pomyślałam dzisiaj w nocy, że Miód musi być gdzieś blisko Lasu, no i otwieram poranną Gazetę, a tu Sobolewski pisze:
"W mimowolny sposób „Miód” koresponduje z „Lasem” Piotra Dumały. Oba filmy mówią o ojcu, synu i śmierci, oba dzieją się w lesie, w czasie symbolicznym. I w różny sposób dochodzą do tego samego punktu: pojednania ze śmiercią, czyli - inaczej mówiąc - pogodzenia z życiem.
(...)
Kluczem do filmu Kaplanoglu może być koraniczna przypowieść o tym, jak Mahomet obleciał raj w ciągu jednej chwili, zanim ulała się woda z dzbana. W tym filmie też w jednym momencie oblatujemy raj - jest nim po prostu ludzkie życie. Kto w kinie europejskim zdobyłby się na taki optymizm?"
http://wyborcza.pl/1,75248,7586693,Ture ... linie.html
przyjdzie czas na porównania (Las w kinach już za chwilę - 26 lutego), jestem ciekawa jak wypadną na swoim tle, film Dumały na pewno nie jest "optymistyczny", wydaje mi się bardzo odważny, mimo, że gubię się w tych wszystkich symbolicznych gestach, nie wszystkie rozpoznaję, ale porusza mnie właśnie jego odwaga mówienia o ambiwalencji w relacji najbliższych, podejrzewam, że Kaplanoglu musi być zupełnie inny, że bardziej się opiera na niespełnieniu i tęsknocie, niż na takiej konfrontacji mocy-słabości, bardzo mi się podobał Las