1 sie 06, 10:33
do "tomek_w" - nie zamierzam właściwie wchodzić z Tobą w negatywną polemikę. ile umysłów, tyle opinii (choć stwierdzenie to trąci komunałem). niemniej... Twój post tylko utwierdza mnie w przekonaniu o wybitnym filmie Tana, ponieważ argumenty wystosowane przez Ciebie są, cóż, mało poważne. "bez jakiegokolwiek wytlumaczenia, dlaczego ten dzieciak nie moze sie ogarnac" - wybacz, lecz brzmi to jak żart. brak matki, brak ojca, w wiecznym napięciu wyczekiwania jakiegokolwiek przychylnego (ba, zauważającego jego "trwanie"!) gestu. w konsekwencji odseparowanie od szkolnej społeczności. skrajna samotność. permanentna, bez możliwości ujścia. pozostaje jedynie nasiusiać do wanny, w której kąpie się człowiek (ojciec, ojczym, kochanek matki? - to bez znaczenia, po prostu - człowiek) lub wystosowanie do pogrążonego w śnie, obojętnego miasta, nieświadomych sygnałów SOS. "proba ukazania jego kontaktu z tym koreańczykiem tez zupelnie nieudana"? w moim odczuciu, ta główna oś filmu jest skrajnie bolesna, skrajnie sugestywna i mocna psychologicznie. natomiast co do muzyki... być może nie widziałeś dotąd wystarczająco dużo kina azjatyckiego, skoro owe dźwięki nazywasz "ckliwymi". inicjacyjnie być może mogą okazać się... brutalne? nie zapominaj poza tym, iż wszedłeś w świat dziecka, jego emocjonalności otoczonej zarówno drapieżną jak i bezpieczną dla niego przestrzenią kolorów, zapachów, smaków (!) i dźwięków.
pozdrawiam serdecznie
Sprzeczność to miara, a miara to harmonia.