Nie chciałbym wyjść na złośliwca, ale gdy oficjalną dyskusję z Halem Hartleyem po seansie "Księgi życia" rozpoczęto "Serdecznie zapraszamy do dyskusji z Halem HALTREYEM..." prowadzącej, to aż się po ciemku mieniłem z zażenowania. Prowadząc przetykała rozmowę wszystkimi odmianami "Hal HALTREY", "Hala HALTREYA", "O Halu HALTREYU". Niby nic wielkiego, ale czułem zażenowanie i reżyser też wydawał się podejrzliwie zerkać na ziemię ilekroć powtarzano jego nowe nazwisko.
Poza tym dyskusja przebiegła sympatycznie. Pozdrowienia dla prowadzącej
