Było ich oczywiście mnóstwo. Może jeszcze coś przypomnę, na razie:
- Nie chcę spać sam - scena "łowienia ryb" przez bohatera w betonowym "jeziorze", scena finałowa oczywiście,
- Ciche światło - też oczywistość - sceny poranka i zachodu słońca, zmartwychwstanie Esther - ot, po prostu otworzyła oczy, żadnej patetycznej muzyki, żadnych dramatów i tym podobnych rzeczy, które towarzyszyłyby takiemu wydarzeniu w większości filmów, rewelacja,
- Control - scena występu zespołu w TV, podczas wykonywania bodajże Transmission, Curtis "wyzwala się", staje się na oczach widzów (i swojej żony) muzycznym szamanem.