Każda edycja Festiwalu Nowe Horyzonty jest wyczekiwaniem na film idealny, taki, który wciśnie w fotel, spowoduje zaparcie oddechu w piersiach, otwarcie szeroko oczu. W rezultacie już po obejrzeniu wywoła nawracanie myśli, przywoływanie scen i ciągłe rozpamiętywanie. W rozmowach o tym co właśnie obejrzeliśmy mówimy lub słyszymy "to był mój numer jeden", albo "moja pierwsza trójka" czy jeszcze, że "film festiwalu". Czasem w trakcie to się weryfikuje bo oglądamy kolejne tytuły. Czasem taki film wyjątkowy trafia nam się co edycję a czasem raz na 2-3 edycje. Dziś widziałam na pewno jeden z takich filmów, które mi zostaną w głowie i to określenie nie oddaje tego co czuję. I nie jest to film najnowszy, a z 1999 roku. Na festiwalu była jedna, jedyna projekcja. Jest na youtubie, ale to film absolutnie do zobaczenia w kinie, bo ekran monitora nie odda piękna i wzniosłości tego obrazu. Była dodatkowa gratka - reżyserka Claire Denis była z nami i opowiedziała o realizacji.
Claire Denis miała zlecenie / tak zrozumiałam / na zrobienie filmu o obcokrajowcu. Miała pomysł by wykorzystać Legię Cudzoziemską. wg. wikipedii cyt. [jest to najbardziej zróżnicowana armia świata pod względem ilości kultur i pochodzenia ochotników ]. Nie zapytałam się jak wg. niej ma się postrzeganie cudzoziemców w legii, w czasie gdy film był kręcony 1998-1999 a teraz gdy słowa cudzoziemiec, obcokrajowiec, obcy, nabrały zupełnie innego znaczenia.