Film był zapisem muzycznego festiwalu Harlem Cultural Festival odbywającego się latem 1969 roku.
Spodziewałem się filmu muzycznego i przeniesienia się na ten festiwal w celu posłuchania muzyki, ale się trochę zawiodłem, bo to był bardziej dokument (z gadającymi głowami wspominającymi historie, a jakże), gdzie piosenki były niestety pourywane :/. Leciał początek, a potem gadanie... Szkoda, bo gdyby nie to, to mógłby nawet trafić do mojego top5 festiwalu.
A jeśli ktoś lubi te klimaty, to bardziej polecam przenieść się 160 kilometrów dalej, czyli na Woodstock ;) i obejrzeć trzygodzinny Woodstock dzień po dniu (Woodstock Diary) (1994), w którym prawie nie ma gadania, za to jest dużo muzyki :)