8. Festiwal Filmy Świata Ale Kino+

Festiwale, przeglądy, retrospektywy. Zapowiedzi. Wasze wrażenia.
Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 30 lis 12, 19:26

vifon00 napisał(a): charaktery budowane rzadkimi słowami, gestami, niedopowiedzenia i niezwykła psychologiczna wiarygodność. Bohaterka nie broni się bo podświadomie obwinia się o śmierć matki

Nie mogę zgodzić się z tezą o niezwykłej wiarygodności psychologicznej. Tytuł filmu (oryginalny) sugeruje punkt odniesienia, którym jest Lucia. To imię ani razu w filmie nie pada (może coś przeoczyłem). Można domyślać się, że jest to imię matki. Jeśli tak, to nie można nie zauważyć faktu, że bohaterka znacznie lepiej znosi stress związany ze stratą bliskiej osoby, niż jej ojciec. Stanowi od niego znacznie silniejszą konstrukcję psychiczną. Trudno uwierzyć, aby tak silna psychicznie osoba o ekstrawertycznym usposobieniu i aktywna w codziennym życiu zachowywała się tak biernie i była tak podatna na poniżanie - tego nie tłumaczy podświadome obwinianie się o śmierć matki. Paradoksalnie bardzo dobre zakończenie wynika niestety z konieczności uwiarygodnienia zachowania bohaterki i jej ojca i wpisuje się w klasyczną koncepcję happy endu, a to może sugerować, że inne zakończenie byłoby co najmniej równie dobre. Podzielam zdanie Mrpzikosa, że przesłanka na której opiera się film jest naciągana.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 30 lis 12, 20:22

ayya napisał(a):"Pragnienie miłości" to taki wczesny Haneke dla ubogich i w ogóle strasznie irytujący film.


Jako fan Haneke nie widzę żadnych podobieństw między tym filmem, a kinem Haneke. Zupełnie o czym innym i zupełnie inaczej. Mi się "Despues de Lucia" bardzo podobało (idiotyczny polski tytuł nie przechodzi mi przez klawiaturę).

Rzeczywiście zachowanie bohaterki wygląda na bierne, tylko jaki ona ma zasadniczo wybór? Sensownym działaniem wydawałoby się poinformowanie ojca lub wychowawców, ale trudno się dziwić, że się na to nie zdobywa, bo musiałaby się przyznać do czegoś do czego nie chce. Ponadto nie chciała też zadręczać ojca swoimi problemami, bo wiedziała w jakim jest stanie. Była silniejsza i liczyła na to, że sobie sama poradzi. Liczyła na to, że kolegom się znudzi, czy tak trudno uwierzyć, że mogła przyjąć taką strategię? Nie dziwi też jednak, że kolegom i koleżankom się nie nudziło, bo takie działania się eskalują; trudno przestać dręczyć, bo samemu wyjdzie się na mięczaka. Dla mnie to było wszystko całkiem wiarygodne psychologiczne, w odróżnieniu np. od polskiej "Sali samobójców", która wydawała mi się kompletnie naciągana.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 30 lis 12, 20:49

Dla mnie "Sala samobójców" bliższa jest estońskiej "Naszej klasie", a "Despues de Lucia" hiszpańskiemu "Bullying". Trudno jednak robić takie porównania, gdyż każdy z tych filmów mówi o czym innym, a jedynym wspólnym mianownikiem jest samo zjawisko bullyingu.
Aleksandrze nie zarzucam braku działań zmierzających do informowania dorosłych. Znacznie trudniej uwierzyć mi w jej wręcz masochistyczną akceptację poniżenia w mojej opinii nierealną u osoby o normalnym poziomie akceptacji własnego ego i bardzo wysokim stopniu odporności na stress.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 30 lis 12, 21:18

wks napisał(a):Podzielam zdanie Mrpzikosa, że przesłanka na której opiera się film jest naciągana.


Akurat pisząc o "przesłance" miałem na myśli coś innego (jak widać zwięzłość zwyciężyła nad klarownością wypowiedzi) - po prostu nie mogę uwierzyć, że bohaterka w żaden sposób nie zareagowała na to, że jest nagrywana (a oczywiście bez nagrania nie byłoby dalszego ciągu). Czy ona nie widziała żadnego filmu o młodzieży? Jasne, alkohol, ale na przesadnie pijaną nie wyglądała. Nie mam za to problemu z tym, co potem, z jej reakcją itp.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Melomanka
 
Posty: 418
Na forum od:
26 lip 10, 15:35

Post 30 lis 12, 22:10

doktor pueblo napisał(a):Dla mnie to było wszystko całkiem wiarygodne psychologiczne, w odróżnieniu np. od polskiej "Sali samobójców", która wydawała mi się kompletnie naciągana.

W sumie nietrudno pokazać w filmie jakikolwiek wątek lepiej niż w Sali samobójców...

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 30 lis 12, 22:13

trochę inaczej odebrałem ten film; nie koncentrując się na perspektywie traumy - śmierci matki, żony dwójki bohaterów, dlatego uważam wręcz że to nie ciąży na historii w sposób szczególny; jestem w stanie zaakceptować wiarygodność psychologiczną zdarzeń bez szukania wyjaśnienia we wstrząsie emocjonalnym - bazując jedynie na rysach osobowościowych; być może emocje pogłębiają w jakiś sposób cechy psychologiczne postaci ale nie jej nie tworzą; wyjaśnień oczywiście może być bardzo dużo gdyż zastosowana konwencja opiera się na zdystansowanej obserwacji, a nie wiwisekcji psychologicznej; raczej jak rozumiem reżyserowi chodziło o pokazanie skrajnego przypadku żeby wyostrzyć problem, i to mu się udało. w takim ujęciu film jest lustrem w którym się przeglądamy, w którym przeglądamy nasze emocje, celem jest właśnie to żebyśmy postawili się w sytuacji poszczególnych postaci i zadali sobie pytanie jak byśmy się zachowali w podobnej sytuacji - ojca, nauczyciela, uczniów czy samej dziewczyny; myślę że nie jest to film o mechanizmach psychologii - raczej ostrzeżenie przed instynktami społecznymi (kanalizowanie własnych frustracji na kimś z zewnątrz, brak tolerancji dla słabości); myślałem niedawno o tym czy ten film nie byłby mocniejszy gdyby opierał się na słowach, gdyby krzywda pozostała niesfotografowana, jakże trudniejsze byłoby stanięcie w obronei bohaterki skoro teraz przy mocnej dosłowności nie jest to oczywiste i uświadomiłem sobie że wtedy to właśnie byłby Haneke; empatia polega na tym, żeby nie oceniać zachowań innych z własnej perspektywy ale starać się zrozumieć ich słabość; reżyser który oczekuje od widzów empatii budzi we mnie szacunek; nie szukajmy na siłę usprawiedliwienia dla przemocy;

hermanstopek
 
Posty: 75
Na forum od:
29 lip 12, 1:31

Post 30 lis 12, 23:49

Ta "Weronika" to i tak niezła w porównaniu z portugalskojęzycznymi filmami na FNH :"Portugalska zakonnica", "Dziwny przypadek Angeliki" :lol:

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 1 gru 12, 11:13

Dla mnie kino Haneke jest jednak fundamentalnie inne. Po filmach Haneke nie zadaję sobie raczej pytań o wiarygodność psychologiczną postaci, czy o to co ja bym zrobił na ich miejscu. Nie dlatego, że to oczywiste, tylko dlatego, że to chyba nie jest specjalnie istotne u Haneke. Jego filmy są "większe", są o fundamentalnych problemach, są "moralizatorskie", natomiast "Despues de Lucia" jest filmem skromnym i choć oczywiście mówi coś tam ogólnie o przemocy, czy o meksykańskim społeczeństwie, to jednak wydaje mi się, że to nie jest w tym filmie najważniejsze. Na pierwszym planie jest jednak pewna jednostkowa historia.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 1 gru 12, 12:04

hermanstopek napisał(a):Ta "Weronika" to i tak niezła w porównaniu z portugalskojęzycznymi filmami na FNH :"Portugalska zakonnica", "Dziwny przypadek Angeliki" :lol:


"Angeliki" nie widziałem, ale "Zakonnica" była cudowna! Spytaj też Querelle'a ;)
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

hermanstopek
 
Posty: 75
Na forum od:
29 lip 12, 1:31

Post 1 gru 12, 14:24

Przypomniał mi się jeszcze jeden portugalski filmik na NH - "Północna kraina". Kompletnie nie moje klimaty. Nawet powziąłem dramatyczną decyzję, jeszcze przed 12 NH, że na "portugalczyków" nie chodzę. Widzę że będę musiał rozszerzyć czarną listę o filmy portugalskojęzyczne.

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 1 gru 12, 15:26

a my wciąż lobbujemy w sprawie retrospektywy Pedro Costy, unikaj

hermanstopek
 
Posty: 75
Na forum od:
29 lip 12, 1:31

Post 1 gru 12, 17:32

Aaa, jak retrospektywa to co innego, po drugie nigdy nie należałem do słownych, jak to mówią "obiecanie nic nie kosztuje" [szczególnie sobie].

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 1 gru 12, 17:33

ja miałem podobnie z koreańskimi parę lat temu, ale ostatnio kilka filmów mi się podobało... kino koreańskie się zmieniło, więc ja bym jednoznacznie jakiegoś regionu nie wyłączał tylko że opisy powinny być bardziej jednoznaczne, żeby można było przewidzieć czy film będzie odpowiedni dla konkretnego widza... kilka filmów portugalskich i brazylijskich widziałem, ale jakieś totalnej męczarni sobie nie przypominam... w konkursie czy przeglądach było kilka ciekawych filmów... Weronika mnie przede wszystkim nie zainteresowała z uwagi na warstwę wizualną zwiastuna, za bardzo to przypominało amatorskie wideo,

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 1 gru 12, 19:15

a'propos - opis roku, moim zdaniem:

"Gdzie skrywa się to coś, co nazywamy miłością? Unosi się w przestrzeni podczas wspólnie spędzanych dni? Wciska się między dwa przytulone do siebie ciała? Lubi perfekcję, szorstką intymność i naturalność – wszystko to, co docenia debiutująca w roli reżyserki Adele Romanski. Autorka Leave Me As You Found Me bada, czy rzeczywiście nie powinno się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki. Przygląda się Erin i Calowi, którzy nie chcą w to wierzyć. Kiedyś byli razem i pragną odzyskać utraconą miłość. Nic nie powinno im przeszkadzać. Wyjechali z Los Angeles. W pięknie sfotografowanym Sequoia National Park jest cicho, słonecznie i tylko trochę melancholijnie. Mają tam tylko siebie, ale czy to nie za mało…?"

Avatar użytkownika
Querelle
 
Posty: 874
Na forum od:
24 gru 04, 4:26

Post 2 gru 12, 9:55

Portugalska zakonnica to mój numer jeden 10.NH i jednocześnie najlepszy film, jaki widziałem w 2010 roku:) Marzy mi się przegląd Greena na NH, to raptem 4 filmy, widziałem dwa, Most artystów z Renierem to absolutny majstersztyk, mógłbym oglądać na okrągło (był parę lat temu na alekino). Green nie jest Portugalczykiem, jest reżyserem francuskim. Może w cyklu poranne szaleństwo (o 7:00 rano)?:)

Costa koniecznie na NH (współpracował z Greenem przy shorcie Correspondences)!

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 2 gru 12, 10:26

ja się na pewno wybiorę na Greena i Costę bez względu na to który festiwal pokaże ich filmy. może zaczniemy w tej sprawie już zbierać podpisy, są takie strony internetowe do pisania petycji...
a wracają do Filmów Świata to do jutra tra głosowanie w plebiscycie na najlepszy film... Prowadzi Dziewczynka w trampach, niestety film oparty na kliszach i w sumie bez wyraźnego autorskiego piętna. Powiedzmy sobie szczerze podsumowując powoli rok festiwalowy - trochę się nam te imprezy skomercjalizowały.

ayya
 
Posty: 669
Na forum od:
27 lip 09, 10:52

Post 3 gru 12, 11:33

doktor pueblo napisał(a):Dla mnie kino Haneke jest jednak fundamentalnie inne. Po filmach Haneke nie zadaję sobie raczej pytań o wiarygodność psychologiczną postaci, czy o to co ja bym zrobił na ich miejscu. Nie dlatego, że to oczywiste, tylko dlatego, że to chyba nie jest specjalnie istotne u Haneke. Jego filmy są "większe", są o fundamentalnych problemach, są "moralizatorskie", natomiast "Despues de Lucia" jest filmem skromnym i choć oczywiście mówi coś tam ogólnie o przemocy, czy o meksykańskim społeczeństwie, to jednak wydaje mi się, że to nie jest w tym filmie najważniejsze. Na pierwszym planie jest jednak pewna jednostkowa historia.



To nie jest film o przemocy, choć ona akurat krzyczy z filmu najgłośniej. Bohaterka moim zdaniem się na nią godzi, bo sama jest niejako nieszczęśliwa, poraniona, osamotniona po śmierci matki (co właśnie sugeruje tytuł). Z owdowieniem nie radzi sobie ojciec dziewczyny, co ona dostrzega, na pewno więc widzi, że nie może znaleźć w ojcu oparcia. Dodatkowo odrzucenie w szkole, które z czasem przeradziło się w tę agresywną napastliwość, a w końcu w jawne znęcanie się, spotęgowało poczucie osamotnienia i beznadziei. Tylko że całkowicie nie rozumiem bierności tej dziewczyny i zgody na krzywdę - to jest dla mnie największy mankament tego filmu. Druga część filmu z ojcem szukającym córki podobała mi się już trochę bardziej.
A jest to w narracji trochę hanekowskie.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 3 gru 12, 13:00

To że bierność bohaterki denerwuje (mnie też denerwowała w czasie projekcji) nie oznacza jeszcze, że jest niewiarygodna. Ja mogę zrozumieć, że ktoś może się tak zachowywać, film mnie przekonał.

Co do Haneke, to, cóż, jakieś podobieństwa pewnie są (ostatnia scena niemal żywcem wyjęta z "Funny Games"), ale podtrzymuję opinię, że to jednak inne kino.

A tak w ogóle, to tegoroczną edycję FFŚAK+ uważam za całkiem udaną. Widziałem 4 filmy (na tyle starczyło czasu): świetne "Despues de Lucia" i "La sirga", ciekawą "Drugą żonę" i oryginalnego "Kurczaka ze śliwkami" (choć nie do końca moja to bajka). Żadnych wtop! :)
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
vifon00
 
Posty: 345
Na forum od:
23 sty 12, 13:41

Post 3 gru 12, 14:14

ayya napisał(a):
"Pragnienie miłości" to taki wczesny Haneke dla ubogich i w ogóle strasznie irytujący film.



Nie miałbym nic przeciwko, żeby tak było..., ale u Henekego chodzi przecież o coś innego. Istotą jego filmów (przynajmniej do Kodu nieznanego włącznie) jest beznamiętna obserwacja, skrajnie obiektywna i klinicznie zimna. W Pragnieniu miłości jesteśmy bliżej bohaterki, przyjmujemy jej punkt widzenia. Michel Franco wykazuje znacznie więcej współczucia, empatii, to nie obserwacja społecznego problemu (zgadzam się z doktorem pueblo) ale bardziej intymny punkt widzenia, jednostkowa, indywidualna historia.

Nie mogę zgodzić się z tezą o niezwykłej wiarygodności psychologicznej. Tytuł filmu (oryginalny) sugeruje punkt odniesienia, którym jest Lucia. To imię ani razu w filmie nie pada (może coś przeoczyłem). Można domyślać się, że jest to imię matki. Jeśli tak, to nie można nie zauważyć faktu, że bohaterka znacznie lepiej znosi stress związany ze stratą bliskiej osoby, niż jej ojciec. Stanowi od niego znacznie silniejszą konstrukcję psychiczną. Trudno uwierzyć, aby tak silna psychicznie osoba o ekstrawertycznym usposobieniu i aktywna w codziennym życiu zachowywała się tak biernie i była tak podatna na poniżanie - tego nie tłumaczy podświadome obwinianie się o śmierć matki.


Wierzę, że dokładnie tak właśnie jest. Alexandra wcale zresztą nie jest taka znów silna i ekstrawertyczna - to zwyczajna nastolatka, która pomimo ewidentnych cech introwertycznych radzi sobie w relacjach z rówieśnikami. To, że w pewnym momencie przestaje walczyć jest naturalną konsekwencją podświadomego poczucia winy, znoszenie poniżeń traktuje jako swoją karę. Gdyby było inaczej, nie miałby sensu ani tytuł (oryginalny) ani cały wątek matki.
Ostatnio edytowano 3 gru 12, 22:41 przez vifon00, łącznie edytowano 1 raz

Avatar użytkownika
vifon00
 
Posty: 345
Na forum od:
23 sty 12, 13:41

Post 3 gru 12, 14:17

W ramach podsumowania festiwalu - widziałem 5 filmów, trzy z nich były bardzo dobre: After Lucia, Wypełnić pustkę i Dziewczynka w trampkach, a jeden niezły (Druga żona), więc zasadniczo było świetnie. Szkoda tylko, że we Wrocławiu zabrakło Nosorożca - mam nadzieję, że kiedyś jeszcze będzie okazja.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 3 gru 12, 22:05

No to moje (długie, jak widać, ciekawe kto to będzie czytał ;)) podsumowanie. Wśród 7 filmów, na których byłem, rzeczywiście brak odkryć na miarę zeszłorocznych Opowieści, ale ja jestem ogólnie zadowolony - podobały mi się 4, z czego 3 bardzo, co jak na mnie jest dobrym wynikiem (a jeszcze nie widziałem Despues de Lucia, który, miejmy nadzieję, będzie kolejnym (od 4 stycznia w kinach, więc sprawdzę niedługo)). A więc po kolei:

Numer 1 lub 2: La Sirga. Film o młodej kobiecie zagubionej w męskim świecie pełnym niewidocznej, ale non stop odczuwalnej, przemocy oraz o zamęcie, który w nim wywołuje, który w końcu i jej zaczyna zagrażać. Taki krótki opis w żaden sposób nie oddaje niezwykłości filmu Vegi, w którym bardziej od szkicowej historii głównej bohaterki liczy się imponujące swoim ogromem jezioro, wywołująca poczucie wyobcowania przyroda, pokazywana od czasu do czasu, wywołująca niesamowite, niepokojące wrażenie, pływająca po jeziorze kępka zarośli. Bardziej liczą się też starannie skomponowane kadry i powolne, płynne ruchy kamery. Bardziej niedopowiedzenia i pytania zadane, ale pozostawione bez odpowiedzi. Imponujące kino, poetyckie i bardzo nowohoryzontowe (tym bardziej imponujące, że reżyser jest debiutantem). Nie mam pojęcia, co w nim rozczarowało Mrozika (zwłaszcza że tak poza tym jest to film jednoczący ponad podziałami - podobał się i Querelle'owi i Jaroszowi, i mi i wks-owi - żadki przypadek ;)).

Numer 2 lub 1: Wypełnić pustkę. Film tradycyjny w formie, do tego ze specyficznymi zdjęciami (przypominającymi sposobem oświetlania klasyczne hollywoodzkie kino z lat 30), może rzeczywiście trochę zbyt nachalną muzyką (ale, przynajmniej moim zdaniem, zupełnie niehollywoodzką). Tyle że, jak dla mnie, to wszystko do tego cichego, prostego, zanurzonego w tradycji, filmu świetnie pasuje. A intymna więź, jaką widz dostaje z główną bohaterką, kompletnie blokuje ewentualne wątpliwości co do (nie)ważności jej problemów, co do ogrania podobnych sytuacji w innych filmach itp.. Dodatkowo ten film jeśli może nie wyjaśnia, co jest atrakcyjnego dla współczesnych ludzi w życiu w chasydzkiej społeczności, pozwala się przyjrzeć jej od środka i zrozumieć coś więcej. Dobrze, że będzie w polskich kinach.

Numer 3: Dziewczynka w trampkach. Świetny film, mimo wszystkich wad, których ma wiele. Przede wszystkim (jak w podobnych irańskich filmach sprzed dwóch dekad) nie zawsze udało się w nim poprowadzić wiarygodnie obsadzonych w nim naturszczyków (bez wyjątków - dotyczy to też grającej główną rolę dziewczynki). Zapewne też tangerine ma rację, że korzysta z różnorakich schematów, klisz. A jednak ma w sobie potężną siłę przekazu, do tego umiejętność wydobycia z przedstawianych sytuacji tego, co zabawne i tego, co wzruszające, ujmującą żywość swojej bohaterki, które każą (mi przynajmniej) przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego, jak w dawnych, neorealistycznych filmach (które zwykle miały podobne zalety i wady). Do tego to wcale nie jest tylko historyjka o zbuntowanej dziewczynce, która chce mieć coś, co jej otoczenie odbiera jako zarezerwowane dla mężczyzn. Reżyserce udało się pokazać, często mimochodem, a jednak nie wywołując wrażenia, że to wszystko jest tam wciśnięte na siłę, cały system religijno-obyczajowej opresji wobec kobiet, system ich szkolenia, żeby przeciw niemu się nie buntowały, też system powiązań, które nie pozwalają jednym kobietom pomagać innym. Dla mnie to, że udało się w tym skromnym filmie stworzyć taki całościowy obraz świata stworzonego przez zamożnych samców dla zamożnych samców jest gigantyczną wartością samą w sobie. Tym bardziej, że nie mam poczucia, że cały film jest podporządkowany założonej z góry tezie. Ja na pewno się nie obrażę, jeśli ten film wygra w głosowaniu publiczności.

Numer 4: Druga żona. Kino Mendozy jak zawsze wywołuje we mnie mieszane uczucia. Tyle w tym amatorszczyzny, formalnych niedoróbek, sytuacji rysowanych grubą kreską. A jednak wciąga, skłania do myślenia, porusza. Kiedy zastanawiam się, ile w tym prostej, reportażowej, obserwacji rzeczywistości, a ile autorskiego piętna, dochodzę do wniosku, że jednak sporo tego drugiego (nie tylko w rozwiązaniu fabuły). Nawet jeśli zestawienie niepewności, czy dożyje się następnego dnia oraz biedy z imperatywem posiadania potomstwa oraz kulturą nadmiernej celebracji nie jest odkrywcze, to jest to odautorski przekaz, i jest on obecny w zasadzie od początku filmu (nie tylko zresztą tego).

Poza tym: południowoafrykański Lucky trochę hollywoodzki w charakterze i solidnie zrobiony, ale nie do końca przekonujący - trudno mi uwierzyć w to rosnące zbliżenie między bohaterami porozumiewającymi się na zasadzie głuchego telefonu, w dodatku bez specjalnych prób (przez większość czasu), żeby się zrozumieć naprawdę.
I na koniec filmy chińskie - obydwa (Pokonać przeznaczenie i Pieśni miłości) kiepskie (jakoś nie mamy w tym roku szczęścia do Chińczyków - wcześniej okropne Sentimental Animal oraz Czarna krew, teraz te). Pierwszy wyraźnie lepszy, ale zostawiający większy niedosyt, bo ta historia była materiałem na dużo lepszy film. Gdyby tylko reżyserka/scenarzyści mieli więcej talentu oraz jasną wizję tego, co chcą zrobić, mogła być z tego np. tragedia pełną gębą o przypadkowym zdarzeniu, które doprowadza do dezintegracji dwóch rodzin, mogła być opowieść o nieprzewidywalnych kolejach ludzkich uczuć (to i owo w tym filmie takie rozwiązanie sugerowało), mógł być dramat o nieprzystawalności prawa do rzeczywistości relacji międzyludzkich (to dla odmiany sugerował napis, pojawiający się na zasadzie deus ex machina na końcu filmu), mogła być nawet groteska. To, co pojawiło się na ekranie, to było takie... nic. W dodatku niedorobione pod mnóstwem względów - z takim sobie aktorstwem, telenowelową psychologią postaci, wątpliwą logiką ich postępowania. Nic nie było bardzo złe, ale nic też takie, jak być powinno. Gorszy z dwóch filmów - Pieśni miłości - paradoksalnie sprawił mi więcej przyjemności. Taki film-folder, w którym chodzi wyłącznie o zaprezentowanie jakiejś tam odmiany chińskiej opery oraz jej historii, nie chodzi natomiast kompletnie o sensowność scenariusza (który jest idiotyczny), aktorstwo (które jest fatalne), ani jakiekolwiek walory techniczne (zdjęcia też kiepskie). Jeśli się zaakceptuje taką dziwną konwencję, film sprawia autentyczną radość swoją cudowną tandetnością, która świetnie współgra z umownością i plebejskością tradycji, do której się odwołuje. A pierwsze ukazanie się na ekranie dorosłego Tiedana (głównego bohatera), który w tym momencie ma mieć nie więcej niż 20 lat, a wygląda jak Jerzy Połomski u schyłku kariery, oraz następująca po nim scena grupowa w łóżku - powalające. Po prostu nie można powstrzymać śmiechu.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 6 gru 12, 20:42

Nagrody:
http://manana.pl/text.php?id=27023&lang=pl
Chyba szanse Nosorożca na dystrybucję rosną :).

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 6 gru 12, 21:27

Grzesiu, dzięki za to podsumowanie, ja czytam

Avatar użytkownika
Jarosz
 
Posty: 1722
Na forum od:
5 cze 07, 7:48

Post 20 sty 13, 17:19

Querelle napisał(a):fatalnym argentyńskim Jak mam na imię (to kandydat do Oscara, będzie nominacja, dam sobie rękę uciąć, jeśli się mylę)


Querelle, to kiedy ucinamy rączkę? :P

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 9 wrz 13, 10:38

Canal+ się zmienia, Ale Kino się zmienia, więc festiwal się nie odbędzie. Znika też program "Kino Mówi". I to tak...

Tomek
 
Posty: 307
Na forum od:
11 maja 10, 13:37

Post 11 wrz 13, 13:24

Skąd ta informacja o zniknięciu "Kino mówi" i samego festiwalu ?

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 11 wrz 13, 22:55

Z zaplecza.

Tomek
 
Posty: 307
Na forum od:
11 maja 10, 13:37

Post 12 wrz 13, 10:54

To jesli możesz, przybliż trochę szczegółów odnośnie kino mówi. Czy chodzi o repertuar, że w AK nie będzie już kina festiwalowego w tym cyklu czy też chodzi o sam program-wstęp przed filmem ?

Tomek
 
Posty: 307
Na forum od:
11 maja 10, 13:37

Post 19 wrz 13, 11:53

Informacja ta została zdementowana przez AK na facebooku. Cykl "kino mówi" nie znika.

mortiis2
 
Posty: 71
Na forum od:
27 lis 05, 22:06

Post 25 wrz 13, 11:58

Tomek napisał(a):Informacja ta została zdementowana przez AK na facebooku. Cykl "kino mówi" nie znika.


A festiwal kończy swój żywot na pewno?
Bardzo smutna informacja:(

Poprzednia strona

Powrót do O innych festiwalach i przeglądach filmowych