3 sie 06, 11:27
Film z rozmazanym obrazem, dodatkowo z "brzęczącym" dźwiękiem (reżyser się zdenerwował, bo tego akurat nie było w planie), właściwie bez fabuły, improwizowany... Oglądało mi się go bardzo dobrze. Co z tego, że dopiero sam Fitoussi mi wyjaśnił, o czym był ten film... Nie przeszkadzało mi też to, że w trakcie oglądania nie wszystko rozumiałem. Film nie przemawiał ani świetnym obrazem (rozmazany) ani dźwiękiem (też kiepska jakość) ani fabułą, ale był rewelacyjny. Może to jest właśnie cecha, która charakteryzuje Dzieło przez duże D.
Jeszcze jedna refleksja - jak to jest, że jedna osoba może zrobić cudowny film telefonem komórkowym, a inna (patrz- "Kto nigdy nie żył") mając do dyspozycji wszelkie środki techniczne, robi wielkie nic? Zależy to od umiejętności, czy może jakiejś wrażliwości?