30. wff 2014

Festiwale, przeglądy, retrospektywy. Zapowiedzi. Wasze wrażenia.
Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 10 paź 14, 20:27

Tak sobie przeglądałem program Warszawskiego Festiwalu Filmowego (na którym oczywiście nie będę), i widzę tam kilka (niezbyt wiele, rzecz jasna) filmów interesujących, które pewnie, niezbyt reklamowane w mediach, przejdą na WFF bez echa, a potem, dzięki premierze na WFF, ominą też wszelkie inne imprezy filmowe w Polsce. Niech ktoś mnie pocieszy, jeśli wie o tym, że któryś z tych filmów ma dystrybutora albo będzie jeszcze gdzieś do obejrzenia: Anatomia spinacza Akiry Ikedy (zwycięzca z Rotterdamu), 28 Prasanny Jayakody'ego (NETPAC Award tamże), Plemię Myroslawa Slaboszyptskiego (kilka nagród w canneńskim Semaine de la Critique), Chodźmy pogrzeszyć Onura Ünlü (tego od Złocisz mrok ponury), Takie są zasady Ognjena Sviličicia. Zwłaszcza zależy mi na pierwszym i trzecim.

A z innej beczki - nagrodzona (niejedną nagrodą) w Cannes francuska komedia romantyczna Combattants, ponoć jak na swój gatunek bardzo oryginalna, już angielski tytuł, Love at First Fight, miała słaby, ale na WFF to się już Miłość od pierwszego wejrzenia nazywa. Gratulacje dla tłumacza lub polskiego dystrybutora (albo i obu naraz).

ayya
 
Posty: 669
Na forum od:
27 lip 09, 10:52

Post 10 paź 14, 22:59

Les Combattants jest po prostu zabawne i bardzo sympatyczne, ale nie ma w tym filmie nic oryginalnego.

Najbardziej oczywiście czekam na Chodźmy Pogrzeszyć, które mam zaplanowane na środę, gdyż Złocisz... było czaderskie. Mam też w planie Plemię i Anatomię Spinacza. Jestem po 3 filmach, z których dwa były banalne, a trzeci banalny i trochę nieznośny. Ale jestem przyzwyczajona, bo nie licząc jakichś oczywistości nagrodzonych na innych festiwalach, program WFF to zwykle wielka loteria.

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 11 paź 14, 9:55

28 Mrozikos na jednym z portali ocenił na 1 - to dobra rekomendacja.

W Les Combattants faktycznie nie ma nic oryginalnego, zabawne i niegłupie dopóty, dopóki z głównej bohaterki nie robią nienormatywne dziwadło, które niebieskooki wrażliwiec wprowadza w arkana tradycyjnych ról (wówczas ona zaczyna się uśmiechać). Poza tym widziałem Wierszyki dla małych pożeraczy, z których wyszedłem, i Fantail, na którym przysnąłem.

Plemię chyba ma duże szanse na dystrybucję.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 11 paź 14, 11:48

Cieszę się, że 28 jest słabe, skoro i tak go nie obejrzę :), ale, jak już wcześniej napisałem, na tych innych filmach mi bardziej zależy. Może Anatomia spinacza pojawi się też na 5 Smakach (choć jeśli tylko w Wawie, to dla mnie bez różnicy)? A co do Les Combattants - napisałem o nim tylko w kontekście polskiego tytułu (film miałem okazję obejrzeć we Francji, ale nawet nie próbowałem), który jest zwyczajnie żenujący.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 12 paź 14, 22:30

Ja widziałem na razie tylko 3 filmy azjatyckie, z których najlepszy był koreański: Beznadziejni (Futureless Things), znanego z Nowych Horyzontów reżysera Kim Kyung Mook'a (Rzeczy niczyje). Nie jest to już niestety film aż tak ciekawy formalnie. Recz dzieje się w niewielkim sklepie samoobsługowym i opowiada o różnych zdarzeniach, które przytrafiają się zatrudnionym tam młodym ludziom. Jest to współczesny film obyczajowy z kilkoma zaledwie scenami surrealistycznymi, które najbardziej zapadają w pamięć. Podobało mi się również to, że reżyser wywodzi swój dyskurs w oparciu o drobne sprawy i subtelne obserwacje. Zawodzi strona wizualna, zrobiona w stylistyce reklamowej (prześwietlone zdjęcia), sprawiająca wrażanie hiperrealizmu, a także muzyka, która wręcz tę konwencję reklamy przywołuje. Film się jednak ostatecznie broni ale w konwencji dramatu byłby lepszy.

Dwa inne filmy okazały się raczej nie spełnione pod względem artystycznym, chociaż jakiegoś pomysłu nie można im odmówić. Indyjskie Oczekiwanie to wykoncypowana, przekombinowana stylistycznie opowieść oparta na anegdocie, która lepiej by pewnie wybrzmiała w 30 minutowym dziele. Dwoje bohaterów (kobieta i mężczyzna) mieszkają razem i się kochają, ale na co dzień się nie widują (on pracuje na nocną zmianę). Kilka nocnych ujęć opustoszonego miasta oraz finałowa sekwencja starego lasu usprawiedliwiają próbę ale większa cześć opowiadania manierycznie klaustrofobiczna po prostu męczy. Z kolei chiński Trumna w górach wydał się przejść obok tematu mimo świetnie wymyślonej postaci przewodniczącego gminy i świetnie grający go aktora o oszczędnych ale wyrafinowanych środkach gry aktorskiej. Mógł być to traktat o pułapkach władzy uzurpującej sobie prawo do wpływania na losy społeczności, ale reżysera było stać tylko na czarną komedię. A szkoda bo temat trochę szekspirowski z ducha.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 19 paź 14, 13:34

Grzes napisał(a):... Chodźmy pogrzeszyć Onura Ünlü (tego od Złocisz mrok ponury), Takie są zasady Ognjena Sviličicia.


Mogę się wypowiedzieć subiektywnie od tych filmach. Pierwszy turecki to film, który mi się zupełnie nie podobał. Najpierw wystałem się w kolejce "drugiej szansy" po bilety zwrócone z akredytacji dziennikarskich, a potem po 15 minutach chciałem wyjść, ale zostałem i się przekonałem że im dalej tym gorzej. Nie zaśmiałem się ani raz na tej komedii, chociaż niektóre osoby śmiały się już na napisach (pewnie odbyły wcześniej rozgrzewkę i weszły w klimat od razu). Nie wiadomo oczywiście kto i dlaczego kogo zabił, problem w tym że jako widza mnie to nawet nie interesuje. Ten film nie ma żadnego ciężaru, można go porównać z ostatnimi komediami J. Machulskiego, które widziałem tylko we fragmentach. Niewiarygodne postacie, niewiarygodne motywacje, właściwie nie ma tematu. Jest totalny chaos, ale bez polotu.

Takie są zasady są jedynym zobaczonym przeze mnie filmem na tegorocznym festiwalu, który podchodzi do rzeczywistości 100% poważnie. Na pewno arcydzieło to nie jest, ale na tle całej reszty wypada zaskakująco prawdziwie. Jest to film skromny, bardzo kameralny, bez muzyki i psychologii. Ten film wymaga emocji i empatii od widzów, a nie od aktorów i to spotkało się z otwartą krytyką ze strony niektórych widzów (zarzuty typu: tak się nie zachowuje ojciec pokazują z jakimi problemami kognitywnymi tutaj mieliśmy do czynienia). Ten film pracuje na emocjach widzów, rozgrywa się trochę na metapoziomie. Wymaga kompetencji społecznych i psychologicznych na wyższym niż normalnie poziomie. Trzyosobowa rodzina w scenerii szarego blokowiska, chłopak zostaje pobity, rodzice zwracają się o pomoc do systemu, który nie wykazuje responsywności: chłopak umiera. Wszystko się dzieje jak w życiu: niespodziewanie, niepoddane regułom dramaturgicznym i w sposób daleki od wyobrażeń z seriali amerykańskich. Państwo ma tylko wtedy sens jeśli jest skuteczniejsze i inteligentniejsze od obywatela. Tak ja to odebrałem.

ayya
 
Posty: 669
Na forum od:
27 lip 09, 10:52

Post 20 paź 14, 23:12

Moja 10 najlepszych filmów (z ok. 30, które na WFF widziałam)

10. Marie Amachoukeli, Claire Burger, Samuel Theis: Party Girl
09. Adilkhan Yerzhanov: Właściciele
08. Xin Yukun: Trumna w górach
07. Yuri Bykov: Głupiec
06. Martti Helde: Na skrzyżowaniu wiatrów
05. Shawn Christensen: Before I Disappear
04. Mohsen Makhmalbaf: Prezydent
03. Taika Waititi, Jemaine Clement: What We Do In The Shadows
02. Anna Melikian: Gwiazda
01. Myroslav Slaboshpytskiy: Plemię

I takie mam uwagi:

- Trumna w górach, która wygrała ma zajebisty scenariusz, realizowany bardzo konsekwentnie i dlatego cała historia jest spójna i świetnie się ją ogląda, niemniej jest to film trochę o niczym

- Na skrzyżowaniu wiatrów było piękne wizualnie i, co zaskakujące, jak na główny konkurs na WFF, było bardzo eksperymentalne, żeby nie powiedzieć - nowohoryzontowe

- Plemię było najlepsze, bo rewelacyjnie zbudowano tam klimat tej historii, choć brak napisów uważam za zabieg niepotrzebny, taką tanią sztuczkę, by film był bardziej kontrowersyjny i eksperymentalny (?)

- What We Do In The Shadows to najprawdopodobniej najzabawniejsza komedia roku

- Gwiazda jest o tyle fajna, że w ostatnich minutach filmu otrzymujemy informację, która całkowicie zmienia jego odbiór, nawet jeśli ciągle jego wymowa pozostaje trochę ckliwa

- zgadzam się ze wszystkimi uwagami co do Chodźmy Pogrzeszyć, ale mnie w ogóle to nie przeszkadzało, gdyby to był pilotażowy odcinek jakiegoś serialu o imamie rozwiązującym zagadki kryminalne, może obejrzałabym nawet cały 1. sezon

- porażka kina polskiego: Obce Ciało (masakra, choć było śmiesznie), Fotograf (świetny pomysł rozwalony reżyserią rodem z serialu na Polsacie), Serce Serduszko (prostackie kino familijne ku pokrzepieniu serc), Polskie Górno (zabawne, ale to humor z gatunku tych bardziej rynsztokowych, ale sam film jest fatalnie wręcz zrobiony)

- cieszę się, że wszyscy, którym polecałam Dziewczyny z bandy nie zawiedli się na tym cudnym filmie


Powrót do O innych festiwalach i przeglądach filmowych