W filmach Diaza ludzie właśnie tak mówią - mieszaniną angielskiego z filipińskim - to nie przypadek, że tam też. Bierze się to z tego, że tak naprawdę na Filipinach ludzie mówią w wielu dialektach, więc ich pierwszym językiem nie jest "oficjalny" filipiński, który jest dla nich tak samo wtórny jak angielski. Oba są za to językami, w których są w stanie się porozumieć (w odróżnieniu zapewne od wielu języków/dialektów lokalnych). Nie znam żadnych Filipińczyków, więc nie wiem, jak odległe od siebie nawzajem są różne dialekty filipińskiego. Mam natomiast pewne pojęcie o tym, jak wygląda porozumiewanie się w kraju, który nie jest monolitem językowym, bo znam sporo Hindusów (a w Indiach sytuacja jest podobna - są liczne języki lokalne oraz dwa języki urzędowe, których ludzie są uczeni od dziecka w szkołach - hindi i angielski). Zgadnij, jak oni porozumiewają się między sobą (jeśli nie mają wspólnego pierwszego, lokalnego języka). Otóż mieszaniną angielskiego, hindi oraz (jeśli obie strony znają w znaczącym stopniu któryś z języków lokalnych, który nie jest ich wspólnym językiem) któregoś ze swoich własnych języków lokalnych (na przykład znane mi (przez cztery miesiące z nią miałem wspólny pokój w pracy, a on pracował na tym samym piętrze, więc mogłem się sporo nasłuchać) małżeństwo posługuje się zasadniczo mieszanką angielskiego z językiem kannada, który jest jej językiem lokalnym, a którego on nauczył się w jakimś stopniu przez lata wspólnego pożycia). W dodatku przechodzą między tymi językami płynnie w trakcie jednej wypowiedzi. To jest zresztą chyba charakterystyczna cecha wspólna różnych krajów stworzonych sztucznie (więc na przykład (a może zwłaszcza) dawnych kolonii), że tworząc wspólne organizmy państwowe, nie brano pod uwagę podziałów etnicznych, językowych, religijnych itp. itd., co nie zmienia tego, że one tam są, i są trwale obecne np. w języku(ach), którym(i) mieszkańcy tych krajów się posługują.
wks napisał(a):2. Przez 5 lat pobytu na Łużycach w miejscowości, gdzie niemieckie dzieci w szkole uczyły się języka polskiego ani razu nie usłyszałem tam tekstu "Eine Prosiątko po polu gelaufen dziub dziub machen".
Absurdalny przykład. Dla nich polski jest właśnie drugim (a może nawet trzecim) językiem. W dodatku ich pierwszy język jest dla wszystkich ten sam, więc żadnym łamanym polskim nie mają potrzeby się porozumiewać.
i dalej napisał(a):3. W filmie Mela Gibsona "Apocalypto" protagoniści używają języka yucatec zamiast amerykańskiej wersji angielskiego.
A ten przykład jest już zupełnie śmieszny. Jako coś pozytywnego podajesz idiotyczny zabieg "pod publiczkę" z gatunku "zrobimy coś, żeby publiczności się wydawało, że jest bardziej autentycznie". A w rzeczywistości potencjalni bohaterowie filmu Gibsona (który w ogóle był fantazją, ale mniejsza o to - dział się rzekomo w określonym czasie i miejscu) z całą pewnością językiem vucatec się nie porozumiewali (a język, którym mogli się porozumiewać, już dawno jest martwy). Za to dobry przykład podał doktor pueblo, pisząc o polskiej społeczności żydowskiej sprzed wojny. Otóż Amerykanie zapytali się Polańskiego, dlaczego bohaterowie jego
Pianisty nie mówią w jidysz. Odpowiedział, że zasymilowani Żydzi, do których należał Szpilman, mówili po polsku, więc dlaczego w jego filmie mieliby nagle zacząć mówić w jidysz. To idealnie pokazuje rozdźwięk między tym, co się ludziom wydaje, że jest autentyczne, a tym, co autentyczne jest naprawdę. Bardziej jestem skłonny uwierzyć filipińskiemu reżyserowi, że wie, jakim językiem powinni mówić jego bohaterowie, niż twoim intuicjom.
I jeszcze jedno: dlaczego niby protagoniści
Jungle Love mieliby mówić lokalnym dialektem, skoro - wszystko na to wskazuje - nie są miejscowi? Gdyby byli miejscowi, nie poruszaliby się z przewodnikiem. Zresztą całkiem możliwe, że język, jakim mówią (czego my nie jesteśmy w stanie wychwycić) właśnie ma mówić o pochodzeniu bohaterów, że (tutaj strzelam) są na przykład "miastowi", a w rzeczywistości z pochodzenia z różnych rejonów Filipin (bo tacy na ogół "miastowi" są).