Relacje rodzinne, reż. Jacques Doillon

Dyskusje nt. wybranych przez organizatorów filmów z programu 14.TNH 2014
Avatar użytkownika
Seblon
NH-Moderator
 
Posty: 1055
Na forum od:
16 lut 07, 14:33

Post 1 cze 14, 14:21

Kolejnym tytułem Klubu jest jeden z dwóch filmów Jacquesa Doillona, które obejrzymy na 14.MFF TNH w sekcji Druga Nowa Fala: w hołdzie Cahiers du Cinéma - Relacje rodzinne (La Vie de famille, 1985).

"Jacques Doillon to mistrz dramatów inscenizowanych przy drzwiach zamkniętych, chętnie przemycający do kina teatralne inspiracje. Bohaterowie jego filmów – zwykle nie więcej niż dwie, trzy postaci – „odgrywają” swoją egzystencję, zmuszani do odbywania ciągłych konfrontacji, nieustannej wymiany ról. Reżyser przypatruje im się z uwagą, często osiągając intensywność psychodramy – świetny tego efekt uzyskał w Relacjach rodzinnych, gdzie głównymi figurami dramatu uczynił ojca i córkę. Mężczyzna, który od dłuższego czasu żyje z nową rodziną (wychowując m.in. pasierbicę, w którą wcieliła się młodziutka Juliette Binoche), zabiera 10-letnią dziewczynkę na wycieczkę do Hiszpanii – wkrótce okazuje się, że celem ich wyprawy jest praca nad filmem. Bohaterowie inscenizują kolejne części własnej historii, kręcąc video-dziennik wspólnego weekendu. Kamera odsłania kolejne, coraz mniej oczywiste emocje, a granica pomiędzy fikcją i rzeczywistością w fascynujący sposób się zaciera." (Magdalena Bartczak)

:arrow: zwiastun filmu >

.
Załączniki
Vie de famille1.jpg
Vie de famille.jpg
21. MFF Nowe Horyzonty 22 lipca - 1 sierpnia 2021

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 8 cze 14, 15:51

Wszyscy jeszcze przeżywają "Piotrusia"? ;)

Więc zacznę. Od marudzenia. Bo kopia, którą dostaliśmy, jest niestety straszna. Ratio 1:1 (bo 4:3 to to nie jest)? Dźwięk tak skompresowany, że zamiast ciszy słychać szumy i trzaski? Ej, serio? Może faktycznie nie było lepszej, ale mimo wszystko...

A sam film całkiem ciekawy - niby porządny, prosty realizm, ale jednak nieco dziwny. Przede wszystkim zafascynowały mnie dialogi. Bohater - facet w średnim wieku, który zachowuje się jak dziecko i naprawdę nie da się lubić - rozmawia z dorosłymi jak z dziećmi, a z córką jak z dorosłymi. Dało to interesujący efekt, jeszcze mocniej podkreślając problemy komunikacyjne, i wyszło naprawdę super. Szkoda, że poza tym to jednak dość zwykła rzecz, dobra, ale odrobinę męcząca.
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 8 cze 14, 16:40

Może tu cisza, bo właśnie nie bardzo jest o czym dyskutować?

Film bym określił jako niezły, na pewno sposób potraktowania tematu jest o niebo ciekawszy niż to czego doświadczylibyśmy w produkcji hollywoodzkiej, tym niemniej co do tematyki jest to jednak wciąż kino familijne.
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
wks
 
Posty: 630
Na forum od:
1 lut 09, 16:38

Post 8 cze 14, 21:04

W opisach filmu jest mowa o kameralnym dramacie rodzinnym, psychologicznym podejściu do tematu małżeństw, które się rozeszły, a także ukazaniu emocji między ojcem i jego 11-letnią córką z pierwszego małżeństwa. To wszystko prawda, ale dla mnie ukazana jakoś mało ciekawie. Bohaterowie filmu żyją gdzieś jakby obok mnie, ich losy mnie wcale nie obchodzą, nie umiem zidentyfikować się z żadną z postaci. Najlepsza scena w filmie to w mojej opinii ta, w której córka mówi do kamery o dystansie dzielącym ją od ojca, a w kolejnym ujęciu czyta w jego obecności definicję rodziny jako grupy osób spokrewnionych żyjących pod jednym dachem. Mogłoby to stanowić puentę całego dzieła, ale ginie w gąszczu innych scen podobnych, znacznie chłodniej przedstawionych. Ten film odbieram chłodno, chociaż ukazane są w nim jakieś emocje, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy na ekranie dymią opary tłumionej z różnym efektem histerii. Te emocje mnie nie wciągają, nie budzą większego zainteresowania.

Avatar użytkownika
Thane
 
Posty: 1041
Na forum od:
14 lip 07, 9:51

Post 9 cze 14, 17:39

Mam podobne odczucia do doktora i wksa. Temat może i jest ciekawy, ale wykonanie już mniej sprawne. Historia, głównie za sprawą postaci jest ciekawa, bo nie zostały one przedstawione jednowymiarowo, ale cóż z tego, skoro drama jaka towarzyszy większości scen (ze wszystkimi kobietami/dziewczynami po kolei), okrada widza z przyjemności zgłębiania tej improwizowanej wycieczki.
"When I'm alone I don't speak..." Tsai Ming-liang

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 10 cze 14, 13:32

Dla mnie akurat wykonanie ciekawsze od tematu. Może jacyś miłośnicy Nowej Fali wybronią film?

Tak czy siak ja już nie mogę się doczekać seansu i dyskusji o "La distancia", czyli najnowszym filmie twórcy Finisterrae :)
http://www.filmfestivalrotterdam.com/en ... distancia/
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Mrozikos667
 
Posty: 1309
Na forum od:
3 sie 08, 11:11

Post 10 cze 14, 19:40

O taaak, ten film jest cudowny :D
Każdy film musi mieć początek, środek i zakończenie. Choć niekoniecznie w tej kolejności. Jean-Luc Godard

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 11 cze 14, 13:57

Zacznijmy od tego, że w ogólnej ocenie całego filmu, jak i jego poszczególnych części składowych, zgadzam się z grubsza z Mrozikiem i doktorem - to jest całkiem niezłe kino, ale z nóg nie zwala. Mam jednak do tego, co już napisano, kilka uwag.

Przede wszystkim - to nie jest kino familijne - w każdym razie nie w sensie, w jakim ja rozumiem to określenie, czyli jako kino, na które rodzina z (trochę starszymi) dziećmi może się wybrać w komplecie. Po pierwsze dlatego, że w filmie Doillona wiele jest przemocy, i to nie takiej umownej, do jakiej dzieci wychowane na hollywoodzkim kinie akcji oraz grach, są przyzwyczajone, ale przemocy psychicznej, czasem o seksualnym podtekście, która jest naturalnym sposobem działania głównego bohatera. Po drugie - cała warstwa gry pomiędzy parą bohaterów, udawania, ukrywania swoich intencji, zasłaniania się przed sobą nawzajem, dzieciom siłą rzeczy umknie, a to, w moim odczuciu, najciekawsza część filmu. Po trzecie - forma całego filmu, służąca uwypukleniu tego elementu teatru w relacjach protagonistów, nijak nie przystaje do poczciwej formuły filmu dla wszystkich. Skłonny byłbym powiedzieć, że to nie tyle kino familijne, ile coś wykorzystującego jego konwencje dla własnych celów. W każdym razie sprowadzanie Relacji rodzinnych do takich gatunkowych ram gubi to, co jest w nim najciekawszego.

No właśnie - najciekawsza jest dla mnie właśnie ta druga część filmu, w której już jest jasne, że całe te "relacje rodzinne" to gra, i czekamy, co z tej gry się wykluje. Najlepsze zresztą jest według mnie ostatnie 15 minut, ta część madrycka, w której mamy na ekranie już rzetelne kino psychologiczne. Żaden przygodowy film o wycieczce ojca z córką, żadne konwencjonalne kino drogi nie byłoby ciekawsze.

Najbardziej zresztą w tej końcówce podobało mi się to, że w niej zaczynamy (przynajmniej ja zacząłem) współczuć bohaterowi, a jeśli nie współczuć, to przynajmniej rozumieć, co nim targa. A jest to antybohater w stanie czystym - egocentryk, mizantrop, kabotyn - go się (o czym pisał już Mrozik) zwyczajnie nie da lubić. Pierwsze minuty filmu, wypełnione jego pełną pretensji paplaniną, są wręcz nieprzyjemne dla widza. Mimo wszystko dochodzimy ostatecznie do punktu, w którym jego pokraczne starania o nić bliskości z najważniejszą dla niego osobą stają się dla nas ważne. Chwała reżyserowi, że udaje się to bez tanich chwytów i łzawego happy endu.

Na koniec dwa zdania o tym, dlaczego, moim zdaniem, ten film wzbudza tak niewiele entuzjazmu wśród tutaj piszących. W filmie pada parę razy słowo hybryda, i, jak dla mnie ono idealnie opisuje to, co oglądamy na ekranie - crossover kina familijnego, psychologicznego, jeszcze z odrobiną psychodramy o teatralnej proweniencji. Jako taka właśnie hybryda - film dla nikogo, przynajmniej dla nikogo w stu procentach.

Avatar użytkownika
doktor pueblo
 
Posty: 952
Na forum od:
21 lip 08, 14:29

Post 11 cze 14, 14:05

Jasne, na pewno nie familijne w sensie, że dla wszystkich. Familijne w sensie tematyki.

Natomiast co do tego, że to film dla nikogo, to mam kontrprzykład. W gazetce, która leży w Kinie NH Joanna Łapińska poleca ten obraz jako jeden z najciekawszych filmów 14. festiwalu TNH :)
I do not care to belong to a club that accepts people like me as members.

Avatar użytkownika
Grzes
 
Posty: 1754
Na forum od:
28 mar 09, 0:13

Post 11 cze 14, 14:21

Żeby nie było wątpliwości - wcale nie pomyślałem, że miałeś na myśli gatunek "filmu familijnego", ale twoja wypowiedź z początku dyskusji robiła takie wrażenie, niesłusznie, moim zdaniem, zniechęcając ewentualnych czytających (którzy podobno istnieją :)) do obejrzenia całkiem interesującego, i całkiem złożonego filmu. Oczywiście mój "film dla nikogo" też pewnie niektórych zniechęci, ale od razu się wytłumaczę, że chodzi mi raczej o to, że dla mnie ten film to taka próba łączenia ognia z wodą, która ani miłośnikom ognia, ani miłośnikom wody, nie musi przypaść do gustu. Ale najwyraźniej komuś przypada :). Tym lepiej.

Avatar użytkownika
vifon00
 
Posty: 345
Na forum od:
23 sty 12, 13:41

Post 14 cze 14, 18:46

Relacje rodzinne, to dość podstępny film. W trakcie seansu byłem skłonny przyznać Wam rację, że w zasadzie to nic szczególnego, ale im dalej, tym bardziej stawał się dla mnie pokrętny, spadały zasłony gatunkowe, które od początku narzucały nam dość schematyczną interpretację (kino familijne?). Końcówka, jak to już pisał Grześ jest świetna, zmienia bowiem większość tego, co sądzililiśmy o bohaterze i jego relacjach z córką i tymi wszystkimi kobietami, które przewijają się (nieprzypadkowo) na dalszym planie. Jeszcze jedna sprawa - dialogi. Absurdalne, abstrakcyjne, nadają temu filmowi lekkości, i ekscentrycznej gracji, stanowiąc w gruncie rzeczy jego największa wartość.

sally
 
Posty: 83
Na forum od:
23 gru 12, 16:08

Post 7 lip 14, 22:55

Im dłużej myślę o tym filmie, tym bardziej mi się podoba.
W przeciwieństwie do wielu wypowiadających się przede mną osób dość szybko zaczęłam sympatyzować (w sposób umiarkowany ale jednak) z głównym bohaterem. Mam wrażenie, że w tej skomplikowanej "sytuacji rodzinnej" stara się, jak potrafi i może z jednej strony zachować względną autonomię, z drugiej- spełnić najważniejsze oczekiwania bliskich kobiet. W filmie został ukazany jako centralna postać wokół której skupiają się pragnienia, potrzeby i emocje czterech różnych kobiet z którymi łączą go różne więzy i zobowiązania (była żona, obecna partnerka, pasierbica i 11-letnia córka). O tym, jak bardzo nierówny to układ i jak przeciążająca dla niego sytuacja świadczy sympatia, z jaką kibicuje nowemu partnerowi byłej żony.
Mrozikos667 napisał(a): Bohater - facet w średnim wieku, który zachowuje się jak dziecko i naprawdę nie da się lubić - rozmawia z dorosłymi jak z dziećmi, a z córką jak z dorosłymi.
Być może jest odwrotnie, w moim odczuciu córka rozmawia z nim jak dorosła a pozostałe kobiety poddając się histerycznym emocjom komunikują się z nim z pozycji dziecka oczekującego opieki i wsparcia. Im bardziej one mnie drażnią, tym bardziej z nim sympatyzuję.

Podróż z córką i kamerą w tle nasuwa mi skojarzenia z "Amatorem" Kieślowskiego. Tam główny bohater zakupił kamerę z okazji narodzin córki- chciał dokumentować jej rozwój; przerodziło się to w pasję, za którą drogo zapłacił. W krytycznej chwili kieruje kamerę w swoją stronę w geście symbolizującym potrzebę samopoznania.
W filmie Doillona kamera również jednoczy i dzieli; początkowo jest narzędziem zabawy, organizuje wspólnie spędzony wolny czas. Im bliżej finału tym bardziej poważna staje się jej rola- ma być narzędziem służącym uchwyceniu chwili a w końcu ma ułatwić komunikację między ojcem i córką. Podobnie jak w "Amatorze" bohater kieruje ją w swoją stronę, żeby zbliżyć się do córki i tego samego oczekuje od niej. Tam kamera miała umożliwić samopoznanie, tutaj- poznanie siebie w kontekście relacji z bliską osobą.


Powrót do 4. Klub Krytyków Forum NH



cron