„Krew” (O Sangue), 1989 rok, debiut, historia dwóch braci, Vincente (Pedro Hestnes) i Nino (Nuno Ferreira), którzy po śmierci ojca – z pomocą przyjaciółki Clary (Inês de Medeiros) – próbują przetrwać, atakowani przez jego wierzycieli i chcącego adoptować Nino wuja. Zagmatwane losy, nic nie jest tym, na co wygląda.
Piękny i młody Pedro Hestnes (Vincente) już nie żyje. 49 lat, rak, ostatnia rola – pisarz w filmie „Em Segunda Mão” (Second Hand, reż. Catarina Ruivo). Ktoś pisze o nim: Um estado permanente de inquietude comprime-lhe os maxilares. Furioso e frágil. O mais raro dos sorrisos. A voz memorável, seca e doce. O mistério suspenso. Tajemniczy, wściekły i kruchy, z zaciśniętymi niepokojem ustami, niezapomniany głos – suchy i pełen słodyczy (1962-2011).
A co z Nuno Ferreirą (Nino)? Nie wiadomo. Oto pierwszy naturszczyk w pierwszym filmie Costy – 10-letni Nuno Ferreira został znaleziony przez Costę w sierocińcu prowadzonym przez księży. Reżyser nie potrafił wyjaśnić, skąd wziął się ten pomysł („to pewnie było podświadome”), ale Nuno – dziki, trudny do opanowania na planie – bardzo mu się spodobał. Poza tym nie było wtedy w Portugalii dzieci-aktorów, a on potrzebował dziecka. „Prawdopodobnie zobaczyłem w nim siebie z czasów, kiedy byłem w jego wieku”. Spotkali się kilka lat później w Fontainhas, kabowerdyjskiej dzielnicy Lizbony, w której Costa kręcił kolejne filmy. Nuno po ucieczce z sierocińca staczał się uzależniony od heroiny. „To było bardzo dziwne. Pracowałem w tym miejscu i ten aktor, który stał się moim wymarzonym dzieckiem, był teraz ćpunem”. Chcąc uratować Nuno, Costa zaproponował mu pracę na planie, ale chłopak odmówił. „Był zdziczały i miał myśli samobójcze”. Stracił z nim kontakt, ale usłyszał kiedyś, że Nuno się ożenił. Dlaczego nie zaopiekował się Nuno tak, jak opiekuje się dziś swoimi aktorami? Nowy Coetzee podpowiada: >>Pamięta pan spotkanie z chłopcem na statku, przeświadczenie, że się zgubił i wzięcie go pod opiekę. Być może on pamięta to wydarzenie inaczej. Być może to pan wyglądał na zagubionego. Może to o n postanowił zaopiekować się p a n e m.<<
Jonathan Rosenbaum: >>Mówiąc o „O Sangue”, jego pierwszym filmie, Costa przyznał, że obecny w nim wątek niekompletnej rodziny ma podłoże autobiograficzne. „Dlatego że właściwie nigdy nie miałem rodziny. Moja matka zmarła wcześnie. Zamieszkałem wtedy z ojcem, który po jakimś czasie odszedł. Odkąd miałem 14 lat, byłem sam...”.<< Zatem „Krew” byłaby nie tylko, nie tyle „zabawą formą”, ile realizacją od dawna planowanego scenariusza („myślałem o nim, odkąd byłem nastolatkiem”), odpowiedzią ojcu, który odchodzi. Czy forma nie jest w tej historii kamuflażem? Rozsmakujcie się w formie, jest taka piękna!