Vital

Co obejrzałeś? Co chcesz zobaczyć? Co sądzisz?
Avatar użytkownika
Chirurg
NH-Moderator
 
Posty: 3
Na forum od:
20 lip 06, 15:05

Post 23 lip 06, 19:07

Nie jestem znawcą filmów Shinya Tsukomot’y, ale nie widzę chętnych do podjęcia tematu, więc zacznę.

Co mnie skłoniło do obejrzenia tego filmu? Przede wszystkim zaciekawił mnie opis w katalogu i postanowiłem zaryzykować, co zresztą się opłaciło.

Osobiście uważam, że jest to jedyny film, który w tak genialny sposób potrafi dotrzeć do wnętrza, który w miarę oglądania, coraz bardziej chwyta za serce. Vital dokładnie pokazuje odczucia, jakie kłębią się w głównym bohaterze. Od początku do końca, widzimy przez co przechodzi Hiroshi. Od wyalienowania i zagubienia, poprzez budzącą się iskrę nadziei, aż do rozpaczy, kiedy odprowadzał trumnę z ukochaną Ryôko do krypty. Wszystkie te emocje, są tak ukazane, że nietrudno poczuć to, co w danej chwili odczuwał bohater filmu. Vital na tyle mnie wciągnął, że chwilami zacząłem się zastanawiać jak ja bym się czół, gdyby i mnie przydarzyło się podobne nieszczęście...
Film nie tylko obrazuje cierpienie i wyobcowanie. Głównym przesłaniem jest też ukazanie piękna i potęgi miłości między dwojgiem ludzi, która potrafi pokonać śmierć, a także zasłonę niepamięci. W trakcie oglądania dostrzegamy, jak Hiroshi zaczyna sobie przypominać Ryôko, a jego wizje, czy też sny (nie potrafię dokładnie tego określić) stają się coraz częstsze i wyraźniejsze. Sam fakt, że ciało Ryôko przypadło do sekcji akurat grupie Hiroshiego daje dużo do myślenia - czy mógł to być przypadek? Dlaczego Ryôko wyraziła wolę oddania swojego ciała do badań? Czyżby miała przeczucie, że to będzie jedyny sposób na ponowne "spotkanie" z ukochanym?

Zapraszam wszystkich do dyskusji, chciałbym bardzo przeczytać wasze opnie i przemyślenia na temat tego filmu!

muwi-amator
 

Post 23 lip 06, 21:43

Film wydawał mi się chaotyczny, trochę naciągany, a może groteskowy (sceny z wzajemnym duszeniem się, tańce na plaży, niektóre rozmowy). Życie w nim było potraktowane jakoś zbyt lekko (kwestia kulturowa?), tzn. samobójstwa wisiały w powietrzu (bez uzasadnienia). Plusem chyba było to, że ten sam klimat jest zachowany cały czas: mroczne napięcie. Próbowałem się doszukiwać jakiś podtekstów symbolicznych, ale to nie jest raczej stylistyka Lynchowska. Lynchowska ciemność jest o kilometry jaśniejsza(w Mullholland Drive też mamy amnesiaca, też po wypadku drogowym, jednak o wiele ciekawszego). Fajny mógłby być był wątek świadomości zagubionej w czasie, ale jakoś dziwnie nie został rozwinięty ani filozoficznie, ani religijnie. Reżyser próbuje wprowadzić dramaturgię, ale jest dla mnie nieprzekonujący. Irytujące jest to, że głowni bohaterowie nie potrafią się ze sobą skomunikować, wysłuchać siebie, prowadzą jakieś płytkie rozmowy, co ma chyba napędzać tajemniczość filmu. Ogólnie rzecz ujmując: ciało wygryzło ducha, co spowodowało u mnie lekkie znudzenie.

mills
 
Posty: 12
Na forum od:
5 lip 06, 18:51

Post 23 lip 06, 23:40

Zgadzam się z przedmówcą. Film może nie jest zły, ale do wybitnych na pewno bym go nie zaliczył. Postać głównego bohatera na początku świetnie zarysowana, ale jakoś nie mogłem się przekonać do tego, co próbował zaserwować reżyser. Kompletnie nie ujęły mnite te niby to wizje, niby wspomnienia bohatera. Bardzo mało "rzeczowych", że tak to ujmę, dialogów. Cisza, tajemnica - a tak naprawdę nic większego z tego nie wyszło. Gdyby np. na samym końcu filu okazało się, że to była sekcja zwłok jego byłej, gduby jakoś konsekwentnie do tego prowadzić, tutaj "zagadkę" mamy... właściwie jej nie mamy. Od momentu gdy bohater zaczyna mieć te wizje robi się trochę nudnawo.

mirtle
 

Post 24 lip 06, 18:29

Wg mnie "Vital" to film ciekawy. Interesująco przedstawione są tu emocje: na początku ich brak, potem stopniowo nabierające intensywności. Główny bohater nie tylko odnajduje wspomnienia, ale i zbliża się do ukochanej hmm... bardzo. Poza tym to gratka dla miłośników kina japońskiego - niektórych ujęć próżno szukać w obrazach zachodnich.

rin
 

Post 24 lip 06, 19:50

Filmy Tsukamoto widziałam na którejś z poprzednich edycji. "The Snake of June" oceniłam wówczas bardzo wysoko. Zaskoczył mnie ten "nadmiar" emocji- taniec który jest przecież tak czystym i uniwersalnym ich nośnikiem. Zsaskoczył, ale nie negatywnie. Wszystko ewoluuje więc pewna cyberpunkowa surowość i kult ciała przy równoczesnym minimalnym angażowaniu emocji też nie mogły trwać wiecznie i dominować w każdym obrazie reżysera.Pozwolę sobie nie zgodzić się ze słowami Karoliny Kościńskiej "Jego bohaterowie mogą się niszczyć i kochać, byleby nie tańczyli na plaży i nie zbierali muszelek". Dlaczego bohaterowie maja trwać wciąż w jednym wymiarze miłości? Ocenę mogłam wystawić a konto i nie zawiodłam się. Był to pierwszy film na festiwalu który mnie uskrzydlił. Wspaniałe zdjęcia, trafione kontrasty i jak zwykle ujmująca wrażliwość "kompozycji" której często, jeśli nie przeważnie, brakujue europejczykom.

Arsen
 

Post 26 lip 06, 21:40

Ogladajac film prawie w ogole nie zwracalem uwagi na warstwe fabularna, gdyz strona techniczna pochlonela cala moja uwage.
Przede wszystkim wielkie gratulacje dla operatora, ktory uczynil taniec tak dynamicznym, ze aktorka moglaby byc najwieksza pierwsza lamaga parkietu, a na ekranie stalaby sie balerina. Poza tym przejscia kamery statyczna-dynamiczna.
Plastyka - glownie cien splywajacego deszczu rzucany na sciany przypominajacy wijace sie weze.
Dwie sceny wypadku - prawie na samym poczatku i gdzies po srodku. No i "mnozace" sie kominy.
Chyba tyle ;).

ave_adore i filip
 

Post 27 lip 06, 22:57

Nam sie film podobał, nawet bardzo. Hm.. Nawet nie ze wzgledu na temat przewodni, ale za jego ogolne przedstawienie, ktore nie było ani banalne, ani zbyt infantylne, zeby nie powiedziec: sentymentalne. Autentycznosc jest jego atutem, obojetnie jak smiesznie by to nie zabrzmialo biorac pod uwage róznice kulturowe i inne podejscie do tematu zycia, smierci. Miłości.

elfavorro
 
Posty: 136
Na forum od:
8 maja 06, 15:22

Post 28 lip 06, 23:32

Ja poszedłem nań zachęcony panującą opinią o niespotykanie pięknej stronie plastycznej tego filmu (co za kolory! High Definition i w ogóle) i niestety nie mogę o zdjęciach powiedzieć nic więcej poza tym, że w miarę ok. Film, jak to ktoś zauważył, chaotyczny, miejscami pretensjonalny, jakby zupełnie niedokończony - nawet Tadanobu Asano wydawał się w nim zagubiony. Jakaś fabułka służąca za pretekst do kilku tanio szokujących scen. Drgawki kamery podczas "tańca" - są chyba lepsze sposoby na podniesienie dynamiki sceny... Już słabawy "Soseiji" zdawał się być bardziej dopracowany, o "Tetsuo" nie wspominając...

pozdrawiam
Wot's your function in loif?

filip
 
Posty: 154
Na forum od:
18 sty 06, 21:17

Post 31 lip 06, 11:09

A mnie zaskoczyło to, że mało było szokujących scen, film odebrałem jako bardzo subtelny jak na taką tematykę.

O, i był blisko wygrania konkursu :)

Hubert H
 
Posty: 42
Na forum od:
1 sie 06, 16:23

Post 1 sie 06, 21:59

Mnie "Vital" urzekł. Był przepiękny. Oglądając go wpadałem w jakiś trans. Przekazał niesamowitą dawkę pozytywnych, ciepłych emocji - wyszedłszy z filmu poczułem się szczęśliwy i wyciszony. Piękno-oto najważniejsze określenie tego filmu. Warstwa fabularna też urzeka - film jest głęboko duchowy, w niebanalny sposób opowiada o śmierci, o miłości - opowiada słowem, obrazem, kolorami. Bardzo żałuję, że nie wygrał, tym bardziej, że był blisko.

ave_Adore
 
Posty: 431
Na forum od:
21 lut 05, 14:29

Post 1 sie 06, 22:12

Rzeczywiście, był to film cudnej urody, ale pasował raczej do panoramy.
Porównuję go z ubiegłorocznym (moim faworytem) Boże, Boze, czemuś mnie opuścił
i wypada nieco blado.
Bo Vital to raczej standardowa fabula, pieknie opowiedziana, ale czy to nowe horyzonty?
E.. chyba nie do konca.
"Boze.." zaś urzekal wieloraką iloscia interpretacji, muzyką i przede wszystkim technika realizacyjna.
Wszystko zwalało z nóg.
Mnogosc myśli po wyjsciu z kina była wrecz nie do ogarnięcia.

Avatar użytkownika
Ojciec Dyrektor
 
Posty: 63
Na forum od:
31 lip 06, 21:57

Post 2 sie 06, 12:10

Jak dla mnie film był zbyt chłodny i wyparty z emocji. Główny bohater sztywny jakby miał emocjonalny kij w d... od początku do końca. Nie pamiętam momentu przemiany w trakcie opowieści, może nie oglądałem zbyt uważnie? Wizualnie mocny, ale przekombinowany. Po co opowiadać w taki sposób, zawiły, sprawiający wrażenie jakby twórcy chcieli na siłę wcisnać w film tyle "przeszkadzajek". Przerost formy nad treścią.

Avatar użytkownika
sokout
 
Posty: 15
Na forum od:
24 lip 06, 19:33

Post 4 sie 06, 1:43

Dopiero teraz zauważyłam że cały splendor spływa na reżysera, który poza napisaniem scenariusza i reżyserowaniem był również operatorem i zmontował cały materiał. Jestem pod wrażeniem nie tyle samego filmu co człowieka-orkiestry.
"Film powinien być jak kamyk w bucie"


Powrót do 6. - Filmy - wypowiedz się!