1. Na wstępie chciałem podziękować wszystkim, którzy organizowali ten festiwal za stworzenie najlepszej w kraju imprezy kulturalnej. Jestem jeszcze odurzony atmosferą tego festiwalu i sądzę, że nieprędko wyleci mi ona z głowy.
2. Filmy: "Ostrzeżenie przed świętą dziwką", "Handlarz 4 pór roku", "Strach zżerać dusze" Fassbindera oraz "Nasza muzyka" Godarda, z dokumentów "Mondovino" Nassitiera oraz "Cinevardaphoto" Vardy to były najlepsze filmy jakie widziałem. Araki i Solondz mnie nie zawiedli, ale i nie zachwycili. Konkurs? Miałem pecha, nie widziałem "Tarnation", a te co widziałem były słabe. "Egoshotter", "Dziura w sercu", "13 jezior" - to filmy, na które szkoda czasu. Natomiast "4", "Boże mój..." były średnie. Tzn. miały pomysł, ciekawie rozwinięty, ale nie były porywające. Przedstawiały jakąś ideę i to był ich podstawowy atut, tego się szukało w obrazie, reżyser nawiązał ze mną kontakt, poprzez materię filmową. Jednak ostatecznie były to filmy średnie.
3. "Przesyt jest największym błędem naszych czasów" Klemens.
Klemens to mój kolega. Powiedział tak kilka tygodni temu. Podpisuję się pod tym twierdzeniem. Najgorsze jest poczucie, że nie jestem w stanie skonsumować całości, że nie mogę być w 6 kinach na raz i oglądać 25 filmów dziennie. Że muszę wybierać. Że nie mogę siedzieć całą noc w Klubie Festiwalowym, bo nie zobaczę seansu na 10.00. Gdybym dziś mógł wybrać jeszcze raz obejrzałbym wszystkie filmy Fassbindera, dokumenty oraz kilka filmów z Panoramy. I po takiej dawce nie miałbym poczucia niespełnienia, nieskonsumowanego odpowiednio nadmiaru. Wśród tych wspaniałości, były takie smaczne okruszki jak Grzegorz Małecki ze swoim wprowadzeniem do Fassbindera, wystawa w kinie Divadlo, chleb słowiański w piekarni w pobliżu czeskiej granicy, Brackie za 2.50zł w Teatralnej. Jak to wszystko mądrze wykorzystać. Jak być w kinie i jednocześnie na wystawie i w Teatralnej? Jak osiągnąć taki poziom nienasycenia, który będzie ponad przesytem? Zawsze mam ochotę na jeszcze, ale jednocześnie można poczuć się przepełnionym, tak pełnym jak po świątecznym obiedzie. Strawić tyle wrażeń tak, by energia została w nas, a nie została wyrzucona na zewnątrz z niesmakiem. Ten festiwal był dla mnie spełnieniem, ale przez okoliczności zewnętrzne (ograniczenia finansowe i czasowe,zniechęcenie) poruszył u mnie jednocześnie gruczoły przesytu i nienasycenia. A to, że się zakończył wywołuje we mnie "fassbinderowską despair".
4. Ludzie: irytowali mnie klaszczący na reklamach, śmiejący się w niestosownym momencie na filmach (nagminnie u Fassbindera, często na Arakim - ale pod koniec zamilkli - niemal mnie to wzruszyło), poza salą kinową, każdy wyglądał jak publiczość festiwalowa, tworzyli specyficzną atmosferę, ale w kinach zrzucali maski i często zachowywali się jak pozbawione piątej klepki człekopodobne małpki.
5. Ciezyn 2005 przeszedł do historii. Był festiwalem wywołującym sprzeczene emocje, intrygującym, zmuszającym do konwersacji, kontestacji i zajęcia stanowiska. Dał porządnego kopa bierności. I uaktywnił uśpione komórki. Jeszcze raz dziękuję i serdecznie wszystkich pozdrawiam.
!!!!Proszę o Wasze wrażenia oraz o jak najmniejszą ilośc komentarzy na temat mojej wypowiedzi!!!!!