Jak dobrze, że na Nowych Horyzontach można też obejrzeć takie filmy. Dwa lata temu Some Kind Of Monster powalił mnie na ziemię (tym bardziej, że wyświetlany był w Kinie Era, gdzie nagłośnienie przypominało to z koncertów rockowych), w tym roku moją muzyczną wyobraźnią zawładnęła Czarna muzyka.
Do tej pory do rapu i hip-hopu podchodziłem bardzo ostrożnie (choć podobała mi się ścieżka dźwiękowa Ghost Doga). Szczerze mówiąc - nie interesował mnie ten nurt niemal zupełnie (wyjątek to rodzimy Afrokolektyw i Beastie Boys). Z wykonawców występujących w filmie znałem jedynie (i kochałem, i nadal kocham) Erykę Badu i to jej nazwisko mnie przyciągnęło.
A teraz? Latam po sklepach muzycznych w poszukiwaniu płyt fenomenalnej Jill Scott (co za głos!!!), Kanye Westa czy The Roots. Dotychczas hip-hop kojarzył mi się z głupawym rytmem, samplami i gadającym Murzynem:-) Teraz wiem, że jest w tej muzyce siła, autentyczność, że warto ją poznać.
PS. To jedyny film festiwalu, na którym byłem dwa razy.