Popowtarzam się, co by słuch o tym co wartościowe nie zaginął. "Mysterious Skin" Gregga Araki - to nie było moje odkrycie. Odkryłem tego reżysera na Warszawskim FF dawno, dawno temu. Poszedłem na seans "Nowhere", jeden, prawdopodonie z dwóch jedynych w naszym kraju, to było niesamowite przeżycie. Wyskakujący przez okno ufoludek, mówiący na pożegnanie "Spadam stąd" (myslał o naszej planecie), powiedział i zrobił to, co chyba wielu z nas chciałoby zrobić. "Mysterious Skin" jest kolejnym głosem reżysera, opowiadającym się przeciw nienormalności i otaczającej wszystkich Ziemian chorej rzeczywistości. Co lubię u Arakiego najbardziej to umiejętność przeprowadzenia narracji w nieszablonowy, wciągający, wchłaniający do reszty sposób. Dlatego o Arakiego trzeba oglądać, znać i przeżywać ciągle na nowo

A poza nim Godard i Fassbinder. Godard, którego pierwszy raz miałem okazję widzieć w kinie (a widziałem mnóstwo jego filmów), to dla mnie najważniejszy reżyser, zawsze inspirujący, wciągający, intrygujący i mądry nade wszystko. Korzysta z tego, by w ciągu 90 minut przeładować widza słowami i obrazami, po to by mu w swój sposób pokazać w jakiej rzeczywistości żyje. W jakiej wszyscy żyjemy. A droga, którą JLG idzie, jest jedyna, niepowtarzalna i niestety nie nam dane będzie nią kroczyć. Możemy jedynie śledzić go (świat) gołym lub uzbrojonym w obiektyw okiem. Rejestrować i spróbować zapamiętać choć część tego co chciał nam przekazać. A dzisiaj, 15 września, wiem, że "Naszą muzyką" są obrazy a nie język. Słowa nas okłamują, są zwodnicze, obrazy zaś pozostają. I na koniec Fassbinder, moje największe odkrycie tego festiwalu. Widziałem kilka dni temu "Lolę". Ach, co za film. Nie zgadzam się z głosem niektórych krytyków, że to jego słabszy film. Przecież to kolejne, świetne kino, fabuła stara jak świat, a od "Błękitnego anioła" od czasu do czasu goszcząca na szerokim ekranie. Przyjrzałem się pracy kamery i oświetleniu. Cóż można rzec, dopracowane, dopieszczone, wysmakowane... Ale i tak "Ostrzeżenie przed świętą dziwką" uważam, na razie, za jego najlepszy film, najbardziej inspirujący ze wszystkich. Fabuła rozegrana mistrzowsko. I Fassbinder i reżyser w skórze Fassbindera i cała gama "Pogard", "Nocy amerykańskich", "Hoteli", "8 i pół", "Stanów rzeczy". Autotematyzm trzeba umieć zrobić. Szkoda, że Fassbinder nie zrobił serialu na ten temat. Byłoby to arcydzieło. RWF i JLG - bez nich nie wyobrażam sobie kina. Pozdrawiam Forumowiczów i Nowe Horyzonty.
"W istocie, robię kino nie tylko wtedy, kiedy robię zdjęcia. Robię filmy, gdy śpię, gdy jem śniadanie, gdy czytam, kiedy z wami rozmawiam." Jean-Luc Godard