21 gru 04, 14:05
Okon; Oczywiście, że nie muszą. Wszak nie tylko wielka muzyka, wielkie osobowości, wielkie namiętności tworzą kino i to na dodatek kino dobre. Ale przyznać trzeba, że wszystko co oglądamy wywołuje u nas jakieś emocje ; dobre, złe, zdefiniowane, nowe, stare, znane - ale zawsze jakieś. A jeżeli rzeczywiście współczesny widz (ten daleki od Spidermanów 8 i Pamiętników księżniczki 4 i pół) ma taką potrzebę, o której piszesz, to cieszę się, szczerze mówiąc. To znaczy, że ta tendencja jest zaprzeczeniem tego obrazu ludzi egoistycznych, w ciągłym wyścigu szczurów za pieniędzmi i karierą, który jest ciągle kreowany (m.in. przez media). Obrazem, który jest jakby wpisany w naszą teraźniejszość. Bo jest źle, a będzie jeszcze gorzej (rany, a ile filmów już na ten temat powstało!). Bo świat jest sztuczny, sterylny, wyjałowiony (i społeczeństwo też). I właściwie to już niedaleko nam do Nowego wspaniałego świata. A tu taka niespodzianka! - jednak chcemy czuć i chyba jednak niekoniecznie dlatego, że mamy jakieś braki czy niedosyty w rzeczywistości. Siła kina polega przecież na tym, że możemy doświadczać tych uczuć i emocji z bezpiecznej odległości; jestem w tym świecie, czuje z jego bohaterami, ale nic mi nie zagraża. Ale w każdej chwili mogę się wycofać. Ale to nie dotyczy mnie bezpośrednio. I to lubię, w istocie. Nigdy nie twierdziłam, że filmy Lyncha są złe, bo nie wychodziłam po nich zapłakana. Nigdy, że kocham Almodovara tylko za to, że porusza. Ale prawdą jest, że szukam i lubię emocje w kinie. A Invisible light? Im dłużej o tym myślę, tym bardziej nasuwa mi się skojarzenie z Anatomia piekła. Bo wywołała tak samo, jak i ten koreański obraz, zwyczajne kontrowersje. Skrajne emocje. Dla jednych rewelacyjny, bo odważny, bo prawdziwy, bo coś nowego, a dla innych był zwyczajne płytki, zerujący na swojej kontrowersyjności, może i obrzydliwy. I kto miał racje? Każdy miał swoją. To też jest sztuka; podzielić widzów, wywołać u nich różne reakcje. Dlatego nigdy nie twierdziłam, że Invisible Light jest filmem złym. Ale mnie najzwyczajniej w świecie nie przekonał. Dla mnie był właśnie nierzeczywisty. I tak samo trudno jest mi pojąć Twoje odczucia, jak i pewnie Tobie moje. Ale to jest właśnie urok sztuki w ogóle, a kina na pewno.