Kończy się w Warszawie 10 FFL, widzę, że przechodzi bez większego echa na forum. Ale chyba niesłusznie. O ile filmy prezentowane na Warszawskim Festiwalu Filmowy nie podeszły mi w tym roku, jakoś rozmijam się z gustem oragnizatorów, to tutaj filmy wydają się całkiem ciekawe.
Oglądnąłem tylko 4 filmy, o co i tak nie było łatwo, bo praca nie zając nie ucieka - czyli swoje trzeba odsiedzieć. Z nich, najbardziej spełnionym dziełem jest zdecydowanie "Gigante". Podchodziłem do niego z rezerwą, ale mnie zaskoczył. Duża kultura reżyserska debiutanta, widać że kontroluje swoje emocje, co nieczęsto się zdarza u początkujących filmowców. Uniknął też kręcenia filmu bez przesłania, czego nie udało się reżyserowi "Dobrego życia" - filmowi za bardzo schematycznemu i pozostawiającemu duży niedosyt w postaci braku puenty. Z kolei trudnym do oceny jest "Pustynia we mnie", gdyż początek irytuje sztucznością i niedopracowaną psychologią postaci, by ostatnie 30 minut pokazały wirtuozerski warsztat filmowy twórców. Chętnie bym siadł przy stole montażowym nad tym filmem. Ogólnie brawurowy pomysł, no i trochę przerósł reżysera (a może głównie scenarzystę). No i bez wątpienia najbardziej kontrowersyjny z 4 obejrzanych przeze mnie filmów - "Szatan". Po filmie była dyskusja z udziałem księdza Lutra, która bardzo korzystnie wpłynęła u mnie na ilość i jakość refleksji. Okazuje się, że takie dyskusje są bardzo inspirujące, mimo, że nie zgadzam się z ogólną konstatacją dyskusji. Uważam, że pod względem siły oddziaływania, mocy przekazu, film można porównać z "Krótkim filmem o zabijaniu". Mniej więcej ten sam rodzaj bezkompromisowości. Zresztą już w czasie seansu sobie uświadomiłem, że dawno, a może w ogóle nie widziałem filmu tak oddczuwalnie pokrewnego kinu Kieślowskiego, nie na gruncie artystycznym ale pod względem doświadczania świata.
Napiszcie, co wam się najbardziej podobało w filmach tegorocznych.