9 gru 11, 11:34
Dla mnie festiwal skończony. Oto moje podsumowanie. Widziałem w trakcie festiwalu 4 filmy (w poniedziałek nie mogłem się pojawić, a z "Mikrofonu" i "Mangrove" z góry zrezygnowałem).
"Opowieści...". Film rzeczywiście wspaniały, choć odbieram go trochę inaczej niż to, o czym pisaliście. Dla mnie to jest taka elegia na świat, który odchodzi. Świat utrwalonych rytuałów i utrwalonych wartości, który reżyserka (i my, patrząc okiem jej i jej bohaterki) postrzega jako piękny. Trochę baśń, marzenie, że ten świat uda się zachować dla kolejnych pokoleń, że za sprawą jakiejś magii, boskiej łaski, uda się dotrwać mu do czasu, aż pojawi się ktoś, kto go doceni i będzie potrafił stworzyć jakąś więź między tym co było a tym co jest. I dla mnie do tego filmu wcale nie pasują kategorie optymizmu i pesymizmu, o których piszecie. On jest smutny, ale ja z niego wychodzę uśmiechnięty i oczarowany. Taki paradoks.
"Medianeras". To nie jest film aż tak zły, jak sugeruje Querelle, ale bez wątpienia (dla mnie przynajmniej) najsłabszy z zestawu. Jego głównym problemem jest dla mnie to, że nawet w kategorii komedia romantyczna jest ledwie poprawny. Ma sympatycznych bohaterów, parę zabawnych scen. Fajnie, że ma jakiś swój styl, którego się trzyma. Gorzej, że jest raczej bylejaki dramaturgicznie, przez co niezbyt wciągający. Gorzej też, że, wbrew temu, co pisze okon, jest trochę pretensjonalny, z tymi "mądrościami" gadanymi przez bohaterów co parę minut. Zapewne by zyskał, decydując się albo na rzeczywistą bezpretensjonalność albo zatrzymanie się na dłużej nad problemami, których te "złote myśli" dotykają.
"Miasto tańca". Całkiem dobry, wbrew temu, co sugeruje Mrozik. Być może to, że film ci się nie podobał, wynika z tego, że nastawiłeś się na "coś podobnego do Dzienników Musan", a tu podobieństwo jest tylko zewnętrzne. Ten film nie jest o strasznym losie emigrantów z północy na południu Korei. On jest o Korei Południowej, a pochodząca z północy główna bohaterka jest rodzajem lustra, w którym to południe się odbija. Kimś nie wychowanym w tym otoczeniu, kto patrzy inaczej (może bardziej naiwnie), i przez to więcej dostrzega. Jest o upadku tradycyjnych wartości (rodziny bez ojców, matki zajęte pracą, i nie dostrzegające problemów dzieci, dobra zabawa utożsamiona ze spiciem się do nieprzytomności i przygodnym seksem, odmawianie możliwości godnego życia i faktyczne odrzucenie starych i niepełnosprawnych itp., a to wszystko skontrastowane z główną bohaterką, której głównym dramatem jest to, że utraciła męża, bo ten związek był dla niej naprawdę ważny, w odróżnieniu od wszystkich związków, w które wchodzą spotkani ludzie z Seulu). Nie jest przypadkiem, że nie kończy się ujęciem głównej bohaterki, tylko naćpanej dziewczyny, leżącej w krzakach. I nie dostrzegłem też tych "tylu niepotrzebnych ujęć". Oczywiście nie jest to żadne arcydzieło, ale dla mnie zdecydowanie na plus. Powiedziałbym na takie 3 z plusem (co, w moim przypadku, jest całkiem niezłą oceną).
"11 kwiatów". Xiaoshuai Wang, po wpadce z "In Love we Trust" (nie pamiętam polskiego tytułu) znów w dobrej formie, tej z czasów "Pekińskiego roweru" i "Szanghajskich marzeń". Film nie ma w sobie jakiegoś wielkiego ciężaru (podobnie zresztą jak wcześniejsze tego reżysera, więc to taki trochę spodziewany zarzut), ale udaje mu się w bardzo subtelny sposób pokazać świat przeżyć 11-letniego chłopca, do którego wkrada się brutalna rzeczywistość, której nie rozumie. Która jednak wywiera na niego wpływ, którego zapewne nie pozbędzie się do końca życia. Proste i piękne. Nie jest to odkrycie na miarę "Opowieści...", ale mimo wszystko film warty polecenia.
Poza tym widziałem (wcześniej, we Francji) "Pożegnanie", które uważam za znakomite. Żałuję, że nie miałem we Wrocławiu okazji obejrzeć "Hanezu" (nawet jeśli to słabszy film od wcześniejszych Naomi Kawase), "Ufo w jej oczach" oraz "Życzenia". "Las acacias" ma być w przyszłym roku na Ale Kino+, więc to obejrzę. Szkoda też, że nie widziałem "Powrotu do domu", który, jak wnioskuję z waszych wpisów oraz z tego, co mówił mi Jarosz, na sto procent mi się będzie podobał. Oczywiście, film wchodzi do dystrybucji i go obejrzę, ale Odra-Film z pewnością się postara, żeby mi jak najbardziej to oglądanie obrzydzić, puszczając z kopii cyfrowej, w dodatku "na telewizorze w piwnicy", jak to gdzieś indziej określił doktor pueblo. Jedyna nadzieja, że pojawi się też w Heliosie, np. w ramach "Kina konesera" (z celuloidu i na porządnym ekranie).
Ciekawe też, czy Manana zdecyduje się na wprowadzenie do kin jeszcze czegoś poza "Powrotem do domu". Fajnie by było (pod warunkiem, że nie będzie to "Medianeras").