

sally napisał(a):Mam wobec "Lucyfera" mieszane uczucia. Oglądałam ten film jak swego rodzaju przypowieść i seans był przyjemny niemniej jednak zakończyłam go z poczuciem pewnej pustki.
Grzes napisał(a):Mam coraz silniejsze wrażenie, że szkicowość tej historii, która mnie w trakcie projekcji drażniła, jest zamierzona. Bo tematem jest nie to, jak bardzo postaci na ekranie pragną cudu, mitu. Tematem jest to, jak łatwo jest mit stworzyć z niczego. I to dotyczy przede wszystkim nas - widzów, a nie ludzi przedstawionych na ekranie.
Grzes napisał(a):Mnie się wydaje, że tu nie chodzi ani o nieświadome powielanie mitu biblijnego, ani o jego uniwersalność. Raczej o to, że my w naszej świadomości, z naszym bagażem kulturowym, dążymy do sprowadzenia rzeczywistości do tych wymiarów, które znamy, i do tych mitów, które znamy, nawet gdyby do nich niespecjalnie pasowały.

tangerine napisał(a):Wciąż pozostaje dylemat: czy z perspektywy reżysera jest to opowieść o włóczędze i wiejskiej społeczności, którzy nieświadomie powielają mit biblijny (świadomość tego posiada widz filmu) czy raczej zwykłe przedstawienie mitu? Czy jest to anatomia mitu czy studium jego uniwersalności (objawiającej się w łatwości w replikowaniu się) ? Dla mnie ciekawsze byłoby to drugie, miałoby więcej znaczeń i było bliższe naszemu współczesnemu odbiorowi rzeczywistości i sztuki, jej postmodernistycznemu przetwarzaniu.
i dalej napisał(a):W recenzjach pojawia się motyw tego, że w przedstawianym micie postać ta przynosi ludzkości świadomość dobra i zła. Nie przemawia to do mnie. To właśnie ta postać postępuje tak jakby dobro i zło było relatywne, a więc nie dało się definiować sztywnym kodeksem. To co ona ze sobą nowego przynosi to na pewno imperatyw działania (bezrefleksyjnego), podejmowania decyzji, ale czy są to decyzje odpowiedzialne (chyba nie, o dziecku przecież nie myśli), czy chociaż w intencjach chce tym ludziom pomóc (też nie sądzę) ?
Grzes napisał(a): Ja niestety nawet pokazywanego u nas Niebieskiego ptaka nie widziałem, więc trudno mi wyrokować.
Grzes napisał(a):Piszecie, że ten ekranowy Lucyfer to "diabeł", że przybywa do wioski, by "knuć", "zwodzić duszyczki na manowce". Ja - trochę jak wks - nie widzę tej makiaweliczności jego postaci. To raczej taki drobny cwaniaczek - jego celem jest zabawić się trochę kosztem innych i sobie pójść.
Grzes napisał(a):W tym filmie obserwujemy jednocześnie kilka poziomów tworzenia mitu - mamy realistyczną historyjkę o włóczędze, którego mieszkańcy wioski biorą za anioła, którą możemy obserwować krytycznie.

tangerine napisał(a):Tylko, że to bohaterowie filmu tworzą ten mit a my obserwujemy ten proces nie tylko dekonstrukcyjnie co nawet krytycznie.
Grzes napisał(a): Mam coraz silniejsze wrażenie, że szkicowość tej historii, która mnie w trakcie projekcji drażniła, jest zamierzona. Bo tematem jest nie to, jak bardzo postaci na ekranie pragną cudu, mitu. Tematem jest to, jak łatwo jest mit stworzyć z niczego.

wks napisał(a): złem jest nie tylko każdy element własnego piekła społeczności, ale również naiwna wiara w cuda.
Thane napisał(a):Niemniej sama historia to duże rozczarowanie. Odwieczna walka dobra ze złe, fałszywi cudotwórcy i ludzie zaślepieni ich urokiem. Ile już razy opowiadano takie historie?
wks napisał(a): Jeśli Lucyfer był pierwszą istotą niosącą ze soba wiedzę o charakterze zarówno dobra, jak i zła, to złem jest nie tylko każdy element własnego piekła społeczności, ale również naiwna wiara w cuda.

 . Po Lucyferze obiecywałem sobie dużo więcej niż otrzymałem, ale może najpierw jakieś pozytywy. Strona formalna jest interesująca – okrągłe kadry i „tondoskopowe sceny” (taka odwrotność rybiego oka, bardzo ciekawa) miejscami są zmyślnie wykorzystane. Sposób kadrowania, i siłą rzeczy także historia, skojarzył mi się z filmami niemymi, głównie z Faustem Murnaua, w którym okrągłe kadry pojawiały się niejednokrotnie (w tamtym czasie było to przecież powszechne). Podoba mi się także klimat tego opowiadania, głównie w pierwszym akcie, kiedy nasz stary znajomy Gabino zwodzi niemal wszystkich mieszkańców wioski. Niemniej sama historia to duże rozczarowanie. Odwieczna walka dobra ze złe, fałszywi cudotwórcy i ludzie zaślepieni ich urokiem. Ile już razy opowiadano takie historie? I nie chodzi o to by zaprzestać ich opowiadania, a o to by dopowiadać coś od siebie. Gust Van den Berghe tego nie robi, nie dodaje treści, które w jakikolwiek sposób przełamywałby schematy. Nawet odejście Emanuela i Lupity w tym kontekście wydaje się jakieś „niezręczne”. Aktorstwo również pozostawia nieco do życzenia. Lucyfer to ostatnia część tryptyku, zastanawiam się więc, czy można po względem formalnym i fabularnym skutecznie odnieść go do dwóch pierwszych filmów reżysera? Może kształt jaki przybrał Lucyfer jest w jakiś sposób zdeterminowany wcześniejszymi obrazami? Widzieliście je może?
. Po Lucyferze obiecywałem sobie dużo więcej niż otrzymałem, ale może najpierw jakieś pozytywy. Strona formalna jest interesująca – okrągłe kadry i „tondoskopowe sceny” (taka odwrotność rybiego oka, bardzo ciekawa) miejscami są zmyślnie wykorzystane. Sposób kadrowania, i siłą rzeczy także historia, skojarzył mi się z filmami niemymi, głównie z Faustem Murnaua, w którym okrągłe kadry pojawiały się niejednokrotnie (w tamtym czasie było to przecież powszechne). Podoba mi się także klimat tego opowiadania, głównie w pierwszym akcie, kiedy nasz stary znajomy Gabino zwodzi niemal wszystkich mieszkańców wioski. Niemniej sama historia to duże rozczarowanie. Odwieczna walka dobra ze złe, fałszywi cudotwórcy i ludzie zaślepieni ich urokiem. Ile już razy opowiadano takie historie? I nie chodzi o to by zaprzestać ich opowiadania, a o to by dopowiadać coś od siebie. Gust Van den Berghe tego nie robi, nie dodaje treści, które w jakikolwiek sposób przełamywałby schematy. Nawet odejście Emanuela i Lupity w tym kontekście wydaje się jakieś „niezręczne”. Aktorstwo również pozostawia nieco do życzenia. Lucyfer to ostatnia część tryptyku, zastanawiam się więc, czy można po względem formalnym i fabularnym skutecznie odnieść go do dwóch pierwszych filmów reżysera? Może kształt jaki przybrał Lucyfer jest w jakiś sposób zdeterminowany wcześniejszymi obrazami? Widzieliście je może?


Grzes napisał(a):Ale czy to ma aż takie znaczenie, czy Lucyfer jest aniołem prawdziwym czy tylko hochsztaplerem go udającym (nie mówiąc już o niepokalanym poczęciu, które mi nawet przez myśl nie przeszło - było coś je sugerujące w filmie?)






 więcej informacji na naszej stronie >
 więcej informacji na naszej stronie > oficjalna strona filmu >
 oficjalna strona filmu > zwiastun >
 zwiastun >Powrót do 5. Klub Krytyków Forum NH