Drodzy Czytelnicy,
wezwana do odpowiedzi biorę „na klatę” wszystkie zarzuty wobec redakcji „Na horyzoncie”. Bardzo liczę się z Waszym zdaniem, bo przecież pracujemy tak strasznie (rzeczywiście w tym roku nasza dniówka trwała od dziewiątej rano do drugiej, trzeciej w nocy) przede wszystkim dla Was. Nie będę Was przekonywać, że moi dziennikarze mieli rację pisząc tę lub inną recenzję lub informację, bowiem o gustach się nie dyskutuje. Dyskutuje się za to o filmach, co staraliśmy się robić codziennie:) Każda osoba podpisała się pod swoją recenzją imieniem i nazwiskiem, jest za swoją opinię (i sposób jej wyrażenia) odpowiedzialna, do każdej możecie napisać maila. Mamy zasadę, że nie zmieniamy w tekstach niczego, co mogłoby być uznane za ingerencję w indywidualny styl autora (choć wersję z „gmeraniem” też przerabialiśmy i to dopiero było straszne). Tak jest uczciwie, nawet jeśli owocuje wyznaniami typu „nasz kochany Hal Hartley”
Co ważne - od trzech lat „Na horyzoncie” to projekt edukacyjny, taka „szkoła życia” dla studentów, którzy - często przesiąknięci teorią, przypisami i bibliografiami - zostają skonfrontowani ze zwykłą dziennikarską „robotą” (oczywiście używam tego słowa świadomie

). Co roku sporo w naszej ekipie debiutantów – i o to przecież chodzi, w końcu przyszli krytycy mają się tu uczyć zawodu. Moi dziennikarze to w dużej części byli widzowie ENH i byli wolontariusze, często związani emocjonalnie z festiwalem. Stąd „uczuciowe” teksty i wytarte frazesy. Ale chyba lepiej tak, niż mielibyśmy publikować chłodne tłumaczenia zagranicznych recenzji...
Oprócz sekretarza redakcji, grafika, wydawcy i mnie (a w tym roku i korektora

) nie ma wśród nas profesjonalistów. Ale wierzcie mi - wszyscy dajemy z siebie wszystko

Kto zajrzał choć raz do redakcji, ten wie. Co do formuły - przygotowywaliśmy gazetę na nieco inny festiwal (ostatni Cieszyn) i rzeczywiście od tej pory zmiany były kosmetyczne. Czytając Wasze posty i przyglądając się tegorocznemu festiwalowi dochodzę do wniosku, że może rzeczywiście czas na zmiany. Myślałam co prawda o daniu gazecie więcej luzu, ale wygląda na to, że oczekujecie czegoś wręcz odwrotnego. A teraz znienawidzone przeze mnie pytanie retoryczne: ale czy naprawdę tego (czyli profesjonalnych dziennikarzy) chcecie (chcemy)?
kapryśny – informacje na pierwszą stronę przysyłają nam organizatorzy zawsze około 13.00 dnia poprzedniego (czyli na przykład: we wtorek na środę). Obawiam się że twórcy do ostatniej chwili potwierdzają (lub nie) swoją obecność. Wcześniej po prostu się nie da. Nikt z nas nie ma na to wpływu.
elfavorro, stazzio – dzięki za krytykę, przeczytam raz jeszcze gazetę i przemyślę Wasze sugestie. W przyszłym roku (jeśli znów będziemy robili gazetę) obiecuję bardziej wyraźny kącik dla czytelników, w którym będziecie mogli wyrażać swoje opinie nie tylko o filmach, ale i o recenzjach

A! Całkowita rezygnacja z tekstów filmowych to chyba nie jest jednak najlepszy pomysł...
Pozdrawiam wszystkich, którzy rozpoczynali dzień od gazety, a przede wszystkim dwóch czytelników, których spotkałam na imprezie dla wolontariuszy.
Ledwo żywa ze zmęczenia Joanna Malicka, naczelna