15 sty 05, 13:09
nie jestem fanką muzyki klubowej, a mimo tego należałam do osób które z dziką radością wywijały radosnie na parkiecie do 4 nad ranem, codziennie, tylko po to, żeby o 9 wstać i pognać do kina... aczkolwiek było zdecydowanie kilka pomyłek ( kakao bros, czy jak im tam było?. ughm.. bez komentarza..)..
Po obejrzeniu (dwukrotnym:)) sometimes happy sometimes sad czułam ogromny niedosyt, że żadna z imprez wieczorno- nocnych, nie była czymś w stylu koncertów masala sound system- rytmy hinduskie plus klubowa bhangra- nie wiem, czy to jest "dobre" czy "złe", ale niezwykle energetyczne i SWIETNIE się przy tym bawi, zapewniam:)))
Myśle, ze jak sama nazwa wskazuje, Klub nie jest miejscem do intelektualnych dryfów w absolucie, tylko do zabawy- koncerty to oczywiście co innego, ale pozniejsze imprezy z zasady powinny być razcej taneczne...
I mimo, żem warszawianka nie wyczułam "warszawkowej" atmosfery w Cieszynie. Tak powinno pozostać:))
Było dobrze, moze być jeszcze lepiej, czekam niecierpliwie na wakacje:)))
esk----> bardzo trafna propozyja--- jak człowiek iedny zgłodnieje po wyczerpujących tańcach, to co ma jeść, jak nie lubi zwierzątek na talerzu? poważnie trzeba nad tym się zastanowić.
.....jeszcze tylko 185 dni!!!:)