Pedro Costa

Filmy 18. NH - wypowiedz się!
Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 18 lut 18, 20:30

„Krew” (O Sangue), 1989 rok, debiut, historia dwóch braci, Vincente (Pedro Hestnes) i Nino (Nuno Ferreira), którzy po śmierci ojca – z pomocą przyjaciółki Clary (Inês de Medeiros) – próbują przetrwać, atakowani przez jego wierzycieli i chcącego adoptować Nino wuja. Zagmatwane losy, nic nie jest tym, na co wygląda.

Piękny i młody Pedro Hestnes (Vincente) już nie żyje. 49 lat, rak, ostatnia rola – pisarz w filmie „Em Segunda Mão” (Second Hand, reż. Catarina Ruivo). Ktoś pisze o nim: Um estado permanente de inquietude comprime-lhe os maxilares. Furioso e frágil. O mais raro dos sorrisos. A voz memorável, seca e doce. O mistério suspenso. Tajemniczy, wściekły i kruchy, z zaciśniętymi niepokojem ustami, niezapomniany głos – suchy i pełen słodyczy (1962-2011).

A co z Nuno Ferreirą (Nino)? Nie wiadomo. Oto pierwszy naturszczyk w pierwszym filmie Costy – 10-letni Nuno Ferreira został znaleziony przez Costę w sierocińcu prowadzonym przez księży. Reżyser nie potrafił wyjaśnić, skąd wziął się ten pomysł („to pewnie było podświadome”), ale Nuno – dziki, trudny do opanowania na planie – bardzo mu się spodobał. Poza tym nie było wtedy w Portugalii dzieci-aktorów, a on potrzebował dziecka. „Prawdopodobnie zobaczyłem w nim siebie z czasów, kiedy byłem w jego wieku”. Spotkali się kilka lat później w Fontainhas, kabowerdyjskiej dzielnicy Lizbony, w której Costa kręcił kolejne filmy. Nuno po ucieczce z sierocińca staczał się uzależniony od heroiny. „To było bardzo dziwne. Pracowałem w tym miejscu i ten aktor, który stał się moim wymarzonym dzieckiem, był teraz ćpunem”. Chcąc uratować Nuno, Costa zaproponował mu pracę na planie, ale chłopak odmówił. „Był zdziczały i miał myśli samobójcze”. Stracił z nim kontakt, ale usłyszał kiedyś, że Nuno się ożenił. Dlaczego nie zaopiekował się Nuno tak, jak opiekuje się dziś swoimi aktorami? Nowy Coetzee podpowiada: >>Pamięta pan spotkanie z chłopcem na statku, przeświadczenie, że się zgubił i wzięcie go pod opiekę. Być może on pamięta to wydarzenie inaczej. Być może to pan wyglądał na zagubionego. Może to o n postanowił zaopiekować się p a n e m.<<

Jonathan Rosenbaum: >>Mówiąc o „O Sangue”, jego pierwszym filmie, Costa przyznał, że obecny w nim wątek niekompletnej rodziny ma podłoże autobiograficzne. „Dlatego że właściwie nigdy nie miałem rodziny. Moja matka zmarła wcześnie. Zamieszkałem wtedy z ojcem, który po jakimś czasie odszedł. Odkąd miałem 14 lat, byłem sam...”.<< Zatem „Krew” byłaby nie tylko, nie tyle „zabawą formą”, ile realizacją od dawna planowanego scenariusza („myślałem o nim, odkąd byłem nastolatkiem”), odpowiedzią ojcu, który odchodzi. Czy forma nie jest w tej historii kamuflażem? Rozsmakujcie się w formie, jest taka piękna!
Załączniki
SzC0Fp.png

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 11 lut 18, 8:56

Nie wiem do końca, co masz na myśli, pisząc "stary Costa", ale faktycznie "Koń..." jest chyba najbliższy "Krwi", jest rodzajem teatru, inscenizacji wspomnień (w jego przypadku raczej wspominania), zlepkiem sztucznie skonstruowanych wizualnych przestrzeni (nawet jeżeli te przestrzenie realnie istnieją). Z kolei te dwa filmy przejścia z pretekstową moim zdaniem fikcyjną fabułą, ale jednak wciąż z kręgosłupem fabuły, są efektem zachwytu rzeczywistością - pejzażem, pejzażem twarzy i dźwięków, potencjałem tych konkretnych miejsc - Fogo i Fontainhas, próbą ich rozpoznania, rozpracowania, ale wciąż takiego "turystycznego", z zewnątrz. "W pokoju Wandy" wydaje się logiczną kontynuacją i reakcją Costy na coraz głębsze wchodzenie do środka kabowerdyjskiego świata. Pytasz, dlaczego nie został przy tym. Powtarza wciąż, że jest słaby, ale wydaje mi się, że jest jednak zbyt silny na to oddanie się rzeczywistości. Woli się nazywać socjologiem i antropologiem, a już na pewno nie artystą czy poetą, ale jego język nie jest przezroczysty, a wszystko to, co zdarza się w jego filmach, zdarza się w relacji (jeżeli nie w zderzeniu) - pomiędzy nim a jego bohaterami, pomiędzy dwoma kompletnie różnymi bytami. I każdy z nich zaznacza swoją obecność.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 10 lut 18, 21:45

Bylebyś przestała przekładać zanim zakończą sprzedaż.

Co do Costy - w innym wątku wyraziłem pewne rozczarowanie tą retrospektywą, ale to rozczarowanie sprowadza się do takiego "dopiero teraz? kiedy zdążyłem już poznać prawie wszystkie jego filmy". Nie oznacza ono natomiast braku zainteresowania ich oglądaniem na festiwalu. Pewnie nie wszystkich, ale na pewno między innymi właśnie tych dwóch "filmów przejścia", o których Agnieszka wspomniała, bo je po prostu trzeba obejrzeć na dużym ekranie - tak niezwykłe są wizualnie. No i spotkania z twórcą, które - zakładam - będą miały miejsce, będą z pewnością bardzo ciekawe.

Mnie osobiście bardziej od przejścia, o którym Agnieszka pisze, zastanawia to, co nastąpiło później. Kolejny film - W pokoju Vandy - niezwykle ascetyczny i prosty w konstrukcji - oddaje cały ekran mieszkańcom (tu raczej mieszkankom) Fontainhas. Rolę reżysera sprowadza do dania ich dosłownie rejestrowanemu życiu atrakcyjnej (słowo pewnie niebyt szczęśliwie użyte, ale nie znajduję bardziej adekwatnego) formy wizualnej. Dwa kolejne filmy (zwłaszcza ostatni) to jednak już pod pewnymi względami "stary Costa" - owszem, z bohaterami, którzy użyczają swojego życia za kanwę dla filmów, tanie pod względem technicznym, ale jednocześnie dziwne, eliptyczne, często trudne do rozszyfrowania. Nie rozumiem, dlaczego Costa poszedł w tę stronę po wcześniejszym zachłyśnięciu się rzeczywistością, odrzuceniu pozostałości konwencjonalnego kina (których zresztą w jego kinie nigdy za wiele nie było i zawsze były przenicowane na wszystkie możliwe strony).

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 10 lut 18, 15:04

codziennie sobie przepisuję w kalendarzu na kolejny dzien - nie zapomnieć kupić :))

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 10 lut 18, 14:59

Kupuj! :) :) :) I niech nastąpi ciąg dalszy.

Avatar użytkownika
eliska
 
Posty: 1923
Na forum od:
24 cze 07, 7:52

Post 10 lut 18, 14:30

Costa, Costa, Pedro Costa. Chyba około rok temu usłyszałam o nim pierwszy raz...Zaintrygowało mnie, bo nie wiedziałam nic. Obiecuję sobie "przygotować się do niego" o ile to jest w ogóle możliwe, jeszcze przed festiwalem. Nie ukrywam, ze za decyzją wyjazdu na kolejną edycję, jest u mnie kilka motywacji mających decydujące znaczenie. Tak, tak, jak mam jechać kolejny kilkunasty raz to kuszą wagary i wtedy szukam motywacji, takich, które mi nie pozwolą na ucieczkę z lekcji. Te najmocniejsze motywacje, to niektóre sekcje, ostatnio też Lost, lost, lost. To niektóre retrospektywy, czy ich obietnice. To obecność niektórych osób, w tym najważniejszej Aszeffel. I nie jest to bynajmniej jakieś wyznanie. :). Uczę się od Ciebie Asz. kina i filmów :).

Wybory Aszeffel.
Nie zapomnę retrospektywy Bartasa. Dlaczego? bo jego filmy są takie, że trudno ich nie pamiętać. Jednak Bartas to trudny rozmówca i to Tobie zawdzięczam, ze potrafiłaś nim zarazić.
Kelemen. Czy nie przegapiłabym jego? Możliwe. Tak " wchodziłaś pod skórę jego filmów", że nie wyobrażam sobie by ktoś inny prowadzil z nim rozmowy.

Teraz obietnica Costy. Już cieszę się na rozmowy z nim, na dociekliwe, niełatwe pytania :)
I jak tu nie kupić karnetu?

Avatar użytkownika
aszeffel
NH-Kreator
 
Posty: 2592
Na forum od:
23 mar 06, 11:51

Post 10 lut 18, 8:42

Wracam na forum z Costą i mam nadzieję, że dołączycie. Już od jesieni grzebię w tej grzybni, przyglądam się życiu Costy jak życiu psa – trzydzieści lat w kilka miesięcy. Co z tego wyniknie, nie wiem, pewnie i tak nie jestem dość dociekliwa. A prawda jest taka, że im więcej wiemy o obiekcie, tym bardziej obiekt się od nas oddala (w nowym roku żadnych snów, żadnych wizji). Jedno, co teraz mam, to przekonanie – choć wciąż może wydawać się irracjonalne – że retrospektywa tych „pięknych filmów, których nikt nie rozumie” i obecność Costy będzie ważnym wydarzeniem dla nas i dla festiwalu. Jednym w ważniejszych w ogóle. I że warto w nim uczestniczyć i na nie czekać. Bo czekaliśmy długo i cierpliwie, i cieszę się, że nasz lobbing wreszcie odniósł skutek. Jedno, co możemy zrobić, to czekać może trochę bardziej obecni niż dotąd. Cierpliwość jest cnotą rewolucjonisty.

Costa pracuje teraz nad nowym filmem pod tytułem – to już pewne – „Vitalina Varela”. W grudniu zszedł z planu, na którym spędził pewnie sporo czasu. Ale tak naprawdę jego realizacja rozpoczęła się już podczas kręcenia „Konia Forsy” (Cavalo Dinheiro), kiedy Ventura pisał list dla?/do? Vitaliny, kilkustronicowy list, który okazał się scenariuszem. Costa ma to szczęście, że jego „aktorzy” piszą mu scenariusze i że piszą listy. Vitalina Varela – nowa postać na firmamencie, choć „nowa” to pojęcie względne, nowa na trzydziestoletniej osi czasu. Wyjątkowa postać. Jestem bardzo ciekawa tego filmu.

Czekając na niego, wyobrażam sobie właściwe pytanie (na które film byłby odpowiedzią), mając przeczucie, że nie jest nim już pytanie „co dalej?”. >>Odpowiedź przyjdzie w najmniej spodziewanym momencie. Albo nie.<< (nowy Coetzee) Oczywiście kiedyś to było ważne pytanie, pełne lęku, zadawane w momencie prawdziwej paniki. Costę wychowała rewolucja – młodzieńcza energia połączona z rewolucyjnym fermentem stała się mieszanką wybuchową i popchnęła go w nie planowanym wcześniej kierunku (miał być historykiem), skoczył w sztukę „na główkę”. Chłonął wiedzę, pracował na planach filmowych u innych reżyserów jako asystent, opanował warsztat, wykazał się jego znajomością i przywołał demony przeszłości w swoim debiucie „Krew” (O Sangue), a potem stanął przed pytaniem „co dalej?” zupełnie ogołocony z treści. Pusty („nie mam dość wyobraźni”). Jak wielu jest tych, którzy bezradni wobec takiego pytania zakopują swój talent, chcą przeczekać. A nieużywany talent zanika. Ostatnio trafiłam gdzieś w sieci na wypowiedź Godarda, który przekonywał, że kamerę trzeba dotykać, dzień w dzień, nieustannie! Kim są ci ludzie – grzmiał – którzy trzymają kamerę w rękach przez kilka tygodni raz na dwa lata, bo jest pożyczona za grube pieniądze, jak tacy ludzie mogą w ogóle robić filmy?! No więc ten moment przejścia, moment rozciągnięty w czasie na dwa filmy „Dom z lawy” (Casa de Lava) i „Kości” (Ossos), wydaje się bardzo ważny jako odpowiedź na pytanie „co dalej?”.
Załączniki
allblossoms2-1600x900-c-default.jpg
Ostatnio edytowano 9 mar 18, 16:41 przez aszeffel, łącznie edytowano 2 razy

Poprzednia strona

Powrót do Każdy ma swoje kino



cron