Przez pierwszą połowę filmu nawet broniłem głównej bohaterki i uważałem zarzuty jej męża za przesadzone. Dlaczego mówił jej co ma robić, co ma pisać, a czego nie? Niech sobie pisze co chce.
Chociaż potem wszystko się zmieniło i przyznałbym mu rację. Później to już film zwariował tak jak główna bohaterka...
Do końca czekałem na jakieś zaskoczenie, a nic takiego nie nastąpiło...
Do końca czekałem, aż Manananggal wyskoczy z jej snu i zje wszystkich :(
Dla mnie jeden ze słabszych filmów festiwalu.
Co ten film robił w nocnym szaleństwie?! U mnie na seansie kilka osób na sali spało. I bynajmniej nie dlatego, że było po 22:00...