Dziwne, że nikt jeszcze nie dodał wątku o tym, naprawdę dobrym, filmie. Jest mocny, niepokojący, nieprzyjemny w oglądaniu (w tym sensie, w jakim nieprzyjemne są filmy Hanekego). Polski tytuł "Siła perswazji" odwraca optykę sugerowaną przez tytuł oryginalny "Compliance", która, zdaje mi się, nie jest przypadkowa. To nie jest film o tym, jak człowiek obeznany z technikami wywierania wpływu może zmusić każdego do tego, na co ma ochotę (perswadujący, nie perswadowany). Raczej o tym, jak bardzo my, jako społeczeństwo, jesteśmy w takiej sytuacji bezbronni. O tym, że cechy, które są powszechnie uważane za pożądane w społeczeństwie, jak zgodność, zdolność do kompromisu, szacunek dla władzy itp., potrafią być wykorzystane przeciwko nam. Ciekawe jest też to, co reżyser zdaje się mówić (poprzez zachowania poszczególnych bohaterów) o tym, co można tej (pojawiającej się w polskim tytule) "sile perswazji" przeciwstawić. Jedynymi osobami, które buntują się przed manipulatorem, są chłopak (bo łączy go z ofiarą coś więcej niż wspólna praca - jest, powiedzmy, przyjacielem rodziny) oraz staruszek złota rączka (bo jest niezależnym samotnikiem jak z dawnej, mitycznej, Ameryki, kimś jak główny bohater "Straight Story" Lyncha). Czy właśnie tego (bliskich relacji, "pionierskiej" niezależności) brakuje we współczesnym amerykańskim (może nie tylko) społeczeństwie, że taki "żart" udało się powtórzyć tyle razy przed namierzeniem sprawcy?
Na koniec parę słów o rzemiośle. Film jest dobry, ale nie wszystko się w nim udało. Przede wszystkim inscenizacja sprawia wrażenie nieco teatralnej. Z drugiej strony zadanie było bardzo trudne - jak zrobić w sposób, który nie będzie ani trochę teatralny, film, który prawie w całości dzieje się w jednym pomieszczeniu, w dodatku siłą napędową całości jest facet gadający przez telefon? - istotnie trudne zadanie. Ani trochę lepiej nie wyszło to niedawno Polańskiemu w hołubionej przez krytyków "Rzezi" (więc może się czepiam).