szef mi odpisał, chyba że to ktoś inny podpisał się jego nazwiskiem ;)) zasugerował jeszcze kilka tytułów dla widza zainteresowanego rzeczami wychodzącymi poza tradycyjne ramy dokumentu (bo o takich obecność we Wrocławiu się pytałem - to oczywiście nie musi oznaczać filmów udanych, vide zeszłoroczni Ci, którzy płoną): Muzeum niewinności, Dziwny romans z własnym ego, Widz zadziwiony - na dwa pierwsze się wybieram, trzeci ma tylko jedną projekcję, która mi koliduje z czym innym. Z innych rzeczy na pewno sporo sobie obiecuję (acz z innych względów) po Pod opieką wiecznego słońca oraz Ukraińskich szeryfach. No i zawsze można poszukać znajomych nazwisk reżyserów (jeśli o kimś masz dobre zdanie, choć np. Herzog pewnie i tak wyląduje w dystrybucji).

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 5 maja 16, 22:47

doktor pueblo napisał(a):Dziwią mnie nawet częściowo pozytywne opinie na temat strony z programem.
Faktycznie, poprzednie strony były łatwiejsze w nawigacji. Ale jak i tak czekam na papierową rozpiskę bo to jak zwykle będzie trudny proces... W Warszawie festiwal będzie w trzech kinach (Kinoteka, Luna, Iluzjon), trzeba więc wziąć pod uwagę przejazdy komunikacja miejską. Proste to nie będzie. Tym bardziej że z uwagi na cenę promocyjną (12 zł) opłaca się zaplanować wszystko przed festiwalem.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 7 maja 16, 10:47

Grześ, dzięki!
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 11 maja 16, 10:00

Widzę, że Widz zadziwiony to dzieło, którego autorem jest Edgar Pêra, czyli pan od ostatniej części 3x3D... która była strasznie żenującym doświadczeniem filmowym.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 11 maja 16, 10:03

Zgadza się. Dlatego nie miałem problemów z wyborem spośród dwóch kolidujących filmów w sobotę.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 14 maja 16, 1:55

Na podstawie plakatów zawieszonych w kinach festiwalowych można domniemywać, że w dystrybucji (Against Gravity) będą co najmniej: Sonita, Człowiek, Zmiana i Pod opieką wiecznego słońca.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 14 maja 16, 12:31

Krótka (umiarkowanie krótka, powiedzmy) relacja z pierwszego - bardzo dla mnie udanego - dnia festiwalu we Wrocławiu. Widziałem trzy filmy, i żaden nie był dla mnie rozczarowaniem.

Mariupol to film o życiu codziennym w strefie konfliktu (rosyjsko-ukraińskiego). A właściwie dwóch równoległych życiach, które obserwujemy na przemian. Pierwszym jest życie miasta, które stara się, jak może, toczyć swoim normalnym trybem. Obserwujemy więc szewca przy pracy, tramwajarzy, zoo, trupę teatralną przygotowującą się do przedstawienia z okazji Dnia Zwycięstwa. Z drugiej strony zaglądamy do koszar wojskowych, w których żołnierze przygotowują się do dalszej walki, nasłuchując, co dzieje się w eterze. Te dwa światy tylko czasem się do siebie zbliżają (jak w symbolicznej scenie z przejeżdżającymi obok siebie tramwajem i wojskową kolumną), zwykle jednak w żaden sposób nie wchodzą sobie w drogę. Od czasu do czasu obserwujemy tylko drobne rysy na tym dziwnie spokojnym obrazie - kłótnie między ludźmi na placu gdzieś w środku miasta, bo wojna spowodowała, że pomięć wspólna nie jest już dla wszystkich taka sama, straszące swoją pustką do niedawna zamieszkałe osiedla-widma. W pewnym momencie następuje jednak coś strasznego. Zmienia się wszystko, włącznie ze sposobem opowiadania w filmie - efekt jest równie silny jak w końcówce Walca z Baszirem - tyle że tu ten efekt nie oznacza żadnego katharsis, żadnego nagłego uświadomienia sobie okropności sytuacji, w której wszyscy się znajdują. Wręcz przeciwnie - wszystko musi za chwilę wrócić do normy, jakby nic się nie stało. Właśnie tak wygląda życie ze świadomością, że za chwilę wszystko może się skończyć, zdaje się mówić reżyser. Dobry film, starający się przekazać niecodzienną (i w sumie zaskakująco rzadko obecną na ekranach) sytuację życia w osobliwym zawieszeniu przy pomocy stricte filmowych środków. [4/6]

Mallory Heleny Třeštíkovej nie zaskakuje. Bez fajerwerków formalnych, sfotografowane w zasadzie w całości kamerą z ręki, nie zaskakuje też charakterystyczną dla reżyserki metodą (obserwacja przez lata - tutaj w zasadzie przez 6 - życia jednej wybranej bohaterki) ani rejonami społeczeństwa, w jakich się najchętniej porusza (bohaterką jest była heroinistka, która, po zajściu w ciążę, postanowiła nie brać już więcej). Obserujemy trudy życia na czysto, problemy z nieodpowiednimi ludźmi (mężczyznami) wokół, z wychowaniem nadaktywnego dziecka w sytuacji, gdy nie ma się nawet dachu nad głową oraz szereg problemów związanych z byciem eks-narkomanką, co automatycznie utrudnia znalezienie pracy czy kontakty z "normalnymi" ludźmi. Widzimy też niezdolność państwowych instytucji powołanych do udzielania pomocy do faktycznego działania wtedy, gdy są potrzebne - sceny wizyt Mallory w urzędach mają w sobie coś autentycznie kafkowskiego. I obserwujemy bohaterkę, która na przekór wszystkiemu prze do swojego, całkiem zwyczajnego, szczęścia. Pod tym względem jest to film bardzo przypominający zeszłorocznego zwycięzcę Nadejdą lepsze czasy, czy raczej tamten film, gdyby był filmem lepszym. Czeska reżyserka nie zachłystuje się (jak twórczyni Lepszych czasów Anna Polak) pierwszym wielkim sukcesem swojej bohaterki, nie wprowadza (jak w zeszłorocznym filmie) estetyzujących scen obrazujących sielankę nowej sytuacji, nie próbuje z rzeczywistości na siłę zrobić bajeczki z happy endem. Po każdym sukcesie obserwujemy kolejne ciosy, które spadają na Mallory, kolejnych niewłaściwych mężczyzn, z którymi się wiąże (bo tak - z tej spirali jest się niezwykle ciężko wyrwać), kolejne przegrane potyczki z urzędami, kolejne drobne załamania, ale dzięki nim jesteśmy w stanie uwierzyć, że tak - ona jedna na setki jest w stanie wyrwać się z upodlenia - jest dzięki swojemu uporowi, dzięki wewnętrznej sile, a także dzięki rzadkiej samoświadomości - słowo "nadzieja" pojawiające się symbolicznie w ostatniej scenie filmu nie brzmi tutaj ani trochę fałszywie. Najciekawsze, że w tym filmie też pojawia się pewien motyw, który moglibyśmy nazwać bajkowym - motyw "anioła stróża", który w filmie osobiście nie pojawia się ani razu, ale jest jakoś cały czas obecny. Tyle że dzięki realizmowi całego obrazu jesteśmy w stanie uwierzyć w jego realność, uwierzyć - i jest to bardzo krzepiące - że anioły stróże istnieją w rzeczywistości - trzeba sobie tylko na takiego zapracować. [4.25/6]

Nie czytałem powieści Muzeum niewinności Orhana Pamuka, i mam wrażenie, że znając ją mógłbym związany z nią film odebrać zupełnie inaczej. Być może wydałby mi się dużo mniej oryginalny, wielowarstwowy. Być może uznałbym go za niewiele ponad ilustrację książki tureckiego noblisty, może wręcz uproszczoną, bo podaną z odautorskim komentarzem. Patrząc jednak na Muzeum niewinności z pozycji, w której jestem, wydaje mi się ono filmem niezwykłym - bardzo złożonym, wielowarstwowym, bo łączącym kilka różnych poziomów - od tekstu książki, poprzez komentarze autora, po dygresje w postaci rozmów z mieszkańcami Stambułu, esejem na temat wspomnień, roli miejsc i przedmiotów w ich przywoływaniu, roli pamięci zbiorowej, kultury w przekształcaniu tego, co wydaje nam się naszym własnym doświadczeniem w coś nowego i wiecznie zmieniającego się. Esejem niezwykle bogatym i inspirującym. Jednocześnie film Granta Gee nie ma tego braku, który dostrzegam w innych dziełach o podobnym charakterze, jak chociażby hołubione przez wiele osób na tym forum Odgłosy robaków lub Serce psa, którym jest brak pomysłu na to, czym uzupełnić w warstwie obrazowej wszystko to, co zostało powiedziane słowami czy dźwiękami - tu nocne obrazy Stambułu oraz wyimki z pamięci zbiorowej na temat jego przeszłości (zdjęcia, filmy) jakby organicznie uzupełniają wszystko to, co słyszymy - dodają do tych rozważań jeszcze jedną - niebanalną - warstwę. Do tego od strony formalnej wszystko jest oparte na długich, nie zatrzymujących się jazdach kamery, na powolnych przenikaniach, dodatkowo przydając filmowi atmosferę ni to snu, ni to wspomnienia. Przy tym film nie popada w przesadny formalizm ani niewolę ambitnego konceptu, jak chociażby zeszłoroczne (równie imponujące od strony technicznej) O tych, którzy płoną lub Na dzielnicy. Fascynujące doświadczenie. [5/6]

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 16 maja 16, 14:09

tangerine napisał(a):Na podstawie plakatów zawieszonych w kinach festiwalowych można domniemywać, że w dystrybucji (Against Gravity) będą co najmniej: Sonita, Człowiek, Zmiana i Pod opieką wiecznego słońca.


Ciekawe, w jakiej wersji wprowadzą Człowieka do kin. Film oryginalnie trwa 191 minut, tymczasem na wrocławskiej replice festiwalu pokazywany jest skrawek... 80-minutowy. Niewiele ponad 1/3 oryginalnego filmu. To jakieś jaja są, ot co :shock:

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 16 maja 16, 16:53

Jeśli istnieje wersja 80-minutowa, to zdecydowanie obstawiam, że właśnie w niej.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 16 maja 16, 20:14

Grzes napisał(a):Jeśli istnieje wersja 80-minutowa, to zdecydowanie obstawiam, że właśnie w niej.

W Warszawie film jest dwa razy wyświetlany w wersji długiej, a raz krótkiej. Aczkolwiek na plakacie widnieje informacja, że film trwa 191 minuty, więc może w dystrybucji będą obie wersje. Tylko jakie kino się na to zdecyduje: może Kino Nowe Horyzonty i Muranów na wieczornych seansach ?

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 16 maja 16, 20:56

Grzes napisał(a):
Nie czytałem powieści Muzeum niewinności (...) wydaje mi się ono filmem niezwykłym - bardzo złożonym, wielowarstwowym, bo łączącym kilka różnych poziomów... [...]. Jednocześnie film Granta Gee nie ma tego braku (...) którym jest brak pomysłu na to, czym uzupełnić w warstwie obrazowej wszystko to, co zostało powiedziane słowami czy dźwiękami... Fascynujące doświadczenie.


Film również widziałem, jednak nie podzielam entuzjazmu. Coraz częściej podejmowane są tego typu próby przeniesienia wrażliwości prozatorskiej na obraz filmowy i coraz bardziej uważam że są one bezcelowe, że o wiele bardziej sprawdzają się jednak klasyczne dokumenty niż jakieś eseje. Ale może to jednak kwestia wykonania, a nie samej konwencji, tym niemniej po obejrzeniu tego filmu poczułem chęć zanurzenia w pisarstwo Pamuka, odczułem że tym filmem tylko muskamy te emocje które dałyby nam książki. Ale sam pomysł stworzenia takiego "muzem" czyli de facto instalacji artystycznej, będącej rozwinięciem powieści wydaje mi się godny noblisty. Myślałem jednak, że ten film w większym stopniu będzie opowiadał o samej idei muzeum, o jej istocie i fenomenie, a w mniejszym skupi na fabule samej powieści. Dodatkowo zmęczył mnie ten hipnotyczny rytm i monotonnie czytane sążniste fragmenty tekstu. O wiele bardziej podobał mi się "Nie-film" o Samuelu Beckecie, który teoretycznie koncentruje się na procesie powstawania filmu na postawie pomysłu Becketta pt. "Film" a tak na prawdę odniosłem wrażenie, że wszystko co najciekawsze dotyczy innych kwestii: relacji interpersonalnych, problemu pamięci, specyfiki czasów o których opowiada. Dzieło Becketta wydaje się jakby był pretekstem w rękach losu żeby historia jego powstania stała się właśnie tym momentem punktowym pamięci. W tym filmie mamy tzw. "gadające głowy", ale w jakiś przedziwny sposób one nie "gadają" one "są". Ważniejsze od tego co mówią, jest to jak mówią. Czasem wystarczy jedna mina żeby skomunikować się z widownią. Pewnie to zasługa znakomitego montażu. Kompletnie mnie za to zawiódł film "Pory roku w Quincy: cztery portrety Johna Bergera". Cztery nowelki średnio się ze sobą łączą i niewiele w sumie o tytułowym bohaterze opowiadają.
Ostatnio edytowano 16 maja 16, 22:15 przez tangerine, łącznie edytowano 1 raz

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 16 maja 16, 22:07

To ja tym razem krócej o filmach, które widziałem przez weekend, a które mi się podobały (choć może powinienem wspomnieć też o fatalnym Hotelu Dallas, którego pomysł wydaje mi się chybiony, ale za to wykonanie jest równie złe - nie idźcie na ten film!)

Ukraińscy szeryfowie nie mają wielkich ambicji syntezowania lub analizowania czegokolwiek - to zaledwie reportaż z ukraińskiej prowincji, pokazujący ją z sympatią, ale także ze świadomością jej niedostatków - biedy, pijaństwa, itd., ciekawie też prezentujący stosunek miejscowej ludności do rosyjskiej agresji na Ukrainę i własnego (niechętnego) udziału w jej obronie. Jest w tym sporo ciepła, trochę humoru i ujmujące wyczulenie na drobiazgi rzeczywistości. Bardzo solidna jest też strona realizacyjna. [3.5/6]

Realizacyjnie znacznie gorsza jest Sonita: wiele scen robi wrażenie inscenizowanych (odtwarzanych) i wygląda dosyć nienaturalnie, często realizatorzy nie mają też pomysłu, jak jakiś temat, wątek wprowadzić do filmu i robią to poprzez (dosyć rozwlekłe) monologi bohaterów. Ciekawa jest natomiast wewnętrzna dynamika tego filmu - początkowo mamy do czynienia ze "zwykłym" dokumentem, w którym twórcy wyłącznie obserwują swoją bohaterkę. W pewnym momencie pojawia się jednak pytanie, czy "etos dokumentalisty", czy jak to tam nazwać jest istotny, jeśli ma się realną możliwość pomocy bohaterce znajdującej się w nieciekawej sytuacji. Od tego momentu reżyserka przechodzi na drugą stronę kamery, a film staje się kroniką akcji wyrywania bohaterki z opresyjnego otoczenia. Pod tym względem Sonita przypomina pewnie dużo lepsze Przeznaczone do burdelu, ale mimo wszystko pozostaje interesująca, zarówno dzięki swojej zmiennej konstrukcji, jak i spektrum tematów, które dzięki niej porusza. [3.5/6]

Zdecydowanie najbardziej podobał mi się za to chiński film Ścieżki duszy, będący fabularyzowanym zapisem pielgrzymki grupy Tybetańczyków do Lhasy. Podobał mi się paradoksalnie, bo jak na dłoni widać w nim oczywiste braki - za dużo chciano tu umieścić "dziania się" - jest tu więc zupełnie niepotrzebnie rozbudowany wstęp z mieszkańcami wioski dogadującymi się co do pielgrzymki, jest też ileś scenek pokazujących wydarzenia, które wyraźnie wyglądają na wstawione wyłącznie po to, żeby rozbudować wątłą akcję. Piszę jednak "paradoksalnie", bo żadna z tych rzeczy nie jest w stanie popsuć efektu budowanego przez niezmienne rytmy powtarzanych rytuałów - pokłonów, modlitw - oraz przez niesamowite zdjęcia. Zresztą także dialogi poza nieudanym wstępem mają w sobie szlachetny minimalizm, pozwalający nam wejść w sposób myślenia tamtych ludzi bez dodawania niczego nadmiarowego. [5/6]

Na koniec parę słów o nowym filmie Wernera Herzoga Lo i stało się. Zaduma nad światem w sieci, na którym byłem dzisiaj. To bardzo tradycyjny dokument wypełniony prawie w stu procentach "gadającymi głowami". Nie wiem jednak, jak to Herzog robi, że jego gadające głowy są o tyle bardziej zajmujące niż te pojawiające się w innych podobnych filmach (to w końcu nie pierwszy jego dokument w tej formie, i kolejny udany) - czy to kwestia doboru ciekawych rozmówców, tego, że Herzog jest sam mądrym facetem, i potrafi wyciągać z nich rzeczy niebanalne, tego, że potrafi z tego, co mówią, zestawić coś bogatego w sensy i zróżnicowane punkty widzenia? Wiele z rzeczy, których dowiadujemy się o internecie: jego historii, perspektywach rozwoju oraz wpływie na nasze i naszych potomków życie, nie jest nowe (przynajmniej nie było nowe dla mnie), ale całość jest intrygująca. Film ze wszech miar godna polecenia. [3.75/6]

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 16 maja 16, 22:20

Grzes napisał(a):To ja tym razem krócej o filmach, które widziałem przez weekend, a które mi się podobały
Też postanowiłem w tym roku pisać tylko o tych filmach które mi się podobały :(

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 17 maja 16, 11:28

Na razie nie mam czasu pisać o konkretnych filmach, może po festiwalu. Muszę jednak choćby wspomnieć o porażającym doświadczeniu, jakim była dla mnie projekcja Pod opieką wiecznego słońca. To film, o którym najlepiej niczego (poza festiwalowym opisem) nie wiedzieć przed projekcją. Nie czytajcie recenzji ani wywiadów z reżyserem, jeżeli się wybieracie na ten film. Zróbcie to po projekcji. Inaczej zepsujecie sobie seans.
Ja, nie wchodząc w żadne szczegóły, napiszę tylko, że film się znakomicie ogląda, jak przezabawną komedię. Groza, przy której Piła VII to dzieło dla grzecznych dzieci, pojawia się dopiero po seansie, gdy zaczniemy myśleć o tym, co właściwie zobaczyliśmy.

Podzielam też zdanie Grzesia na temat koszmarnego gniota, jakim jest Hotel Dallas. Jak już się wybierać na dokument rumuński, lepiej postawić na Kino, moja miłość. Może to i żadne fajerwerki formalne, ale na pewno dobrze zrobiony film o czymś. Nie wiem jak inni, ale ja się w oglądanym na ekranie rumuńskim kinie Dacia poczułem jak dekadę temu we wrocławskim Atomie.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 17 maja 16, 15:11

tangerine napisał(a):
Grzes napisał(a):Jeśli istnieje wersja 80-minutowa, to zdecydowanie obstawiam, że właśnie w niej.

W Warszawie film jest dwa razy wyświetlany w wersji długiej, a raz krótkiej. Aczkolwiek na plakacie widnieje informacja, że film trwa 191 minuty, więc może w dystrybucji będą obie wersje. Tylko jakie kino się na to zdecyduje: może Kino Nowe Horyzonty i Muranów na wieczornych seansach ?


Wiem, że tu niemal sami kinowi puryści, więc pewnie Was to nie zainteresuje, ale jeżeli chodzi o tę wersję 80-minutową filmu Człowiek, to ona jest akurat dostępna legalnie na Youtubie (wrzucona tam przez autorów):

https://www.youtube.com/watch?v=vdb4XGVTHkE

W stopce pod filmem jest sporo informacji i linków do projektu.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 17 maja 16, 15:55

Ja to już Jarkowi mówiłem, że istnieje internetowa wersja Człowieka, i to zapewne ją we Wrocławiu pokażą (jakkolwiek wyłącznie o niej czytałem, więc nie wiedziałem ani gdzie ją można zobaczyć, ani ile trwa). Mimo wszystko zdecydowanie obstawiam, że AG nie zdecyduje się na wprowadzanie do kin filmu trwającego ponad 3 godziny, więc jeśli Człowiek wejdzie do kin, to i tak nadzieje na to, że to będzie ta długa wersja, a nawet że tę długą wersję kiedykolwiek obejrzymy we Wrocławiu należy między bajki włożyć.

Co do innych filmów, o których pisał Tangerine jako potencjalnych filmach w dystrybucji - dziś byłem na Zmianie i przed seansem pojawiła się plansza "Against Gravity zaprasza na film" (zresztą AG wymienione było też w tyłówce jako jeden z podmiotów wspierających produkcję), także w przypadku filmu Łoźnicy to w zasadzie pewne. Nie było natomiast żadnej podobnej planszy przed Sonitą, którą Tang również wymienił, także tu sytuacja nie jest już chyba taka oczywista.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 17 maja 16, 17:51

To i ja się krótko wypowiem, choć filmów za wiele nie oglądam.

Tak się złożyło, że dwa pierwsze filmy, które obejrzałem były o Ukrainie. Pod pewnymi względami zresztą Mariupol i Ukraińscy szeryfowie są do siebie podobne: oba opowiadają o życiu z wojną w tle, nie pokazując samej wojny, a jedynie jej wpływ na życie Ukraińców, skupiając się zresztą na jego najbardziej prozaicznych przejawach. Ten wpływ jest zdecydowanie większy w przypadku Mariupolu, ale nie tylko dlatego jest to lepszy film. Twórcy tego dokumentu postawili na oddanie atmosfery życia blisko frontu, życia w strachu, który staje się już jego nieodłączną częścią. To dokument "artystyczny", stawiający na obraz i dźwięk, używający niewielu słów. Ukraińscy szeryfowie są natomiast filmem zdecydowanie prostszym, miejscami ocierającymi się wręcz o telewizyjny reportaż. Ale i ten film warto zobaczyć, bo choć brak w nim fajerwerków, świetnie spełnia się w roli dokumentu z określonego miejsca i czasu.
Mariupol [4,5/6]
Ukraińscy szeryfowie [4/6]

Jarosz mówi, żeby nic nie czytać przed seansem, ale jednak napiszę. Na mnie Pod opieką wiecznego słońca najwyraźniej nie zrobiło aż tak dużego wrażenia, specjalnie też mnie nie zaskoczyło, co nie zmienia faktu, że to dobry film. Przyjęta przez twórców metoda jest taka, że, zgadzając się na realizację filmu propagandowego pod okiem północnokoreańskich władz, równocześnie próbują uchwycić skrawki prawdziwego życia i przemycić je w swoim filmie. To się udało (a szczególnie udało się zakończenie), choć ja akurat nie dowiedziałem się z tego filmu niczego, czego nie wiedziałbym o Korei Płn. z innych filmów dokumentalnych. To co mnie trapi po tym seansie, to pytanie, czy nakręcone materiały trafiły w ręce Koreańczyków. A jeśli tak i jeśli zostały wykorzystane w celach propagandowych, to czy było warto kręcić ten film? Czy było warto pomóc uwiarygodnić reżim w oczach Koreańczyków, żeby móc pokazać ludziom na Zachodzie film, który nie mówi im niemal nic nowego i który w żaden sposób nie wpłynie na ich życie? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie i chętnie zapytałbym o to reżysera, ale niestety nie było takiej możliwości. [4,5/6]

Widziałem już tak wiele filmów dokumentalnych, że zatarcie granicy między fabułą a dokumentem mnie specjalnie nie rusza, zwykle też (np. u Seidla) nie przeszkadza mi, że nie wiem, co jest prawdą, a co udawaniem. Jednak w Ścieżkach duszy, zwłaszcza na początku, ta niepewność nieco mnie irytowała. Grzes już o tym pisał i w pewnej mierze się z nim zgadzam - z czasem przestajemy skupiać się na tych wątpliwościach, poddając się rytmowi opowieści i ciesząc oko cudownymi zdjęciami. Tym niemniej, jestem mniej skory wybaczać fabularyzowanie tej opowieści niż Grzes, a to dlatego, że było go tak łatwo uniknąć. Otrzymalibyśmy znacznie lepszy film, gdyby reżyser podarował sobie wszystkie swoje pomysły i po prostu obserwował. A tak, z racji tego, że wiemy, że coś tam dodano, ale niekoniecznie wiemy co, kończymy seans z lekkimi wątpliwościami - czy wizyta w szpitalu i jej cel były autentyczne, czy wymyślone; czy wypadek na drodze miał miejsce, czy nie, czy dramatyczne wydarzenie w samej końcówce to prawda czy fikcja? Mimo wszystko wolałbym to wiedzieć. [4,25/6]
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 17 maja 16, 23:09

doktor pueblo napisał(a):
Wiem, że tu niemal sami kinowi puryści, więc pewnie Was to nie zainteresuje, ale jeżeli chodzi o tę wersję 80-minutową filmu Człowiek, to ona jest akurat dostępna legalnie na Youtubie (wrzucona tam przez autorów):

https://www.youtube.com/watch?v=vdb4XGVTHkE


A nie jest to czasem pierwsza część pełnej wersji ???

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 17 maja 16, 23:17

Nie wiem, pod filmem na Youtubie napisane jest tak:

"HUMAN exist in several versions :
A theatre version (3h11) , a tv version (2h11) and a 3 volumes version for the web".
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 17 maja 16, 23:24

Ta wersja, która jest na youtubie, rzeczywiście jest najdłuższa - ma 3 części, które w sumie dają 4h 23 - bardzo możliwe, że wersja "krótka", którą prezentowano we Wrocławiu, to coś jeszcze innego niż trzy wymienione w tekście zacytowanym przez doktora.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 17 maja 16, 23:28

Grzes napisał(a):Ta wersja, która jest na youtubie, rzeczywiście jest najdłuższa - ma 3 części, które w sumie dają 4h 23 - bardzo możliwe, że wersja "krótka", którą prezentowano we Wrocławiu, to coś jeszcze innego niż trzy wymienione w tekście zacytowanym przez doktora.


Jak ja lubię filmy w siedemnastu różnych wersjach :?

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 17 maja 16, 23:46

doktor pueblo napisał(a):
Na mnie Pod opieką wiecznego słońca najwyraźniej nie zrobiło aż tak dużego wrażenia, specjalnie też mnie nie zaskoczyło, co nie zmienia faktu, że to dobry film. [...] To co mnie trapi po tym seansie, to pytanie, czy nakręcone materiały trafiły w ręce Koreańczyków.

Też mnie ten film wprowadził w konfuzję. Liczyłem, że więcej się uda pokazać prawdziwego życia (jeśli coś takiego istnieje w Korei). Ostatecznie sporo istotnych informacji uzyskujemy z offu (prawdziwe zawody bohaterów, fakt nieopuszczania szkół przez uczniów). To co się udało pokazać to naiwność systemu, a może już jego etap żałosny, więcej w tym filmie pure nonsensu (teksty piosenek, przemówień i czytanek dla dzieci - sic !) niż terroru. A przecież wiemy skądinąd że ów teatr absurdu utrzymuje przy życiu właśnie terror.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 18 maja 16, 11:34

Z dotychczas zobaczonych przeze mnie filmów najciekawszym był chyba film amerykański Krzeszło ojca twego: dzieło kameralne, rozgrywające się w całości w obrębie jednego domu w Nowym Jorku (czasami przed domem) zamieszkiwanego przez trzech braci, ortodoksyjnych Żydów oraz rodzinę wynajmującą od nich pokój na piętrze. Film dzieje się w trakcie sprzątania i czyszczenia domu przez pracowników firmy sprzątającej, w trakcie której poznajemy ekscentrycznych bohaterów oraz zarysowywane zostają okoliczności, które zmusiły ich do podjęcia próby zmiany dotychczasowego sposobu życia. Bohaterowie są kompletnie oderwani od rzeczywistości materialnej, ale równocześnie charyzmatyczni i plastyczni dzięki czemu film jest i zabawny i refleksyjny jednocześnie. Ogląda się to bardzo dobrze, chociaż metoda jaką przyjmuje reżyser (bierna obserwacja, brak wywiadów z bohaterami) powoduje, że pewne aspekty zdarzenia pozostają nie wyjaśnione. Ale jest w tym filmie jakaś rzadko osiągalna w tego typu filmach poezja. Ale pewnie będą i tacy dla których będzie to nudny dokument o sprzątaniu mieszkania. [5/6]

Warta polecenie jest również większa część filmu Po drugiej stronie, w której poznajemy grupę wykluczonych społecznie białych amerykanów. Przypominało to trochę zeszłoroczny film Powyżej/poniżej : intrygujące postaci i zaskakujące wypowiedzi oraz świetne zdjęcia wciągają do świata filmu, jednak pod koniec reżyser zmienia nagle temat i poświęca resztę filmu paramilitarnym oddziałom, co mnie w mniejszym stopniu zaangażowało emocjonalnie. Trochę szkoda, że tak na siłę reżyser spróbował z tego zrobić jeden film, chociaż rozumiem też intencje - są to jakby dwie formy tego samego zjawiska. [4/6]

Jeżeli ktoś lubi tematykę społecznopolityczną, to na pewno filmem poszerzającym wiedzę na temat problemów typowych dla krajów mających problem z implementacją demokracji jest Prawo Kimberley Motley, który opowiada o Amerykańce, która pochodząc z biednej rodziny i mając do spłacenia dług zaciągnięty na studia prawnicze wyjeżdża do Afganistanu żeby przez dziesięć lat zajmować się wsparciem prawnym dla obcokrajowców przetrzymywanych w tamtejszych więzieniach, a z czasem również miejscowym kobietom prześladowanych z przyczyn obyczajowych. Obraz Afganistanu w tym filmie jest przerażający: skala korupcji i nepotyzmu, brak poszanowania dla jednostki oraz bezwład instytucjonalny państwa tworzą razem koszmarny obraz państwa. Film rozgrywa się wokół charyzmatycznej osobowości głównej bohaterki, która działa na własny rachunek i po swojemu, co bywa krytykowane nawet przez organizacje pozarządowe działające na rzecz praw kobiet, jednak jej efekty wydają się potwierdzać słuszność obranej strategii. [3,75/6]

Zobaczyłem też kilka dokumentów tzw. tematycznych, które starają się dokonać pewnej syntezy poglądów, punktów widzenia i wyników badań w odniesieniu do konkretnych zagadnień. Najlepiej z nich wypada chyba Grabież ziemi przedstawiający różne formy ekonomicznej kolonizacji stosowane obecnie w krajach rozwijających się (Kambodża, Etiopia, Indonezja) przez korporacje świata zachodniego związane z wywłaszczaniem rolników z ziemi rolnej, co ma istotne znaczenie m.in. w kontekście problemu wyżywienia rosnącej populacji świata itp. Wypada to bardzo pesymistycznie... Zabrakło mi jednak w tym filmie np. pokazania aktywistów oraz naukowców występujących przeciw praktykom, ale to co zostało pokazane bardzo mocno wpisuje się w krytyczną analizę procesów globalizacji. Jednym z autorów zdjęć do filmu był Wolfgang Thaler [4/6]
Nie wystarczająco odkrywczy wydał mi się również lansowany w tym roku na ekologiczny hit film Ginący świat , który opowiada o niezwykle ważnym problemie wymierania gatunków, związanym z nadejściem ery antropocenu, jednak dyskurs tego filmu wydaje mi się nie wyszedł poza popularnonaukowy/edukacyjny schemat, a szkoda, bo to ważny temat [3.75/6]

Filmem, w którym nie został wykorzystany potencjał są Ludzie gwiazd, który opowiada o grupie brytyjskich astronomów którzy w poszukiwaniu pracy emigrują w latach 50 do Stanów Zjednoczonych i uczestniczą w złotej erze badań astronomicznych. Są to niezwykle barwne osobowości, a ich wspomnienia oraz poglądy na różne zagadnienie są równie oryginalne, więc jest na prawdę co oglądać, szkoda jednak że reżyserka zdecydowała się na raczej lekki, popularnonaukowy ton opowieści [3.75/6].

Widziałem również Olmo i Ewa [3.5/6] - hybryda fabularno-dokumentalna z życia pary aktorów, komedia wygrana na stereotypach kobiety w ciąży oraz mężczyzny nie zdającego sobie sprawy z powagi sytuacji do jakiej się przyczynił; wszystkie sytuację podkręcane przez parę bohaterów - aktorów do poziomu dramaturgii teatralnej, można tylko domniemywać, że doświadczenia zawodowe nie pozwala im na bycie sobą - może gdyby Herzog się za to zabrał umiałby to odpowiednio zniuansować; Favela Funk [2.75/6] - film, który ma za zadanie szokować i to mu się udaje, ale co ponadto ? ; W stanie zawieszenia [2/6] - eksperyment na temat nadziei i lęków związanych z technologią sztucznej inteligencji: kilka ciekawych spostrzeżeń, ale przeważnie nie widać kto się wypowiada bo reżyser postanowił użyć kamery rejestrującej jakiś dziwne zakresy fal świetlnych, do tego narracja z offu w formie koszmarnego poematu o samotności maszyny w świeci po człowieku, eksperyment się udał (wcześniej nikt takiego czegoś nie robił).
Ostatnio edytowano 18 maja 16, 11:58 przez tangerine, łącznie edytowano 1 raz

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 18 maja 16, 11:56

Wczoraj obejrzałem dwa filmy uznanych mistrzów dokumentu - oba udane. Między nimi zaś znacznie gorszą Szwedzką teorię miłości, która, mówiąc o bardzo istotnych problemach całego chyba Zachodu (konsekwencje indywidualizmu dla relacji międzyludzkich), robi to w sposób irytująco publicystyczny, otwarcie wyśmiewając połowę z tych osób, które pojawiają się na ekranie - w efekcie jest nie tylko jednostronna, ale bardzo powierzchowna. Oczywiście największa sala w DCF-ie była pełna, a ludziom się najwyraźniej podobało. [3/6]

Zmiana Siergieja Łoźnicy to złożona wyłącznie z archiwalnych materiałów kronika wydarzeń związanych z puczem Janajewa, widzianych jednak z perspektywy Leningradu. Imponuje tutaj kilka rzeczy. Przede wszystkim to, że reżyser dysponując zaledwie pewną ilością (zupełnie niezależnego od swojej własnej woli) materiału, w dodatku opowiadającego o wydarzeniach, które z grubsza znamy, potrafił stworzyć coś równie wciągającego, dynamicznego, pełnego podskórnego napięcia. Z drugiej strony poza napędzającym wszystko wątkiem powiązanych ze sobą dwóch dynamik - dynamiki tłumu i dynamiki ruchów politycznych, wprowadza pewne wątki istotne z dzisiejszego punktu widzenia. Pytając czy była w tłumie lub wśród jego przywódców świadomość zagrożeń, jakie niesie ze sobą próba odrodzenia imperium? Na ile silna była świadomość tego przeciw komu, o co walczą? A z tego wszystkigo wyłania się pytanie zasadnicze: czy to, co nastąpiło później, co dzieje się dzisiaj, mogło nas ominąć? [4.5/6]

Specyfika kina Nikolausa Geyrhaltera to coś w pół drogi między klasycznym dokumentem obserwacyjnym a skrajnie minimalistycznym kinem Benninga. Mamy więc tutaj wspaniale zakomponowane nieruchome ujęcia, pozbawione dialogów, komentarza, akcji, za to uzupełnione starannie dobraną ścieżką dźwiękową. Różnica w porównaniu z Benningiem jest tylko taka, że u Geyrhaltera tych ujęć jest sporo, a ich ułożenie oraz pogrupowanie w sekwencje zdaje się być celowe. Nie inny jest najnowszy dokument reżysera - kręcony przez 4 lata Homo sapiens. Piszę tutaj o ogólnej specyfice dzieł tego twórcy, bo to najnowsze ma dla mnie te same elementy fascynujące, ale też stwarza te same problemy, co jego filmy poprzednie. Fascynujące jest przede wszystkim od strony wizualno-dźwiękowej. Równie pięknych kadrów nie znajdzie się łatwo w innych filmach, zwłaszcza dokumentalnych. Nie znajdzie się też łatwo kadrów w równie znaczący sposób pięknych, bo czyż nie o to w tym wszystkim chodzi, żeby pokazać, jak piękny może być świat bez człowieka, jak dziwnie fascynujące mogą być miejsca, które utraciwszy swoją praktyczną funkcję stały się swoistymi dziełami sztuki stworzonymi w połowie przez człowieka, w połowie przez naturę. Z drugiej strony te wszystkie obrazy są uszeregowane, połączone w dłuższe (oddzielone zaciemnieniami) sekwencje, których obecność sugeruje jakąś głębszą, syntetyzującą myśl, która mi umyka. Wydaje się, że z początku poszczególne sekwencje poświęcone są kolejnym dziedzinom ludzkiej działalności, z początku tym najbardziej niewinnym, jak rozrywka, leczenie, nauka, później bardziej złowrogim - jest więc sekwencja w rzeźni, jest sekwencja na wysypiskach, jest też taka poświęcona pozostałościom wojen. Na końcu to wszystko jest jednak unieważniane - ostatnie sekwencje autor poświęca żywiołom, które to wszystko pochłoną, jakby mówiąc, że wszystko, co człowiek stworzył i tak zostanie na powrót zabrane naturę i nim się obejrzymy formy dawnej ludzkiej aktywności przestaną mieć znaczenie (co w jakimś sensie podsumowuje cały film). Tak ogólna rama to bardzo niewiele, więc szukam dalej. Jakie znaczenie ma wprowadzenie do sekwencji z porzuconymi miejscami kultu olbrzymiej hali do imprez masowych, dyskotek itp.? Czy ma to nam zasugerować, że post factum jedno od drugiego nie wydaje się niczym odróżniać? Jaki sens wprowadzenie obrazów więzienia do fragmentu z wielkimi budowlami przemysłowymi? Takie i inne podobne pytania chodzą po mojej głowie i nie potrafię sobie na nie odpowiedzieć. Może jestem na to za głupi, a może to kino jest w swojej naturze zbyt szkicowe, żeby móc z niego wyciągać wielkie sensy, a ja je tak bardzo chciałbym odnaleźć? [5/6]

A tak na marginesie filmu Geyrhaltera: jest to niewątpliwie rodzaj kina, które prosi się o wielokrotne oglądanie, do tego wymaga skupienia, o które trudno, jeśli jest to któryś z kolei film w ciągu festiwalowego dnia, w dodatku pokazywany późnym wieczorem. Tyle że właśnie takie filmy do obejrzenia są wyłącznie w trakcie festiwali. Jak sobie poradzić z taką sprzecznością?

PS: Też widziałem Krzesło ojca twego (z pozostałych wymienionych przez ciebie filmów żadnego), ale nie zrobiło na mnie żadnego wrażenia - ot, taki reportaż, pozbawiony najwyraźniej jakiegokolwiek celu, zahaczający ledwie o problemy, których mógłby dotyczyć i nastroje, które mógłby ewokować. Bohaterów rzeczywiście ma ciekawych, poezji nie widzę. Dla mnie to jest niestety właśnie dokument o sprzątaniu mieszkania. [3/6]
Ostatnio edytowano 19 maja 16, 10:37 przez Grzes, łącznie edytowano 1 raz

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 18 maja 16, 16:50

Dla mnie Homo sapiens jest przede wszystkim o ulotności, nietrwałości dorobku człowieka, o tym jak szybko (gdybyśmy zniknęli) przepadłyby jakiekolwiek ślady naszej obecności. Masz rację - też zauważyłem, że był pewien porządek w obrazach (różne rodzaje aktywności ludzkiej, różne żywioły), ale nie przywiązywałem do interpretacji tego porządku przesadnej uwagi. Polecam natomiast wywiad z reżyserem, który jest w materiałach prasowych na oficjalnej stronie filmu, a który zawiera sporo informacji o stronie technicznej. W szczególności bardzo mnie zaskoczyła informacja, że praktycznie cały dźwięk jest dodany sztucznie - domontowany do nakręconych obrazów, tak by oddać to co na nich widać, a zarazem ukryć w nich obecność człowieka. Bo ten film to nie tyle dokument, co filmowy esej, rodzaj fantazji na temat tego, jak wyglądałby świat bez człowieka. Mi się bardzo podobał i to mimo że miałem nieszczęście znowu siedzieć blisko pani Doroty Monkiewicz (jury), która na każdym kroku udowadnia, że z kulturą osobistą ma niewiele wspólnego. Ocena filmu: [5/6]. Ocena zachowania jury: [1/6].
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 18 maja 16, 23:06

doktor pueblo napisał(a): Mi się bardzo podobał i to mimo że miałem nieszczęście znowu siedzieć blisko pani Doroty Monkiewicz (jury), która na każdym kroku udowadnia, że z kulturą osobistą ma niewiele wspólnego.

Ja już dawno się przestałem zastanawiać skąd się biorą te irytujące zachowania w kinie, bardziej mnie zajmuje teraz studium na temat przyczyn nie zwracania uwagi przez innych widzów... czy na prawdę nikomu to nie przeszkadza... czy ja się kiedyś doczekam reakcji kogoś z widowi, o co chodzi ?
Co do filmu, to zapowiada się film festiwalu, może będzie blisko arcydzieła jakim było "Gdzie indziej" z 2001 ?

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 20 maja 16, 14:41

Dopiero teraz przeczytałem tekst dyrektora Liebharta z papierowego programu wrocławskiej repliki tegorocznego festiwalu. Jest tam takie zdanie: "Publiczność wrocławska będzie mogła zobaczyć pięć filmów z tego nowego konkursu [FICTION/NON FICTION - przypis mój], w tym [...] film Marty Minorowicz Zud świetnie przyjęty na tegorocznym festiwalu w Berlinie". Może jestem ślepy, ale ja żadnego Zuda we wrocławskim programie nie widzę :shock:

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 21 maja 16, 0:18

Festiwal zmierza powoli ku końcowi. Na szczęście ostatnie dwa dni mogę zaliczyć do udanych. Na wymienienie zasługuję przede wszystkim takie filmy: I am the blues (5/6), Bieda sp. z.o.o. (4.5) Bracia (4.25). Każdy oczywiście z "innej parafii". Pierwszy to film z cyklu "Muza i wena" prezentujących najstarsze pokolenie niezależnych bluesmanów z amerykańskiego południa (Luizjana, Missisipi). Część z nich wciąż koncertuje, ale większość pomimo 70 czy 80 lat wciąż w świetnej formie. Są w tym filmie próbki świetnego rdzennego bluesa, ale nie jest to film muzyczny w tym znaczeniu, że nie zajmuje ona więcej czasu niż portrety ludzi, ich wspomnienia oraz rozmowy prowadzone między nimi. Ostatecznie jest to film bardziej o ludziach, o czasach, o zmieniającej się Ameryce. Udało się uchwycić świat który dosłownie przemija wraz z umierającymi bluesmanami. Materiały które nie zmieściły się w filmie dostępne są na stronie http://www.iamthebluesmovie.com.
Drugi z filmów to dokument z cyklu "Ludzie zamiast liczb" poświęconego krytyce procesów globalizacji (rozumianej jako neokolonializm). W tym przypadku opisany i zilustrowany sugestywnymi przykładami został mechanizm tzw. światowego przemysłu charytatywnego, którego najważniejszymi beneficjentami już dawno przestali mieszkańcy krajów biednych i zrujnowanych przez kataklizmy, ale pracownicy tych wszystkich organizacji pozarządowych i agencji międzynarodowych. Od kilku lat na festiwalach pokazywane były przykłady dysfunkcji systemu (sam widziałem dokumenty nt. Haiti, Sudanu Płd., czy chorym na AIDS mieszkańcom Afryki z których wynikało, że nie o prawdziwą pomoc tutaj chodzi ale o złote, nieopodatkowane biznesy) ale w tym filmie dokonano syntezy i przedstawiono schemat systemu oraz wskazano na jego toksyczne oddziaływanie. Ogląda się to znakomicie, świetnie dobrani zostali rozmówcy. Film, który pokazuje, że a społeczeństwie afrykańskich nastąpiła zmiana i niedługo będziemy pewnie obserwowali rezultaty tej zmiany. Są w tym filmie wypowiedzi, które nie pozostawiają wątpliwości co do intencji "przemysłu pomocowego", a już tym bardziej jak się przypomni inne filmy na podobne tematy.
Trzeci film to dla odmiany bardzo intymna opowieść rodzinna, która pewnie by bardziej pasowała do programu Krakowskiego Festiwalu Filmów Dokumentalnych. Matka, reżyserka dokumentuje życie swoich synów przez kilkanaście lat, dzięki czemu otrzymujemy niezwykle poetycki ale też prawdziwy pod względem psychologicznym dokument przyjaźni dwóch braci, bo to wysuwa się na pierwszy plan, w mniejszym stopniu relacje z dorosłymi (ojciec, nauczycielka). Jest to w zasadzie film o niczym, trochę jakby tematem tego filmu były właśnie te subtelne momenty naszego życia, o których z czasem zapominamy. A dla reżyserki film staje się próbą przywrócenia tego dziecięcego spojrzenia na rzeczywistość: intensywnego i szczerego.

Rozczarował mnie trochę film Odprogramowani, który zbyt powierzchownie dotyka problemu prania mózgów w sektach z lat 60 i 70 oraz dość kontrowersyjnych praktyk porywania i odprogramowywania ludzi zwerbowanych p. Temat na pewno niezwykle interesujący, ale mam wrażenie, że dostajemy za mało informacji żeby móc w pełni zrozumieć prawne, psychologiczne i społeczne aspekty tych wydarzeń.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 21 maja 16, 16:49

To ja o kilku tytułach, o których, tak się składa, nikt jeszcze nie pisał.

Pozostając w cieniu to naprawdę dobry dokument muzyczny. O The Residents rzecz jasna słyszałem, ale zarazem nigdy ich nie słuchałem, więc nie trzeba być fanem zespołu, żeby film docenić. Sposób realizacji dokumentu odpowiada założeniom twórczym kolektywu - skoro członkowie zespołu postanowili zachować anonimowość i tajemniczość, to jest to uszanowane. Dzięki temu, oglądając film nigdy do końca nie wiemy, co z tego co słyszymy jest prawdą, a co nie. Czy członkowie The Residents pojawili się na ekranie, czy nie (nie znamy ich twarzy, więc to możliwe)? Czy jest to 4-osobowy zespół, jak przekonuje się nas w czasie ich występów, czy to tylko konwencja? Czy skład jest stały, czy może zespół jest nieśmiertelny? Ukrywając twarze i podmieniając członków mogą przecież w końcu grać wiecznie... [4,5/6]

Nie opuszczaj mnie zapowiada się jako pogodny film o parze szczęśliwych staruszków, jednak w połowie filmu robi się coraz mniej wesoło, bo na każdego, jakby nie był długowieczny, czeka w końcu śmierć. Od połowy oglądamy więc powolne umieranie i bezradność kochającej osoby (coś jak w Miłości Haneke); nie jest to rzecz jasna klasyczny wyciskacz łez, ale wzruszenie na pewno trudno opanować (choć facet koło mnie cichutko drzemał). Mniej więcej takiego "mądrego życiowo" filmu się spodziewałem, więc projekcja mnie nie rozczarowała. [4/6]

Najsłabszym filmem, jaki widziałem na Festiwalu w tym roku, okazała się Kraina oświeconych. Jest to o tyle zdumiewające, że twórcy dysponowali fenomenalnymi zdjęciami i ciekawym tematem (piętno wojny odciśnięte na współczesnym Afganistanie), więc dokument po prostu nie mógł się nie udać. A jednak męczyłem się na tym filmie bardzo i nie wiem nawet co przeszkadzało mi najbardziej: pomysł by opowiedzieć o Afganistanie w formie fabularyzowanej historii dziecięcego oddziału, pompatyczna narracja z offu, zbyt wiele grzybów w jednym barszczu (przeskoki między scenami z dziećmi, a posterunkiem żołnierzy amerykańskich) i wynikająca z tego chaotyczność opowieści? Nie mogę zarzucić twórcy, że nie miał jakiejś koncepcji, uznajmy więc, że to koncepcja kompletnie do mnie nie trafia. Natomiast kadry i zdjęcia są fenomenalne, na pewno nie można więc powiedzieć, że to kompletna strata czasu. [3/6]

No i wreszcie Między wyznawcami. To bardzo klasyczny dokument, ale nie uznaję tego za wadę, bo siłą filmu jest jego temat, a nie forma. Zasadniczo jest to film przerażający - o narastającym fanatyzmie i zapleczu, które sobie tworzy, oraz o bezradności rządu i pakistańskiego społeczeństwa wobec tego zjawiska. Niby receptę wszyscy znają (w przypadku Pakistanu wydaje się nią m.in. postawienie na darmową edukację państwową), ale nie widać większej nadziei na to, że sytuację uda się szybko opanować. Wręcz przeciwnie... [4,25/6]
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 21 maja 16, 19:03

doktor pueblo napisał(a):A jednak męczyłem się na tym filmie bardzo i nie wiem nawet co przeszkadzało mi najbardziej ...


Ja widziałem słabsze na tym festiwalu (niestety), ale mam całkiem podobne refleksje. W zasadzie to właśnie wracam z rozmowy z reżyserem na której zasnąłem (sic !). 30 minut opowiadania historii powstawania filmu (8 lat zmagania się ze wszystkim co tylko możliwe). Na początku filmu się bardzo irytowałem, denerwowałem itp. ale od połowy uznałem, że nie ma sensu próbować się do tego filmu emocjonalnie dostroić i wtedy nagle odkryłem, że on działa na poziomie totalnej abstrakcji, pomyślałem nawet że niepotrzebnie są tłumaczone dialogi, bo i tak to jest tak absurdalne że nie niczego nie wnosi. Potem nagle pojawia się psychodeliczny utwór Pink Floyd i dostajemy równie psychodeliczną scenę, która wizyjnie jest świetna, tylko co to ma wspólnego z dokumentem ? Moim zdaniem dokumentalne są te fragmenty z amerykańskimi żołnierzami. Jeśli to miałby być dokument to należało tutaj więcej powyjaśniać na początku, a tak mamy jakiś psychodeliczny esej o totalnym szaleństwie wojny, który emanuje tym szaleństwem na widza.

Następna strona

Powrót do O innych festiwalach i przeglądach filmowych