27 lip 07, 14:17
oskarinio -> Od kiedy to wyznacznikiem wartosci filmu jest jego zlozonosc i obecnosc lub nie happy endu? Czasami mam wrazenie, ze jezeli film konczy sie pozytywnie, z jakas tam nadzieja, to od razu wzmaga sie krzyk, ze to taki nie prawdziwy obraz, kicz itp. Wiec pogardzamy produkcjami amerykanskimi, upajajac sie "głębią" europejskich produkcji: pesymistycznych, dołujących, "prawdziwych". Paranoja. Problem w tym, ze obawiam sie, ze w polskim kinie tylko robi sie filmytypu "Plac zbawiciela" gdzie juz nie ma zadnej nadziei, i oczywiscie takie filmy tez sa potrzebne, ale one nie ukazuja calej prawdy o rzeczywistosci, bo przeciez jako ludzie zyjemy, kochamy, kupujemy samochody itp czyli wierzymy jednak, ze jest jednak mozliwy happy end.
Wiec filmy odzwierciedlajace to sa jak najbardziej potrzebne.
Film "Wyspa" jest jednowatkowy, stad prosty, ale od "cepowatosci" to mu bardzo bardzo bardzo daleko. Ech....