7. Planete Doc Review 2010

Festiwale, przeglądy, retrospektywy. Zapowiedzi. Wasze wrażenia.
tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 2 maja 10, 23:33

Najwyższy czas zainteresować się tegoroczną edycją festwalu, który stał się dla mnie największym odkryciem spośród wszystkich warszawskich inicjatyw kulturalnych. Mam nadzieję, że poziom będzie kontynuowany.

Festwal startuje 7 maja i potrwa do 16 maja, od 3 maja rusza przedsprzedaż biletów, ale już dzisiaj na stronie http://www.docreview.pl/ pełny program wraz z opisami, króre od kilku godzin czytam i studiuję. Już sama wiedza zawarta w tych opisach warta jest zapoznania i ukazuje niezwykły, chociaż niepokojący obraz czasów w jakich przyszło nam żyć.

Mnósto interesujących sekcji, jeśli chodzi i mnie to nastawiam się na przeglądy Herzoga i Philiberta, jakoś tak wyszło, że z kazej sekcji wybrałem jakiś ciekawy film do obejrzenia, chociaż z racji zainteresowań ciagnęło mnie w kierunku sekcji o miastach, ekologii, sztuki. Łącznie jakieś 15 filmów mam wybranych wstępnie, teraz to tylko wszystko poukładać obok siebie.

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 3 maja 10, 10:07

obiecywali, że będzie można oglądać też via internet, wiesz coś o tym?

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 3 maja 10, 10:21

Proszę bardzo, jeszcze nie próbowałem, więc może będziesz naszym testerem, chociaż ja mam zbyt wolne łącze. 30MB by się przydało.

http://www.docreview.pl/2010/index.php? ... Itemid=328

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 3 maja 10, 10:30

ja w tej chwili też nie jestem za szybka

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 3 maja 10, 17:52

oglądać będzie można jak zwykle na iplex.pl, ale jeszcze tam nic nie piszą, więc myślę, że ruszy w momencie rozpoczęcia festiwalu.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 7 maja 10, 2:16

Witam w przededniu festiwalu Planete Doc Review 2010. Kupiłem bilety na kilka filmów. Trochę za bardzo rozciągnięty ten festiwal. W dzisiejszych czasach kiedy tyle się dzieje i tyle ludzie mają zobowiązań na głowach planowanie 10 dni w kinie bez urlopu to jednak duże wyzwanie. Tak czy owak moim priorytetem będzie zawsze fabuła. Dlatego szukam filmów, które mogłoby być równie dobrze fabułami.

Czy ktoś z tutaj piszących na naszym forum będzie na festiwalu ? Dajcie znać. Piszczie swoje refleksje. To pomaga ogarnąć się w tym zamęcie programowym. A tak już na prywatnie się przyznam, że w Kinotece moją ulubioną salą jest 7 (siódemka). Mógłby stamtąd nie wychodzić. Tam oglądałem Spotkania na ktrańcach świata, W górę Jangcy czyli najlepsze filmy. No i jest na górze.

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 7 maja 10, 11:43

Będę przynajmniej na kilku filmach. Nie jestem ekspertem od dokumentu, dlatego trochę trudno odnaleźć się w tym gąszczu tytułów. Ciekawy tekst Iwony Cegiełkówny w majowym "Kinie" zwrócił moją uwagę na Alana Berlinera. Wcześniej, szczerze mówiąc, o nim nie słyszałem. Chcę też zobaczyć dwa filmy z sekcji "China: Reloaded": "Ostatni pociąg" Lixin Fana (producent "W górę Jangcy") i "Pewnego razu w Chinach" Xiaolu Guo (jej nagrodzona na festiwalu w Locarno fabularna "Chinka" w czerwcu wejdzie do dystrybucji).

Oprócz tego "Kosmiczni turyści", "Istota rzeczy" i "Pamiątki Pana X".

Szkoda, że twórcy strony nie pomyśleli o tym, że przy opisach filmów przydałyby się daty projekcji... chyba że jest jakiś inny łatwy sposób, by znaleźć dany tytułu w planie projekcji.

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 7 maja 10, 17:14

Wypatrzyłem też nowy film Pirjo Honkasalo, reżyserki świetnych "Trzech pokojów melancholii".

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 8 maja 10, 0:25

Wróciłem własnie do domu, po pierwszym dniu festiwalu. Jak to się mówi pierwsze koty za płoty. Przyznam szczerze, że trochę bylem zmęczony (ciężka noc, praca), ale musiałem się stawić na filmach. Jutro dopiero zaczynam o 14:00 więc się porządnie wyśpię.

Pierwszy film to był tzw. pewniak - Biały diament Wernera Herzoga. I nie zawiodłem się. Absolutnie genialne i niepowtarzalne kino. Właściwie to on tworzy jakiś odrębny styl, rodzaj humoru ktory pojawia się w jego dokumentach nie ma chyba odpowiednika nigdzie indziej. Zdjęcia jakby od niechcenia, nie stylizowane, nie cyzelowane, ale jednocześnie jakby mimochodem zachwycające plastyką, kompozycją kadru oraz wciągające ruchem kamery. Lekko, ale na poważnie. Na prawdę teraz widzę, że Spotkania na krańcach świata nie były filmem genialnym przypadkowo. Wynikało to wprost z wrażliwości i talentu twórcy. Jak dla mnie czapki z głów.

Drugi film, która na dzisiaj wybrałem nazywał się Taksówkarze z Amazonii. Producentem był reżyser, który mnie zachwycił na poprzedniej edycji - Nikolaus Geyrhalter. Film się podobał nie tylko mnie, chcociaż jedną notę niżej oceniłem od filmu Herzoga. Mimo, że jestem starym wyjadaczem i wybieram filmy świadomie byłem zaskoczony formą tego filmu. Spodziewałem się oczywiście znakomitych zdjęć (filmy producenta z tego słynęły) i to się potwierdziło w 100%. Przede wszystkim kolorystyka znakomita. Tym niemniej cała reszta kompletnie inna od filmów Nikolausa Geyrhaltera. Moim zdaniem temu filmowi znacznie bliżej do fabuły niż dokumentu. Mamy oto dwóch bohaterów (różniących się osobowościami) ale wykonującymi podobną pracę (latanie samolotami na zamówienia). Tylko, że film nie jest zwykłą, klasyczną dokumentacją jakiegoś okresu życia bohaterów, zrobioną podczas wielotygodniowego współuczestnictwa reżysera i ekipy. Narracja prowadzona jest głównie z offu przez samych bohaterów, i te wypowiedzi są mocno stylizowane literacko, czas teraźniejszy (dokumentalny) miesza się z przeszłymi wydarzeniami, anegdotycznie ujętymi poprzez inscenizacje utrzymane raczej w stylistyce dokumentalnej / ewentualnie bardzo delikatnej dokudramy. W jakiś sposób przypomina to zabieg z Plaż Agnes, nie przypominam sobie niczego innego. Wadą jest monotonia, brak dramaturgii, zaskoczenia, nieoczekiwanych zdarzeń. Obrazy lądowań i startów samolotów są częste jak kreski taktowe w partyturze nutowej i po pewnym czasie zaczynają zwyczajnie nużyć. Dodatkowko głosy z offu są również bardzo monotonne, wręcz hipnotyzujące portugalską frazą. Tym niemniej uważam, że idąc tą drogą można osiągnąć bardzo ciekawe rezultaty.
Wyróżnić należy muzykę, która była według mnie ciekawa, a zarazem dobrze korespondowała z całością tworząc trochę odrealniony, trochę sielankowy efekt.
FIlm jest niestety grany późno (22:00), sporo osób zdrzemnęło się na nim, ale oceny widziałem wysokie dostawał. Tak więc polecam chociaż wrażenie, że oglądam fabułę (nieco eksperymentalną i nowofalową ale jednak fabułę) było najsilniejszym odczuciem w trakcie filmu. Sam pomysł można było lepiej wykorzystać. Dlatego dzisiaj wygrał Herzog.

Pozdrawiam wszytskich dzielnych festiwalowiczów, przede wszystkim okona, Oczywiście oba chińskie filmy, które wybrałeś okon są u mnie na biletach zakupionych (Pociag mam 12, Pewnego czasu 13 maja).

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 8 maja 10, 23:20

Czyżbym prowadził monolog ? Mam nadzieję, że jednak ktoś napiszę choćby krótkie refleksje albo opinie. Ja dzisiaja byłem tylko na jednym filmie, na drugi zabrakło biletów (oczywiście Herzog i jego Koło czasu).

W ramach restrospektywy innego rezysera (Nicolasa Philiberta) obejrzałem film z 1996 roku pod tytułem Każda mała rzecz. Mam w planie jeszcze 2 inne filmy tego dokumentalisty, Ten był pierwszy. Mówiąc w największym skrócie cieszę się, że go oglądnąłem. W tym przypadku mamy do czynienia ewidentnie ze starą szkołą dokumentu, w którym najważniejszy jest maksymalny obiektywizm w ukazywaniu rzeczywostości. Film ma niezwykle nastrojowe zdjęcia, sporo znakomitych scen udało się realizatorom utrwalić na taśmach, stylistycznie film ma ogromną klasę, widać wielką kulturę filmową. Jednak z uwagi na to, że reżyser i ekipa są kompletnie niewidoczni, przeźroczyści, nie dowiemy się co myślą, jaka jest ich opinia, ani też za bardzo co chcieli pokazać. Ten zabieg ma na celu zangażować widza. I mnie zaangażował. Tego typu filmy bardzo mnie inspirują. Można powiedzieć, że mają otwarty przekaz.
Mam natomiast kłopot z treścią tego filmu. Wychodząc pomyślałem sobie, że pewnie ten lub podobny fillm mógł obejrzec Lars von Trier jako inspirację do Idiotów.
Przypomniał mi się również Azyl pokazywany w Cieszynie w ramach ENH, chociaż idea terapii była inna.
Mimo wszystko polecem ten film, chyba że ktoś bardzo nie lubie skrajnego obiektywizmu w dokumentach i potrzebuje deklaracji reżysera jak ocenia pokazywane na ekranie sytuacje. W tym przypadku reżyser ani nie wpływa ani nie ocenia(chociażby z offu) obserwowanej rzeczywistości. Jest absolutnie biernym obserwatorem.

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 9 maja 10, 8:23

nie zrażaj się ..mimo,ze monolog chętnie czytam relacje , bo mi do Warszawy trochę daleko ,a tak przynajmniej mogę się dowiedzieć co tracę :)

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 9 maja 10, 8:31

Na stronie iplex kilka dokumentów, ale chyba niewiele z aktualnego programu, cóż, może jeszcze dołożą jakieś pozycje. Obejrzałem "Porno od 9 do 5" oraz "Mechaniczną miłość". Oba mogą być, ale bez szału.
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 9 maja 10, 20:17

Hm... Dzisiaj niestety olbrzymie roczarowanie, chociaż z drugiej strony jakiś rewelacji się nie spodziewałem. Wymazać Davida okazał się filmem kompletnie bezstylowym. Więcej kultury filmowej mają reportaże TVP2. Doskonały przykład przerostu ambicji. Reżyser obsadza siebie w głównej roli. Film się zupełnie nie składa w całość, totalny choas i wrażenie prowizorki. Do tego muzyka drażniąca i źle dobrana. Moim zdaniem spktakularna porażka. a temat był - big brotheryzm w Wielkiej Brytanii i w ogóle we współczesnym świecie. Chyba jeden z najważniejszych problemów naszych czasów. Zapomniałbym jeszcze o gadających głowach (jakieś anonimowe autorytety na czarnym tle). Jedyne pytanie jakie przygodziło mi do głowy w trakcie rozmowy poseansowej to: ale właściwie to o co chodzi ? Teraz widzę, że powinienm zapytać: czy kończył Pan jakąś szkołę filmową ?

Potem byłem na filmie Miasto Luwr, które chciałbym zadedykować Wernerowi Herzogowi, który w wywiadzie w GW stwierdził "gdybym mógł byłbym grabarzem cinema-verite". No tak, ten film jest świetnym argumentem. Pokazuje jak na dłoni ograniczenia czystego dokumentu. Niby pomysł ciekawy, od czasu do czasu udaje się uchwycić fascynujący strumień życia, ale całość dąży do nieskończoności. Po wyjściu z kina - pustka w głowie. Mam wrażenie, że w tym przypadku twórcy nie mieli szczęścia i skręcili mało ciekawego materiału. Potencjał był ale się nie spełnił. Są jakieś eweidentne problemy z rytmem tego filmu. Coraz bardziej doceniam film Pan Gubernator z ostatniego ENH.
Ostatnio edytowano 9 maja 10, 20:41 przez tangerine, łącznie edytowano 1 raz

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 9 maja 10, 20:35

W obu filmach zabrakło osobowości. Bohaterowie się nie wyróżniają z tła. Co ciekawe, że porównując oba filmy Philiberta: Luwr (dziejący się w środowisku pracowników tej szacownej instytucji) i Każda mała rzecz (dziejący się w zakładzie psychiatrycnzym) zdecydownie lepiej, pod względem osobowości, wypadają ci drudzy. Luwr jest wdzięcznym materiałem do analiz stylistycznych i case study filmu dokumentalnego jako gatunku, jednak pozostawia lodowato obojętnym. Chłód jest przeszywający.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 11 maja 10, 12:05

Nie zdążyłem wczoraj wieczorem usiąść do komputera i wstukać moje refleksje, a szkoda bo były bardzo pozytywne. W końcu zostałem pozytywnie zaskoczony, a przecież o to właśnie na festiwalach chodzi, żeby doznawać olśnień. Jako że jestem spóźniony to dzisiaj krótko.

Najpierw zawitałem w Iluzjonie na film Inferno, który dla osób intersujących się historią kina z czasów jego świetności, jak również samym procesem twórczym, na pewno będzie wartościowym seansem. Znaczną część filmu stanowią sekwencje nieukończonego dzieła Clouzota, zdjęć próbnych z udziałem aktorów jak również kilka scen ze scenariusza odegranych współcześnie przez aktorów bez scenografii. Reszta to dokumentacja fotograficzna i wspomnienia ekipy (m.in. Costa-Gavras). Dla mnie to było bardzo ciekawe, jednak widzię w tej opowieści niewykorzystany potencjał (zarówno dokumentalny jak i fabularny). Znakomite są fragmenty ujawnionych zdjęć próbnych z udziałem Romy Schneider, barwne, eksperymentalne, inspirowane op-artem (samo zakończenie filmu). Same w sobie mogłyby być inspiracją dla operatorów filmowych i realizatorów światła. Lekki niedosyt pozostał, ale film godny polecenia fascynatom z tego forum.

A potem było jeszcze lepiej. Obejrzałem najlepszy jak dotychczas dokument festiwalu Przybysze. Przede wszystkim w tym filmie mamy to czego zabrakło w niedzielnych projekcjach (pisałem post wyżej), a mianowicie, fascynujące osobowości, które nie znikają w obecności kamery. Rewelacyjne, naturalne dialogi, znakomite zdjęcia, a całość składa się w zamkniętą i wcale nie przewidywalną fabułę (dramaturgię). Trochę niepotrzebna jest koda, i szczerze powiedziawszy proponowałbym ją wyciąć. Udało się realizatorm nie tylko skręcić świetny materiał, ale nadać mu sens. I na takie filmy czekam.

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 11 maja 10, 16:00

tang., to pewnie nie będziesz chciał już oglądać więcej Philiberta? myślę o Nenette, bo wiesz, mnie zawsze zastanawia kontekst, który się wciska do filmu, jak inaczej można obejrzeć jeden film, jak film się starzeje, jak się zmienia, tracąc swój żywy kontekst, albo zyskując nowy, jasne, że festiwal też jest silnym kontekstem, ale a'propos Nenette to akurat dzisiaj w Warszawie było spotkanie z Peterem Singerem, nie wiem, czy słyszeliście o tej aferze na uniwersytecie w związku z jego wizytą i przygotowywaną konferencją? jak inaczej oglądałoby się Nenette w tym kontekście, może

http://wyborcza.pl/1,88146,7861288,To_n ... szawa.html

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 11 maja 10, 16:22

Zaplanowałem wszysto z wyjątkiem Nenette. Byłem na Każdej małej rzeczy, Mieście Luwr i wybieram się na Być i mieć. Przykro mi.

A że bawoły są lepsze od traktorów to chyba was nie muszę przekonywać. Nie potrzebują ropy i pracują nawet gdy jest bardzo gorąco. Przynajmniej w Tajlandii. I tam bawoły wracają do łask.

Avatar użytkownika
okon
 
Posty: 766
Na forum od:
31 sty 05, 22:00

Post 11 maja 10, 16:30

"Nanette" wejdzie prawdopodobnie do kin, więc nic straconego.

Na razie widziałem cztery tytuły: "Niedokończony film", przypadkowo "W Berlinie" i zestaw Alana Berlinera (warto). Później napiszę coś więcej.

A tangerine'owi radzę wziąć udział w konkursie na recenzję filmową. Ot co. :)

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 11 maja 10, 17:44

pamiętacie, że był taki film o bawołach w kieracie, które oświetlały dom zaprojektowany przez Rocha (to był projekt Rocha?), oglądaliśmy go w bardzo dziwnym miejscu w Cieszynie, w ślicznym miejscu

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 11 maja 10, 21:52

Jest dobrze. Oczywiście nie co dzień jest niedziela (jak mawia didżej Niedźwiedzki), ale na prawdę warto być na festiwalu Planete Doc Review. Piszę tak chcociaż wymaga to poświęceń (nie ma kto tego docenić). Dzisiaj jak spojrzycie na czas mojego postu (17:22 czasu CET Warszawa) i jak weźmiecie pod uwagę fakt, że w Kinotece się zorientowałem, że zapomniałem biletów na 18:00 to może choć trochę tego poświęcenia do niektórych czytelników dotrze. Na szczęście doświadczenie festiwalowego wygi zaowocowało prawidłową decyzją (czyli nie wracamy bo to oznacza spóźnienie ale negocjujemy z zarządem imprezy warunki wpuszczenia na salę). Jeszcze tylko dodam jak już omawiamy temat, że w poniedziałek wracałem na piechotę z seansu o 22:00, ponieważ ostatni tramwaj znad stacji metro centrum w kierunku Mokotów odjeżdza przed północą ( nazywa się 4 i jedzie tylko do przystanku Królikarnia). Ciężko w ogóle pogodzić życie, pracę, studia (piatek, sobota), jutrzejszą konferencję, odżywianie się itd. z festiwalem zakrojonym na tak wielką skalę. Ale do rzeczy.

Dzisiaj oglądnąłem dwa filmy (przy czym drugi siedząc na schodach, mimo że miałem bilet, ale się spóźniłem, bo wracałem po niego do domu). Pierwszy nosił tytuł Ostatni nomadowie i muszę przyznać, że wywołam u mnie huśtawkę nastrojów. Przez pierwsze 5-10 minut zastanwiałem się kiedy wyjść, a potem nagle zaczęło się na ekranie robić coraz ciekawiej i dopiero końcówka (10-15 minut) rozbija kompletnie strukturę tego dokumentu, pojawiają się motywy do tej pory pomijane (apele o wolność, miłość na świecie oraz wypowiedzi o marzeniach w wykonaniu ludzi, którzy wcześniej przewijali się przez ekran ale w zupełnie innych kotekstach - tj. muzycznych ). Bo właśnie oryginalność tego filmu poleag na tym, że muzyka jest lepsza niż obraz, mało tego muzyka w tym filmie rekompensuje braki w warstwie wizualnej (niechlujny montaż, jakość obrazu, przypadkowe kadrowanie) oraz bałagan w strukturze narracyjnej. Znakomita jest sekwencja zrealizowana pod kołem biegunowym. Sam temat niezwykle ciekawy, aczkolwiek oglądając film przypomniał mi się rewelacyjny wielogodzinny dokument Geyrhaltera, który poradził sobie z zagrożeniem choasu i bałaganu narracyjnego w ten sposób, że przeznaczył na każde miejsce dokładnie taką samą liczbę minut (20 minut x 12 miejsc) i tutaj gdyby ten projekt został wyprodukowany pod pieczą filmy produkcyjnej Geyrhaltera to myślę, że mogły by się posypać nagrody.

Drugi film nosił tytuł Miasto na morzu i bardziej mi się podobał. Opisuje nieprawdopodobne miejsce na mapie świata - miasteczko na wodzie Naftowe Kamienie (dziaiaj w granicach Azerbejdżanu). Ten film na prawdę warto obejrze dla poszerzenia własnych horyzontów myślowych, abstrahując od jakości artystycznej, chcociaż pod tym względem jest całkiem nieźle. Podobały mi się zdjęcia (kadrowanie, kolorystyka), dobrze wybrano bohaterów, są oni barwnymi osobowościami, a niektóre ich wypowiedzi bardzo oryginalne i wytracające z kolein standardowego myślenia, inne po prostu mądre. Niezwykłe miejsce o którym nie wiedziałem, że istnieje. Teraz wiem i czuję się z tym lepiej.

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 12 maja 10, 13:59

Przed festiwalem oglądałem "Spotkania na krańcach świata", "Lucio", "Murderball", "Odgłosy robaków - zapiski mumii" i "Nomadax TX" (Ostatni nomadzi). Filmy Herzoga i Liechti prezentowano na ENH, "Murderball" przemknął kilka lat temu przez ekrany polskich kin, dokumenty hiszpańskie wyświetlano w ramach 10.Tygodnia Kina Hiszpańskiego. "Nomadax TX" zasługuje na obejrzenie nie tylko z powodu zdobycia nagrody specjalnej w San Sebastian 2006, ale przede wszystkim ze względu na stronę muzyczną. Podzielam pogląd Tangerine, że film rozkręca się bardzo wolno, a jakość zdjęć i montaż są zdecydowanie amatorskie. Rekompensatą dla widza są dźwięki txalaparty oraz ciekawy performans gry na tym instrumencie( przez niestosowanie zapisu nutowego każdy koncert jest inny) wymagający współpracy grających na nim osób i dający efekt dialogu i porozumienia, co tworzy ciekawy efekt w zderzeniu z innymi kulturami (Indie, Maroko, Laponia). Sekwencje kręcone pod kołem podbiegunowym (konstrukcja txalaparty z lodu) naprawdę robią wrażenie.
W trakcie festiwalu obejrzałem wszystkie filmy dostępne na Iplexie. (podobnie jak Psubrat zacząłem od "Porno od 9 do 17" i "Mechanicznej miłości"). W mojej opinii na uwagę zasługują:
1. "Rozbitkowie" - dla mnie najlepszy z dostępnych filmów. To dokument o katastrofie urugwajskiego samolotu w Andach w 1972. Ciekawy sposób przedstawienia faktów, bardzo subtelny i delikatny, pozwalający wczuć się w sytuację rozbitków
2. "Kultura Remixu" - mocny głos w dyskusji o prawach autorskich
3. "Zaróbmy jeszcze więcej"- najbardziej kontrowersyjny z prezentowanych filmów. Reżyser manipuluje widzem i faktami niemal w stylu szczytowych osiągnięć totalitarnej propagandy. Z uwagi na liczne sprzeczności logiczne w treści i nachalne uzasadnianie przyjętej na wstępie tezy oceniam go najniżej
4. "W górę Jangcy" - interesujący w swojej malarskości
5.. "Porno od 9 do 17" - najbardziej komercyjny temat przy uświadomieniu faktu, że przeciętny Amerykanin wydaje co roku więcej pieniędzy na pornografię, niż na sport

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 12 maja 10, 21:42

Może ja dzisiaj zrobię sobie przerwę, bo wziałem dropsa na poprawę nastroju i mam doła. Nawet nie jestem do końca pewny ile filmów oglądałem jeden czy dwa. Ale chyba jeden, i to nawet chiński. Ostatni pociąg. Trzy lata pracy reżysera, który był asystentem przy W górę Jangcy i dokładnie tak to wygląda jeśli chodzi o styl i konwencję. Różnic stylistycznych nie dostrzegłem. O samym filmie trudno się wypowiadać, jest to na pewno spójna artystycznie wizja, popraowdzona niezwykle sprawnie i albo komuś takie kino pasuje albo nie koniecznie. Jest temat, uniwersalny i zrozumiały na całym świecie, jest sporo obserwacji "etnograficznej", ma też film walor zapisu historycznego, kroniki czasów i miejsca. Trochę tylko montaż odstaje od filmu Jangcy, ale też tam był kongenialny wieć jaki to zarzut ? Mam podejrzenie, że te 300 godzin nakręconego materiału (o czymn mówił reżyser) zawiera jeszcze sporo scen, który uczyniłyby narrację i przekaz bardziej czytelnymi. Swoją drogą, to niezwykły luksus jaki miał tak młody reżyser tyle czasu i taśmy do dyspozycji. Pozazdrościć. Temat tego filmu moim zdaniem jest w tej chwili niezwykle istotny, ma swoje ozdwierciedlenie w politykach gospodarczych większości krajów świata. Mówię tutaj o edukacji, która stała się obsesją rządów i doradców na całym świecie.
Zapamiętam też chyba słowa reżysera z rozmowy po filmie, że nie jest prawdziwe przekonanie o Chinach jako największym państwie komunistycznym, że Chiny obecnie reprezentują społecznie bardziej pierwotny kapitalizm z przełomu wieku XIX i XX w Europie Zachodniej. 1,3 mln ludzi będzie potrzebowało pracy. Alternatywą będzie rewolucja. To ja już na dzisiaj dziękuję.
Ostatnio edytowano 12 maja 10, 21:50 przez tangerine, łącznie edytowano 1 raz

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 12 maja 10, 21:46

aszeffel napisał(a):pamiętacie, że był taki film o bawołach w kieracie, które oświetlały dom zaprojektowany przez Rocha (to był projekt Rocha?), oglądaliśmy go w bardzo dziwnym miejscu w Cieszynie, w ślicznym miejscu


Coś mi się kołacze gdzieś głębobko w świadomosći, ale raczej nie widziałem i nie wiem o co tam chodziło.

Avatar użytkownika
psubrat
 
Posty: 909
Na forum od:
30 cze 05, 15:47

Post 13 maja 10, 19:10

A ja w nawiązaniu powiem, że filmy umieszczone na iplex to jakaś pomyłka, nie wrzucono nic ciekawego, wydawnictwo odgrzewa kotlety. Byłem właśnie w stolicy na wycieczce, ale niestety nie miałem czasu na wizytę w kinie. Bardzo mocno rozczarowuje wydanie "Zapisków mumii", które w swej cenie detalicznej powoli dogania filmy z półki cenowej 50zł i więcej, a oglądając ma się wrażenie, że nagrano ją z kopii o bardzo niskiej jakości, nie wspominając już nic na temat błędów ortograficznych we wkładce (shit happens!). Cudownie, że wydano 10 dokumentów Herzoga w ramach jego dokumentalnej retrospektywy, ale cena 299zł jest skandaliczna! Znów trzeba będzie się zaopatrywać w Londynie... ;-/
"let's just imitate the real, until we find a better one..."

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 13 maja 10, 22:37

Udało się obejrzeć dwa filmy dzisiaj. Pierwszy seans mnie zmęczył, nie tyle sam film, co warunki, bardzo mała i beznadziejne klimatyzowana sala (nr 2). W tej samej sali widziałem parę dni temu świetny francuski film Przybysze, ale teraz był wypełniona po brzegi. Ledwo wytrzymałem. Film chiński Pewnego razu w kinach, raczej przegadany, zabrakło oddechu, miejsca na refleksję, chociaż ma momenty niezwykłe (sekwencja hotelowa). Panorama ludzi walczących o przetrwanie, pracująych ciężko, kronika ich stanu świadomości, który nierzadko zaskakuje i dowodzi, że czas biegnie nieubłaganie, a rozwojowi technologicznemu towarzyszą zmiany mentalności i postrzegania rzeczywistości. Wzrasta świadomość w perspektywie osobistej. Kierownik fabryki śrób czytający jej regulamin i swoje obowiązki nie jest w stanie powstrzymać się od ironicznej reakcji. Mówi też otwartym tekstem, że jego pracownicy zarabiają grosze. Dziwny film, który przywodzi na myśl zarówno czeskie kino lat 60. jak i argentyńską nową falę lat 90, która krytycznie odnosiła się do mechanizmów cynicznego kapitalizmu. Okazuje się bowiem, że zaczynamy sie wszyscy coraz lepiej rozumieć i dżungla podziałów klasowych jest podobna wszędzie, bez względu na region świata. Zaskakujący niepokojący i pełen goryczy film, mający swoje wady, ale dotykajcy nerwu wspołczesności.
I właśnie po to są festiwale, żeby zestawiać obok siebie różne filmy tworząc w ten sposób dodatkowe konteksty. Bo z jednej strony mamy pracowników fabryki w Chinach zarabiających 1000 yuanów, a z drugiej 1 mln dolarów za kurs przygotowujący na wyższy szczebel wtajemniczenia w medytację yogińską, albo 150 mln dolarów zainwestowanych przez Amerykańskiego donatora w budowę miasteczka latająych yoginów w Indiach, które stoi praktycznie puste niczym atrapa scenografii filmowej. A modły tych yoginów miały przynieść pokój na świecie. Znowu się nie udało.
Bałem się filmu David chce odlecieć, bałem się gadających głów i telewizyjnej propagandy ala Moore, a tymczasem film zapamiętam na wiele miesięcy, a pewnie i ldłużej. Autentyczna rewelacja, 5 lat pracy ekipy z reżsyserem na czele, włożony wysiłek, wytrwałość i cierpliwość zaowocowało znakomitym rezultatem. Nie wyobrażam sobie, żeby film wyjechał z Warszawy bez nagród. Jeden z nielicznych przykładów na to, że film dokumentalny może przebić dobrze pojmowaną atrakcyjnością film fabularny. Szukałem na tym festiwalu dokumentów, który mogłyby być fabułami, ale dziś po raz pierwszy zachwyciłem się filmem, który absolutnie udowadnia, że dokument ma swoją specyfikę gatunkową, która może przynieść nieosiągalne w fabule efekty artystyczne. Poprzednio udowadniał to Herzog Spotkaniami na krańcach świata. Fabuła w obu przypadkach nie byłaby wstanie dorównać dokumentom, które powstały.
Swoją drogą widzę duże podobieństwo młodego reżysera Davida Sievekinga do Wernera Herzoga, pod względem osobowości jak i stylu (ironiczne ale odważne i bezkompromisowe podejście do tematów). Efektem jest hipnotyczne kino, przepiękne fotografowane (momentami wręcz trudno w nie uwierzyć jak w sekwencjach Indyjskich czy himalajskich), z bezbłędnie dobraną muzyka. Film wyróżniający się niepowtarzalnym nastrojem i wciągającą wartwą fabularną. Ogląda się znakomicie i z dużą satysfakcją.
Muszę już kończyć, bo zmęczenie mnie dopada, pranie gotowe, zupa już prawie, a północ za pasem.

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 15 maja 10, 18:32

Festiwal się kończy, ja dzisiaj zrobiłem sobie dzień wolny od festiwalu, wczoraj zresztą też. Widziałem wprawdzie Petropolis zfinansowane przez Greenpeace, ale raczej jako ciekawostkę, męczący matriał filmowy, który nie wywołuje emocji. Mam wrażenie, że gdyby tym tematem zainteresował się, i w pokazywane miejsce pojechał (zszedł na ziemię) jakiś charyzmatyczny reżyser to powstałby bardzo ważny i mądry film. Hm... świetny pomysł...
Ostatnio edytowano 16 maja 10, 20:25 przez tangerine, łącznie edytowano 1 raz

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 16 maja 10, 19:59

Dzisiejszy dzień po prostu oszałamiający. Nie pamiętam takiego dnia w mojej karierze festiwalowicza. Oglądnąłem 4 filmy, każdy inny, każdy na najwyższym poziomie. Czuję się jakbym przeleciał dookoła kulę ziemską.
Najpierw film, który dostał nagrodę jury ekologicznego Jądro wieczności. Kilka zaledwie osób zjawiło się na sali tego ranka. Dla mnie i tak liczył się tylko ekran i opowieść. Praca kamery jest w tym filmie po prostu genialna, przez co odczuwa się wrażenie fizycznego wręcz stopniowego wciągania do środka akcji. Dotatkowo film znacznie wykracza poza kontekst ekologiczny.i staje się tak na prawdę szerszą refleksją nad naszą cywilizacją i jej kondycją. Przy tym robi to wyrafinowanymi środkami, subtelnie, inaczej niż to ma miejsce w przypadku dokumentów pokazywanych w telewizjach (NG itp.). Olbrzymią przyjemność sprawia obcowanie z tą kulturą filmową jaką dysponuje reżyser. W trakcie seansu nie miałem wątpliwości, że oglądam najlepszy film festiwalu. Ale okazało się, że emocje tego dnia wcale nie opadały.
Potem którka przerwa i na tej samej sali film Marzenia posród śmieci. Od samego początku brakowało mi takiego filmu - z podejściem czysto etnograficznym. Rezyser śledzi losy rodziny, żeby na ich przykładzie pokazać środowisko które reprezentują, w tym przypadku ludzi żyjących z recyclingu kairskich śmieci. Nie mamy więc tutaj gadających głów, nie wypowiadają się różne strony, reprezntujący racje w narastającym konflikcie. Ekipa śledzi losy rodziny, przede wszystkim trzech braci. Poznajemy ich sposób na życie, problemy, osobowości w zderzeniu z otoczeniem wewnętrznym wkraczającym nieuchronnei w ich uporządkowany świat. Jest w tym filmie i kontekst przemijania, tempo zmian we współczesnym świecie, ale jest też czysto antropologiczna refleksja - opowieść o przeznaczeniu, o miejscu w którym przyszło nam żyć, którego nie wybieraliśmy. Mnie się ten film bardzo podobał.
Trzeci film, znowu po krótkiej przerwie, na tej samej sali to film Philiberta, o którym już wspominałem, słynne Być i mieć. Na szczęście nie podchodziłem do tego filmu z rezerwą, z uprzedzeniem, w zasadzie to wciąż czekałem na coś wyjątkowego. I się nie zawiodłem: wszystkie nagrody zasłużone, film doskonały. Reżyser ominął wszystkie zagrożenia o których pisałem przede wszystkim przy okazji Miasta Luwr. Obrazy nabrały intensywnych kolorów (dosłownie, ach te czerwienie i pomarańcze), reżyser zrezygnował z neurotycznej muzyki, która w przypadku Luwru dehumanizowała odbiór filmu. I nagle mamy wyraziste, zróżnicowane osobowości (nauczyciel, dzieci, rodzice), a montaż staje się dynamiczny. Cudowny, podnoszący smopoczucie film. Tak, życie ma wspaniałe momenty. Bogaty w ważne konteksty, a przy tym wyrafinowany wizualnie. Kameralne arcydzieło.
A na koniec dnia i festiwalu Megamiasta Glawogerra (Śmierć człowieka pracy), o którym w tej chwili moge napisać tylko tyle, że... miażdży niczym walec. Pozostawia w totalnym rozbiciu. Zdecydowanie najmocniejszy film dokumentalny jaki widziałem kiedykolwiek. Przecierałem oczy ze zdumienia, co ten reżyser wyprawia, w myśl zasady: jeńców nie bierzemy... W rzeczy samej...
Ostatnio edytowano 16 maja 10, 20:24 przez tangerine, łącznie edytowano 2 razy

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 16 maja 10, 20:02

no no ....trzeba będzie polować na te filmy

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 16 maja 10, 20:15

Jeszcze tylko dadam filmy, które nie zdołałem oglądnać. Najbardziej żałuję:
- Czarny autobus (nagroda w Berlinie)
- Wciąż żywi w Gazie (miałem ,wciąz mam, bilet na ten seans, ale nie mogłem pójść, profesor na studiach ciakwei mówił, planowałem, że jak będzie bredził to się zmyję)
- La Machina (jakaś rewelacja festwialu, doceniony zarówni przez jury jaki i publiczność, nigdy bym nie zwrócił na niego uwagi gdyby nie te wyróżnienia)

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 17 maja 10, 6:54

uśmiechnęłam się, tang., czytając, że przyjemność sprawiła Ci "kultura filmowa" reżysera. Raczej ciągle słyszę o kulturze politycznej, której brak w szeregach naszych politycznych urzędników. W obszarze sztuki na pewno coś takiego jak "kultura" istnieje, ale ma chyba inny kolor, inne znaczenie, niż w polityce czy w życiu (ktoś może na przykład posiadać kulturę osobistą na wysokim poziomie). Chodzi mi o to, że ta "kultura" nie jest jakością w sztuce niezbędną, bo jednak to jest jakiś kanon, a sztuka od kanonu odchodzi i z tego odchodzenia czerpie. "Kultura" jako jakiś rodzaj harmonii, czy o to Ci chodziło?

tangerine
 
Posty: 1725
Na forum od:
13 lip 07, 5:38

Post 17 maja 10, 8:08

Zawsze w takich przypadkach chodzi mi o warsztat wrażliwości audiowizualnej artysty. Chodzi mi o kanon, ale nie jakiś obowiązujący, ale kanon który jest na końcu drogi - do którego dążymy, ów ideał do którego dążymy. Taki kanon jest raczej w głowach niż na tasmie filmowej, bo materia stawia opór. Zrozumienie możliwości audiowizualnych środków wyrazu (przede wszystkim estetycznych i emocjonalnych, także poznawczych czyli heurystycznych) jest dla mnie wyznacznikiem talentu reżysera. Pisząc kultura akcentuję zarówno wysoką świadomość twórcy odnośnie materii kina jako dziedziny sztuki, jak również dbałość o to, żeby efekt był dziełem sztuki, a nie zbiorem przypadkowych obrazów i dźwięków. Unikam słowa warsztat, bo kojarzy się tylko z biegłością techniczną, a tutaj jest potrzebna biegłość innego typu - szeroko pojęta wrażliwość.


Powrót do O innych festiwalach i przeglądach filmowych