29 lip 16, 11:02
Nie oczekiwałem niczego po tym nowym Tsaiu, bo co to za Tsai, w którym nie tylko się gada, ale wręcz gada przez cały film. Dlatego jestem pozytywnie zaskoczony. Nie treścią rozmowy nawet, choć jest ona bardzo ciekawa. Nie charakerem filmu, który ma w sobie coś z melancholijnego pożegnania z widzami. Trochę stanowi też świadectwo bliskości pomiędzy dwoma rozmówcami, której dzięki filmowi możemy (jako widzowie po raz pierwszy) doświadczyć, a którą reżyser chciał się chyba podzielić. Zaskoczony jestem przede wszystkim tym, jak bardzo ten film, który wydaje się zaprzeczeniem wszystkiego tego, czym kino Tsaia jest, jest w formie mimo wszystko tsaiowski. To jedno nieruchome, starannie dobrane ujęcie, te odgłosy lasu, wiatru w tle. No i decyzja, żeby tę rozmowę przeprowadzić "z biegu", bez wielkich przygotowań - Tsai w wielu wywiadach podkreśla, że w filmach innych jest za dużo gadania, a w jego własnych jest go właśnie tyle, ile jest go w życiu. Ta rozmowa między Tsaiem a Lee Kang Shengiem też jest taka, jak w życiu - mieszająca rzeczy ważne i błahostki, nie wolna od zawieszeń i zapętleń - poprzez to o wiele bardziej fascynująca niż "zwykłe" wywiady. Gorąco polecam (chyba jednak nie wszystkim - wiele osób wyszło z wczorajszego pokazu).