Mrozikos667 napisał(a):Och nie, nie, nie.
Zaznaczę może, że nie jestem fanem horrorów i wielu ich nie widziałem, ale na pewno jakoś wiąże się to z tym, że w zasadzie każda próba kończy się rozczarowaniem. To w końcu ze mną jest coś nie tak, czy jednak z horrorami?
"V/H/S" jako horror nie sprawdza się w ogóle, ponieważ w ogóle nie straszy, nawet w jednym momencie. Jako parodia również nie działa, bo zamierzenie śmieszny jest tylko krótkimi momentami (nowelka z leśnym mordercą była chyba najlepsza pod tym względem). Natomiast jako pastisz czy też hołd niespecjalnie mnie interesuje, bo takie filmy jak "Blair Witch Project" czy "Rec" uważam za co najwyżej przeciętne, co oznacza, że bazowanie na nich może przynieść co najwyżej przeciętne rezultaty. Tu było gorzej niż przeciętnie, bo może trochę źle się nastawiłem - miało być On the Edge, a ja tu żadnej krańcowości nie widziałem. Nuda, panie, nuda.
Zdaje się, że gdzieś na tym forum pisałeś, że uwielbiasz filmy, w których widać, że ekipa podczas kręcenia po prostu dobrze się bawiła (Dharma Guns?

). Tutaj właśnie miałem podobne wrażenia.
Ogólnie oglądam dość mało horrorów, ale jakoś tak mam, że nawet jeśli film jest kiepski (np. "Matka Łez" Argento), znakomicie przy tym się bawię - i znowu - tutaj też miałem. A z tym straszeniem to też ciekawa sprawa, bo tak od 17 roku życia (a było to dawniej, niż bym chciał

) tak naprawdę na żadnym się nie bałem (jedyny moment: kiedy podczas oglądanie The Ring w późnych godzinach nocnych zadzwonił mi telefon

nietrzeźwy kolega prawie przyprawił mnie o zawał

), więc dla mnie to też nie jest jakiś argument przeciwko temu filmowi.
Ale ciężko też mi się tutaj wypowiadać na płaszczyźnie innej, niż wybitnie subiektywna, bo faktycznie, pod innym kątem patrząc, ciężko uznać V/H/S za film dobry
